juzbliskoswit juzbliskoswit
942
BLOG

Idioci z Zachodu. Ręce opadają...

juzbliskoswit juzbliskoswit Polityka Obserwuj notkę 1

"Dwadzieścia lat po upokarzającym wyjściu Związku Radzieckiego z Afganistanu, NATO chce, aby Rosja wróciła do tego kraju i pomogła w walce z handlem narkotykami i w reformowaniu afgańskich sił bezpieczeństwa" – czytamy w serwisie newsweek.com. Oferując swoją pomoc, Moskwa stawia jednak NATO warunki, domagając się przede wszystkim ograniczenia liczebności wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego w Europie Wschodniej.

Autorzy artykułu przekonują, że dla Rosji współpraca z NATO jest bardzo korzystna. Cytują szefa komisji spraw zagranicznych Rady Federacji, wyższej izby rosyjskiego parlamentu, Michaiła Margiełowa: "NATO jest realną siłą w Afganistanie i broni naszej południowej granicy".

"Zresetowanie stosunków między Rosją i NATO byłoby pożądanym finałem wielu lat balansowania na granicy konfliktu i otwartej wrogości. Lecz jeśli ceną za to będzie obniżenie zdolności NATO do obrony swoich najbardziej zagrożonych wschodnich członków, to Rosja wtedy zdobędzie swobodę działania na swoim tylnym froncie, i niektórzy mogą zacząć wątpić w sens uczestniczenia w Sojuszu" – konkludują autorzy analizy w amerykańskim "Newsweeku".

Miedwiediew: budujmy nowy system bezpieczeństwa

Artykuł w "Newsweeku" pojawił się w kontekście środowego spotkania prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa z sekretarzem generalnym NATO Andersem Foghiem Rasmussenem. Po spotkaniu rosyjski przywódca oświadczył, że w stosunkach między Rosją a NATO pojawiła się możliwość budowy skuteczniejszego systemu bezpieczeństwa w Europie i na świecie.

Rasmussen odwiedził Rosję w związku ze zbliżającym się szczytem NATO w Lizbonie. W spotkaniu w ramach Rady NATO-Rosja 19 i 20 listopada weźmie udział Dmitrij Miedwiediew.

Rasmussen: zapomnijmy o demonach przeszłości

W czasie wcześniejszego spotkania w Moskwie z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem sekretarz generalny NATO apelował, by Rosja i NATO zapomniały o "demonach przeszłości".

- Myślę, że podczas szczytu narodowi rosyjskiemu zostanie wysłany jasny przekaz. NATO nie uważa Rosji za wroga. Postrzegamy Rosję jako ważnego partnera strategicznego - powiedział Rasmussen dziennikarzom.

Nawiązując do zimnej wojny, dodał, że planowany "szczyt jest prawdziwą okazją, by raz na zawsze przewrócić tę kartę, zapomnieć o demonach przeszłości".

Sekretarz generalny NATO nawiązał w Moskwie do projektu obrony przeciwrakietowej, którą członkowie Sojuszu chcą stworzyć w celu obrony Europy przed rakietami średniego i krótkiego zasięgu z terytorium Bliskiego Wschodu, głównie z Iranu. NATO liczy na współpracę z Rosją w tej sprawie.

- NATO próbuje rozwinąć system obrony przeciwrakietowej (...) i rzeczywiście chcielibyśmy współpracować z Rosją w tej kwestii - potwierdził Rasmussen.

Autor: TSz"
 
Pozwolę sobie tutaj zacytować Bukowskiego:
 
" - Mógłby Pan wyjaśnić nieco szerzej, z jakiego rodzaju reżimem, Pana zdaniem, mamy obecnie do czynienia w Rosji? Jakie są cele jego liderów i ich strategie? Czy może dojść do resowietyzacji Rosji?

- Ponieważ system sowiecki nigdy z Rosji nie został wykorzeniony, ani ostatecznie pokonany, duża część jego struktur ostała się praktycznie nietknięta. Przede wszystkim bez większych zmian pozostało podejście ludzi sowieckich do świata. Ich światopogląd jest ciągle taki sam i większość z nich wcale nie przyjmuje odejścia starego systemu za coś oczywistego. Tego typu postawa jest charakterystyczna szczególnie dla przedstawicieli wojska, biurokracji i szeroko pojętego aparatu bezpieczeństwa.
W rezultacie w Rosji mamy obecnie dość schizofreniczną sytuację, gdzie jedna noga wciąż tkwi w przeszłości, druga jest ciągle w powietrzu, chce stanąć w jakiejś mitycznie szczęśliwej przyszłości, ale nigdy tam nie dotrze. W dodatku nakłada się na to wzrost przestępczości, która z kolei wrasta w struktury państwa - podobno FSB, w mniejszym czy większym stopniu, kontroluje zorganizowany świat kryminalny.
Rosyjscy liderzy to doskonała emanacja tej sytuacji, co nie jest niczym specjalnie dziwnym, bo większość z nich to byli funkcjonariusze KGB średniego szczebla z prowincji z wbudowanymi kompleksami i ograniczeniami takiego pochodzenia. Spędzają oni czas zapewniając się wzajemnie, że Rosja, bo oni nie odróżniają w gruncie rzeczy Związku Sowieckiego od Rosji, to wciąż wielka potęga i tak jak nakazuje im ich gangsterska mentalność, są przekonani, że w związku z tym wciąż powinna być traktowana z respektem. Nie przeszkadza im w takim myśleniu fakt, że Rosja jest w ciężkim położeniu ekonomicznym, choć najbardziej doskwiera im świadomość istnienia zagranicznych długów.


Przy takiej samoświadomości ich polityka zagraniczna z natury rzeczy też musi być schizofreniczna. Z jednej strony chcą oni od Zachodu akceptacji, szacunku, pomocy i pieniędzy, a z drugiej nie chcą się od Zachodu uzależniać - czyli nie można liczyć z ich strony na jakąkolwiek wdzięczność za te pieniądze i okazywany szacunek.


Przykład typowo sowieckiej gry mieliśmy podczas wojny w Iraku. Ponieważ doszło podczas niej do rozłamu w NATO i UE, Putin przyjął rolę rozgrywającego. Udawał przyjaciela Stanów Zjednoczonych, starając się tak naprawdę rozgrywać jedną część NATO przeciwko drugiej, ajednocześnie zarabiać na dozbrajaniu Saddama Husajna. Przez pewien czas wydawało mu się, że będzie mógł prowadzić taką grę w nieskończoność. Ale blef został spostrzeżony i Rosja została na lodzie. Rosyjskie próbki gry w pierwszej lidze wyglądająnaprawdę żałośnie.


Z drugiej strony są one możliwe tylko i wyłącznie z uwagi na tolerancyjne podejście Zachodu. Wszystkie doniesienia mediów o gierkach Putina nie robią na Białym Domu najmniejszego wrażenia. Podczas wojny w fraku mówiono nam, że Francja powinna zostać ukarana, ale Rosji trzeba przebaczyć. Dlaczego? Bo potrzebujemy Rosji do rozgrywki z Koreą Północną! Jezu Chryste! Czy ci ludzie kiedykolwiek czegokolwiek się nauczą? Czy chcą po raz kolejny włazić do tej samej rzeki? To nie jest śmieszne. Przecież wiadomo, że gdy dojdzie do rozgrywki z Koreą Północną czy Iranem, Rosja nie będą się zachowywać dokładnie tak samo, jak to robili w przypadku Iraku. Zaoferują mediację, jednocześnie sprzedając broń Irańczykom i Korei. Będą starali się przedłużać konflikt w nieskończoność, mając nadzieję na nieprzerwane czerpanie korzyści. A w końcu, gdy zostaną przyłapani na gorącym uczynku, Zachód znów im przebaczy, bo przecież będzie potrzebował rosyjskiej asysty w jakimś innym konflikcie. Czy takie zachowanie Zachodu także nie wygląda dość żałośnie?
Wracając do pytania o możliwąresowietyzację, muszę stwierdzić, że w sensie dosłownym do niej oczywiście nie dojdzie, bo historia się nie powtarza. W dodatku do stworzenia czegoś takiego jak Związek Sowiecki potrzebni są fanatycy, a ludzie Puti-na to raczej cynicy i brutalni karierowicze. Ale ci postsowieccy politycy i urzędnicy zdążąjeszcze napsuć ludziom dużo krwi, czego można by uniknąć, gdyby udało się zablokować ich marsz po władzę. Trzeba pamiętać, że w chorym społeczeństwie nosicielem zarazków jest zawsze elita. Gdy więc w końcu postawiło się właściwą diagnozę, najbardziej chorych trzeba zawsze izolować od władzy, a nie stawiać na piedestale, bo wtedy grozi nam nawrót nieszczęścia.


- Czy jednak, gdy mówimy o Iraku i Iranie, nie jest tu ważny fakt, że Rosja ma swoje własne problemy z agresywnymi islamistami?


-Nie, Rosja po prostu nie ma takich problemów. Przeciwnie do tego, co stara się wmówić wszystkim rosyjska propaganda, Czeczeni nie są agresywnymi islamistami. To przedstawiciele małego narodu walczącego o niepodległość, stojącego wobec nieprzerwanej, brutalnej agresji oraz perspektywy całkowitego unicestwienia. Inne islamskie regiony byłego Związku Sowieckiego nie należąjuż do Rosji. W samej Rosji mamy jeszcze wprawdzie Tatarstan i Baszkirię, ale to są enklawy szczelnie otoczone rosyjskim żywiołem, w których panuje spokój i mało prawdopodobne jest, by stały się ogniskami zapalnymi. Tak więc z prawdziwym problemem mamy do czynienia tylko w Czeczenii i Inguszetii, gdzie jednak wcale nie chodzi o islam i gdzie wojna mogłaby się dawno zakończyć, gdyby Rosja wykazała się minimum dobrej woli.


Analizując zachowania „agresywnych islamistów", trzeba zresztą pamiętać o jednym. Muzułmański mesjanizm jest zjawiskiem daleko mniej niebezpiecznym niż mesjanizm socjalistyczny, któryjesz-cze do końca nie został wykorzeniony, a nawet w jakimś zakresie zaczyna odbudowywać swe siły. Wystarczy wskazać, że od początku XX wieku, gdzieś do lat 40. niemal wszyscy intelektualiści w Europie popierali socjalistyczny mesjanizm i jego zbrodnicze działania. Pod jego wpływem powstawały całe systemy państw, powstało jedno światowe imperium, organizowane były gułagi, wybuchały wojny, dokonywano zupełnie nieprawdopodobnych zbrodni. Tymczasem islamiści, to w gruncie rzeczy nieliczące się grupki młodych mężczyzn, którzy nie mają co ze sobą zrobić. To naprawdę nie jest poważny wróg, przeciwko któremu od razu trzeba ogłaszać wojnę światową, choć, o czym przekonali się Amerykanie, jego działania mogą być bardzo bolesne. Jednak nawet tak spektakularne akcje jak zamach z 11 września 2001 roku w Nowym Jorku są wydarzeniami jednostkowymi, nie do powtórzenia dla ludzi bin Ladena.


- Podczas wojny w Iraku przez Europą przetoczyły się pacyfistyczne demonstracje. Demonstranci podobnego rodzaju nie odstępują na krok prezydenta Busha i członków amerykańskiego rządu, gdy tylko pojawią się oni w Europie. Jak Pan ocenia te zachowania? Dlaczego eurolewica broni takich dyktatorów jak Husajn?

- Te demonstracje to oczywiście nic nowego. Przed laty lewica broniła podobnie barbarzyńskiego Związku Sowieckiego. Przecież obecne demonstracje „pokojowe" są kopią „kampanii pokojowych" z początku lat 80. minionego wieku, gdy lewicowcom nie podobało się rozmieszczanie amerykańskiej broni atomowej w Europie. Gdy dzieci apelowały do prezydenta Reaga-na by „powstrzymał zbrojenia i uratował świat przed zagładą". Myślę, że nawet część uczestników tych demonstracji jest ta sama. To tylko potwierdza moją tezę z 1993 roku, kiedy uświadomiłem sobie, że Zimna Wojna nie została wygrana. Nie udało nam się całkowicie pokonać naszych wrogów ani na Wschodzie (gdzie ciągle rządzi komunistyczna nomenklatura, bądź jej spadkobiercy), ani na Zachodzie (gdzie sowieccy kolaboratorzy ciągle organizują nowe ruchy, a obecnie budują Unię Europejską). Gdy kilka lat temu, przed rozpoczęciem wojny w Iraku, fala tych wystąpień przetaczała się przez Zachód, wraz z Eleną Bonner napisałem list otwarty do prezydenta George'a Busha, by wskazać skąd naprawdę się one biorą. Oto jego treść:

„Zanim zaczną spadać bomby, nie zostawiając czasu na refleksję, naturalną rzeczą jest próba oceny sytuacji w takim kształcie, w jakim się ona prezentuje z rozsądnego dystansu. Imając to na uwadze, nie zamierzamy wcale popierać tych, którzy chcą Pana odwieść od militarnej akcji w Iraku. Przeciwnie, uważamy, że ta akcja jest spóźniona i Irakijczycy cierpieli pod rządami Saddama Husajna zdecydowanie zbyt długo. Tak samo nie podzielamy wcale uczuć wyrażonych przez miliony pacyfistów uczestniczących w ostatnich marszach przeciwko wojnie. Nasze własne doświadczenie życia pod nie mniej złym reżimem sowieckim, nauczyło nas, że wolność jest jedną z niewielu rzeczy, za jakie warto umierać. I wiemy też, że im prędzej taki reżim się obali, tym lepiej, ponieważ jak naucza nas historia, innego wyjścia po prostu nie ma, a podobne irackiej dyktatury, z samej swojej natury są opresywne wewnętrznie i agresywne zewnętrznie.
Podobnie, nie jesteśmy w stanie pojąć, dlaczego tak nagle istotną stała się sprawa udzielenie zgody na interwencję przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, skoro nie było to wcale tak bardzo ważne w przypadku znacznie bardziej kontrowersyjnej sprawy interwencji NATO w Jugosławii w 1999 roku. Z całą pew-nością Slobodan Milosević blednie przy wyczynach Saddama Husajna.
Dlaczego więc konieczne jest spieranie się o zezwolenie na działanie w słusznej sprawie ze strony reżimów nie różniących się zbytnio od dyktatury Saddama Husajna czy Związku Sowieckiego? Dlaczego mamy się zgadzać niemalże na eksterminację całych narodów, by inne miały spokój? Czy to nie jest przypadkiem cena nie do zaakceptowania za wątpliwe korzyści jakie wyciągamy z takich sojuszy?
Chodzi nam oczywiście o przypadek Rosji. Przeciwnie do popularnej wiedzy, powszechnej na Zachodzie, Rosja nie jest na drodze do demokracji i ekonomii rynkowej. Ostatnie wybory prezydenckie pokazały jakiego rodzaju demokracja tam panuje - wyborcy mogli wybierać pomiędzy przywódcą komunistów, pułkownikiem KGB. Na tym polegają wybory w rosyjskim stylu.


I w dodatku KGB wygrało. Po W latach wahań i półre-form, władza wróciła do przedstawicieli bezpieki i bardzo szybko udało im się odzyskać dawne wpływy w kraju oraz przywrócić dawne symbole Związku Sowieckiego - sowiecki hymn oraz czerwoną flagę w armii. Zamknięto ostatnie niezależne media. Znów zaczęto zamykać do więzień z przyczyn politycznych, czego nie robiono przez poprzednich 10 lat (...).
Pojawia się wiele informacji o tzw. zaczystkach (czyli czystkach etnicznych), podczas których cała ludność jakiejś wioski trafia do obozu filtracyjnego, jest torturowana, mordowana i przeżywają tylko ci, którzy są w stanie się wykupić. Korupcja w Rosji jest obecnie dosłownie nie z tego świata. To jest zresztą nie tyle korupcja, co system korupcyjny, w ramach którego KGB przewodzi zorganizowanym grupom przestępczym zajmującym się „ochroną", pobieraniem haraczu, handlem narkotykami i bronią, wreszcie zabójstwami na zlecenie. W rzeczywistości ci ludzie stworzyli kryminalny syndykat, żywo przypominający słynną organizację „ Spectre " z Jamesa Bonda.


Mimo to, gdy trwały działania prowadzące do zbudowania antyterrorystycznej koalicji, brytyjski premier Tony Blair, niewątpliwie po konsultacjach z Waszyngtonem, pojechał do Rosji i zaprosił ją do współpracy jako sprzymierzeńca. Wyraził swoje zadowolenie, że Rosja w końcu stanie ramię w ramię z Zachodem, bo, jak się wyraził „Rosja ma tak wielkie doświadczenie w zwalczaniu terroryzmu ".
Nigdy się nie spodziewaliśmy, że będziemy żyć wystarczająco długo, by usłyszeć takie słowa od jednego z zachodnich przywódców. Dła nas to brzmi niemal tak, jak stwierdzenie, że Niemcy „ mają wielkie doświadczenie w tym, jak postępować z Żydami ". Przecież Rosja, w swoim wcześniejszym wcieleniu jako Związek Sowiecki, dosłownie stworzyła nowoczesny terroryzm polityczny, wynosząc go do poziomu oficjalnej polityki państwowej. Po pierwsze dlatego by trzymać w ryzach własnych obywateli, a następnie by rozszerzyć swą władzę w świecie.


Rosyjskie „doświadczenie" w zwalczaniu islamskiego terroryzmu jest jeszcze bardziej spektakularne. Jak Pan bez wątpienia wie, to właśnie władcy sowieccy przez lata uzbrajali Saddama Husajna, wyposażając go między innymi w technologię umożliwiającą wyprodukowanie broni biologicznej.


Inny muzułmański kraj, Afganistan, jest prawdopodobnie jeszcze bardziej właściwym przykładem. Nie ma dla nas najmniejszej wątpliwości, że obecny, pożałowania godny stan tego państwa oraz obecność talibów, to bezpośrednia konsekwencja wywołanej przez Związek Sowiecki w 1978 roku „ rewolucji kwietniowej", a gdy ona zakończyła się klęSką komunistów, interwencji sowieckiej z 1979 roku, która rzuciła Afganistan w otchłań trwającej przez 20 lat wojny dOmowej  takie właśnie „ doświadczenie " w sprawach islamu jest potrzebne Zachodowi?


Ale oczywiście, zacytowana powyżej wypowiedz Blaira była czymś więcej niż tylko rażącą głupotą. Miała ona zasygnalizować zmianę w stosunku Zachodu do rosyjskiej polityki wobec Czeczenii. Przed 11 września 2001 roku, zachodni krytycyzm wobec ludobójstwa, do którego dochodzi na Kaukazie, jakkolwiek miękki i ograniczony, ciągle powstrzymywał jednak Rosjan od całkowitej samowolki. Teraz, gdy Rosja została mianowana na sojusznika Zachodu, to ograniczenie zflii01^0- ^° Wle.~ cej, ta bezsensowna, ludobójcza wojna z małym narodem stała się polem doświadczalnym, na którym ma się Uczyc Zachód. Jeśli rzeczywiście mamy do czynienia z takim podejściem, to dlaczego właściwie Slobodan Miloszević ciągle przebywa w więziennej celi w Hadze? W gruncie rzeczy powinien być przecież natychmiast zwolniony i nagrodzony Pokojowym Noblem za doświadczenie w walce z „ islamskim terroryzmem > terroryzmem Bośni i Kosowa. Przecież to, czego on w tych krajach dokonał, niewiele się różni od działalności Rosji w Czeczenii tyle że Jego wyczyny bledną przecież przy tych rosyjskich?
To oczywiście tylko początek. Największe niebezpieczeństwo wchodzenia w „partnerstwo " z kryminalnymi reżimami polega na tym, że nigdy nie poprzestaną one w wysiłkach, by ich przestępstwa zostały zaakceptowane i uznane za legalne i właściwe. Powoli, ale stanowczo, władcy Rosji zmuszą Zachód do akceptacji ich czeczeńskich zbrodni jako części walki z terroryzmem. Pana administracja już ugięła się pod tąpresją, wpisując część oddziałów czeczeńskich na czarną listę międzynarodowych organizacji terrorystycznych, jakkolwiek pana urzędnicy nie wiedzą o tych ludziach niczego ponad to, co zarzuca im KGB. Nagle zachodnie agencje zajmujące się bezpieczeństwem, stały się chłopcem do podawania piłek dla KGB, bo muszą aresztować każdego, kogo wskażą im czekiścijako „ terrorystów" oraz oczywiście rozpocząć procedurę ekstradycyjną nawet w przypadku takich osób jak powszechnie znany przedstawiciel legalnego rządu czeczeńskiego Ahmed Zaka-jew. Kontynuując taką politykę, można i nas spokojnie uznać za terrorystów. Skoro prezydent Putin uznał za terrorystów wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób wspierają Czeczeń-ców, to i my się kwalifikujemy.


Tak więc pierwszą ofiarą niewypowiedzianej ciągle wojny, w dodatku ofiarą przypadkową, jest podstawowa zasada, na której Pański kraj został zbudowany i która to zasada figuruje w Deklaracji Niepodległości, mówiąca oprawie narodu do powstania przeciwko tyranizującemu rządowi, bądź obcej okupacji. I w tej sytuacji popadam w konfuzję: Czy Jerzy Waszyngton był bojownikiem o wolność czy raczej zwykłym terrorystą?
Nie ma nic bardziej niebezpiecznego w wojnie idei niż podejście typu „polityka realna ", podejście, które sprowadziło na nas w przeszłości tyle klęsk. W końcu, czy odsądzany obecnie od czci i wiary Osama bin Laden nie jest w gruncie rzeczy produktem podobnego „małżeństwa z rozsądku"? Czy tak samo nie było w przypadku Saddama Husajna? I czy nie jest prawdą, że Pana nowy partner sprzedaje potajemnie broń (w tym technologie nuklearne) do krajów „ osi zła " nawet po tym jak został Pana sojusznikiem? Czy Stany Zjednoczone nauczą się kiedykolwiek czegoś z takich doświadczeń, czy zawsze będą starały się zwalczać starych wrogów, budując sobie równocześnie nowych, z którymi będą musiały się zetrzeć w przyszłości?
Za kilka dni, Panie Prezydencie, miliony widzów na całym świecie przykleją nosy do telewizorów by śledzić dramatyczny przebieg nowoczesnej wojny, ale właściwy obraz świata umknie ich uwadze. Skoncentrowani na fajerwerkach nowoczesnej broni, zafascynowani „inteligentnymi samolotami" w akcji, tylko od czasu do czasu zadamy sobie pytanie: dlaczego amerykański rząd nie jest tak inteligentny jak broń w którą wyposażył swoją armię? Dlaczego zawsze tak trudno jest wspierać ten rząd, nawet gdy wyrusza na wojnę w słusznej sprawie?
A gdy wojenny kurz opadnie, a Saddam Husajn zniknie, pozostanie daleko bardziej kłopotliwe pytanie: czy to naprawdę było zwycięstwo, czy może jednak klęska?


Z poważaniem, Władimir Bukowski i Elena Bonner "'

Moje krótkie podsumowanie: Ile lat można się dawać nabierać wciąż na tę samą starą sztuczkę?

"Nie możemy kupić swojego bezpieczeństwa, wolności i braku strachu przed bombą przez popełnienie grzechu tak wielkiego, jak powiedzenie miliardowi istot ludzkich żyjących obecnie w niewoli za żelazną kurtyną: "Porzućcie swoje sny o wolności, ponieważ, aby ratować własną skórę, zamierzamy ubić interes z waszymi panami". " Ronald Wilson Reagan, 40. Prezydent Stanów Zjednoczonych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka