Patryk Gorgol Patryk Gorgol
1262
BLOG

Stosunki polsko-rosyjskie pół roku po katastrofie smoleńskiej

Patryk Gorgol Patryk Gorgol Polityka Obserwuj notkę 11

 

Nie ulega wątpliwości, że atmosfera wokół relacji Polski z Rosją uległa zmianie po wydarzeniach z 10 kwietnia.Rozważając stosunki polsko-rosyjskie po katastrofie smoleńskiej należy zastanowić się, czy doszło w tym przypadku do niespodziewanej rewolucji, zmiany kierunku wektora, czy do przyspieszenia realizacji procesu, który rozpoczął się w 2007 roku. Fakty przemawiają za drugą tezą, gdyż przed katastrofą można było zauważyć wzajemną chęć poprawy stosunków, czego dowodem może być wizyta premiera Putina na Westerplatte, która pokazywała, że II wojna światowa zaczęła się 1 września 1939 roku atakiem III Rzeszy na Polskę, a nie 22 czerwca 1941, inwazją nazistów na Związek Radziecki. Kolejnym przełomowym wydarzeniem miały być wspólne obchody w Katyniu, odbywające się w dniu 7 kwietnia, po raz pierwszy z udziałem rosyjskich władz i to reprezentowanych przez Władimira Putina. Tego wydarzenia nie „skonsumowano” we wzajemnych relacjach, gdyż 3 dni później doszło d katastrofy smoleńskiej.

Rewolucja w polityce historycznej
Do czasu wypadku mieliśmy do czynienia z powolną ewolucją w polityce historycznej Rosji względem Katynia. Jeszcze w sierpniu ubiegłego roku prof. Natalia Narocznicka z utworzonej przez rosyjskiego prezydenta komisji ds. przeciwdziałania próbom fałszowania historii na szkodę Rosji twierdziła na łamach rosyjskich mediów, iż w Katyniu jest też “ślad niemiecki”, a Polacy są winni śmierci tysięcy jeńców radzieckich z czasów wojny polsko-bolszewickiej, których rzekomo mieliśmy zagłodzić. W międzyczasie, w telewizji wyemitowano film pt. “Sekrety tajnych protokołów” Wadima Gasanowa, w której oskarżono Polaków o to, iż byli pierwszym sojusznikiem Adolfa Hitlera. Stopniowa ewolucja zaczęła następować od września i wizyty premiera Putina na Westerplatte. Należy zwrócić uwagę na późniejsze prace komisji ds. trudnych, która pracowała w ciszy, ale – co najważniejsze – skutecznie. Ukoronowaniem było wyemitowanie w rosyjskiej telewizji “Katynia” Andrzeja Wajdy i wspólne obchody 70-rocznicy zbrodni katyńskiej, na których byli obecni premier Tusk i premier Putin. Pierwsze kroki zostały podjęte, ale nic nie zapowiadało, by doszło do błyskawicznej zmiany polityki Kremla – wszakże społeczeństwu przez dziesiątki lat mówiono coś innego, dlatego wszystko to postępowało regularnie, aczkolwiek powoli.

Po 10 kwietnia mamy do czynienia z rewolucją. Radykalnie zmienił się sposób pokazywania Katynia. Film Andrzeja Wajdy został puszczony ponownie, ale na kanale z o wiele większą oglądalnością. Inna stacja wyemitowała materiał na temat wydarzeń z kwietnia 1940 r., w którym znalazły się fragmenty “Katynia” oraz opinia Putina, że była to zemsta Stalina za porażkę z 1920 roku. Tutaj istnieje jeszcze zgrzyt. O tezie, iż Stalin wyjątkowo zapamiętał sobie porażkę z 1920 można polemizować podając różne argumenty. Stalin był wtedy komisarzem politycznym Frontu Południowo-Zachodniego i naciskał na dowodzącego Aleksandra Jegorowa, by ten skierował swoje siły na Lwów, zamiast część nich wysłać do Tuchaczewskiego. Co stało się dalej, wszyscy pamiętamy – siły bolszewickie uciekały w popłochu, a przyszły dyktator ocalił Warszawę.  ”Soso” był mściwy, ale zabijał, przesiedlał i zsyłał, również bez osobistych motywów, miliony osób. Spór jest w innym miejscu – Rosjanie tłumaczą, iż była to zemsta nie za porażkę na froncie, ale śmierć radzieckich jeńców. Jakkolwiek należy wyrazić żal, że z powodu chorób i głodu ginęli żołnierze bolszewiccy, tak trzeba zaznaczyć, iż hiszpanka i inne epidemie zdziesiątkowały wtedy całą Europę, a śmiertelność wśród polskich jeńców w bolszewickich obozach była wyższa.

Wracając jednak do rewolucji, Polacy, z pierwszego sojusznika Hitlera, stali się ofiarami totalitaryzmu Stalina, podobnie jak miliony osób mieszkających w ZSRR. To retoryka Putina, z 7 kwietnia, który wskazywał też na radzieckie ofiary według koncepcji “wszyscy jesteśmy ofiarami”. Pokażmy, co mamy wspólne, a nie, co nas dzieli. Przyspieszyliśmy. Trzeba przypomnieć, iż sam motyw zbrodni katyńskiej pojawił się w prawie wszystkich zagranicznych relacjach, media cytowały wypowiedź Aleksandra Kwaśniewskiego, iż jest to “przeklęte miejsce” i tłumaczyły, co stało się w 1940 roku, czasem zaznaczając nawet, iż ZSRR wkroczył na terytoria polskie w 1939 roku. Jeżeli zaś chodzi o internautów, to hasło “katyn massacre” było jednym z najpopularniejszych haseł wpisywanych do wyszukiwarki Googla przez kilka dni po katastrofie (np. 10 kwietnia – 6. wynik). Wracający z miejsca wypadku Polacy wspominają również o współczuciu i sympatii zwykłych Rosjan. W tej sytuacji, zakłamywanie historii przez Moskwę, byłoby PR-owym samobójstwem.

Miła atmosfera, ale rozbieżne interesy
Klimat rozmów udało się zatem zmienić, ale część interesów pozostała rozbieżnych i ani Polacy, ani Rosjanie nie zamierzają odpuścić. Polacy z niezwykłą nieufnością spoglądają na sposób prowadzenia badania przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK), a część polskiej opinii publicznej nie tylko nie ufa Rosjanom, ale wręcz podejrzewa ich o zamach, zapominając, iż Rosjanie nie mieli w tym zarówno motywu, jak i interesu oraz w najmniejszym stopniu nie skorzystali na tym wypadku. Na dzień pisania artykułu raport MAK-u o przyczynach nie jest znany publicznie ciężko go w związku z tym oceniać. Polacy czekają na resztę dowodów i zakończenie zapisanej w Konwencji Chicagowskiej (zastosowaną, pomimo że dotyczy samolotów cywilnych, a nie państwowych) procedury badania daje świetną okazję Rosjanom do przekazania stronie polskiej reszty dowodów. Edmund Klich, polski akredytowany przedstawiciel przy MAK-u, podkreśla, że po ujawnieniu stenogramu z rozmów w kabinie pilotów, Rosjanie nie udostępnili mu m.in. oryginalnych zapisów rozmów z wieży kontrolnej. Można jedynie zastanawiać, czy Rosjanie mają pretensje o ujawnienie rozmów z kabiny pilotów i obawiają się przecieków z nagrań z rozmów wieży.. Bez lektury raportu MAK-u są to tylko jednak spekulacje. Trzeba też pamiętać o tym, iż strona polska ma 60 dni na odniesienie się do wniosków zawartych w tymże dokumencie i ocena Polski może być inna.

Inaczej postrzegamy kwestie bezpieczeństwa energetycznego. Polacy chcieliby dywersyfikacji dostaw gazu, po jak najmniejszej cenie. Rosjanom z kolei zupełnie nie zależy na dywersyfikacji, gdyż to osłabia ich pozycję, ani trochę nie są zainteresowani mniejszą ceną, bo to istotny składnik ich budżetu, a duże rabaty na gaz zależne są od ustępstw politycznych (jak w przypadku Ukrainy i przedłużenia stacjonowania bazy w Seawastopolu). Władze rosyjskie nie odwołają też nagle projektu Nord Stream. Rosjanie planują budowę kolejnego gazociągu, South Stream i robią, co mogą, by nie doszło do budowy omijającego Rosję, rurociągu Nabucco. Obecnie trwają polsko-rosyjskie negocjacje gazowe, które prawdopodobnie zakończą się podpisaniem kontraktu na dostawę gazu do roku 2022. Nic nie wskazuje jednak na to, byśmy osiągnęli w nich pozwolenie na reeksport, czy korzystniejszą formułę cenową. Za to przyznać trzeba, że zaufanie między Polską i Rosją jest na tyle duże, iż są oni gotowi dostarczać go nawet bez umowy, wiedząc zresztą, że polski rząd i tak ten gaz będzie musiał kupić. Polacy większe nadzieje na dywersyfikacje wiążą z budową gazoportu i i gazem katarskim (droższym niż rosyjski), a także – choć to niepewna melodia dalekiej przyszłości – złożami gazu łupkowego.

Różni nas również podejście do polityki Stanów Zjednoczonych, a zwłaszcza obecność amerykańskich żołnierzy na ziemi polskiej, baterii Patriot, nomen omen mających stacjonować w okolicy Obwodu Kaliningradzkiego i elementów tarczy antyrakietowej w Polsce. Polacy są jednym z najbardziej proamerykańskim państw w Unii Europejskiej. Ostatnio Sekretarz Generalny NATO zgłosił propozycję włączenia Rosji do systemu obrony antyrakietowej, czemu sprzeciwiła się Polska. Ponadto, Rosjanie nadal uważają państwa byłego bloku radzieckiego za swoją sferę wpływów. Polacy, wspierani przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone, bezwarunkowo tego nie przyjmują. Wspomnieć można o dwóch sporach – Gruzji i Ukrainie. Polacy popierają proeuropejskie aspiracje tych państw, Rosjanie nie chcą o tym nawet słyszeć. Uznawany za reprezentującego siły prorosyjskie, prezydent Ukrainy ogłosił, iż najważniejszym celem polityki zagranicznej tego państwa powinna być integracja z Unią Europejską. Zmiana prezydenta, ale nie priorytetów, może pogodzić stanowiska Polski i Federacji Rosyjskiej, ale interesy pozostaną prawdopodobnie rozbieżne, jak od niemal zawsze na Ukrainie.

W samej kwestii katyńskiej rząd polski popiera wniosek rodzin katyńskich przeciwko Rosji, który został wniesiony do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Uzasadnienie umorzenia śledztwa katyńskiego pozostaje utajnione, a w tej sprawie toczy się postępowanie w Rosji, które nabrało tempa po katastrofie smoleńskiej. Na razie Rosjanie nie chcą zaakceptować, iż zbrodnia katyńska była ludobójstwem, pomimo iż byłoby uzasadnione z prawnego punktu widzenia, a zwłaszcza po lekturze ratyfikowanej przez Federację Rosyjską Konwencji w sprawie zapobiegania i ścigania zbrodni ludobójstwa, która – zgodnie konstytucją – powinna mieć pierwszeństwo przed ustawą (więcej a osobnym artykule na ten temat)

Bilans dodatni
Jak wiec widać gołym okiem – różnic jest wiele, interesy zaś są rozbieżne. Obu stronom zależy jednak na dobrych stosunkach, bo Rosja to dla polski ważny partner handlowy i olbrzymi rynek zbytu, a także dostawca surowców naturalnych, z którym warto mieć dobre kontakty. Moskwa nie jest już zagrożeniem dla suwerenności Polski, ze względu dające nam komfort bezpieczeństwa wejście naszego kraju do NATO i Unii Europejskiej. Rosyjskie elity uznały również, że normalizacja stosunków z Warszawą, przy istnieniu poważniejszych wyzwań i zagrożeń, będzie korzystnym rozwiązaniem. Równocześnie Rosjanie, poprawiając stosunki z Rzeczpospolitą, zyskują swobodę w kontaktach z UE, które to były przedmiotem polskich podejrzeń. Teraz to Polska zamierza podpisać z Federacją Rosyjską umowę o ruchu bezwizowym dla mieszkańców obwodu kaliningradzkiego.

Poprawę stosunków świetnie widać zwłaszcza na poziomie gestów. W czasie obchodów Dnia Zwycięstwa, ówczesny p.o. prezydenta, Bronisław Komorowski, został przyjęty godnie, a nie jak niegdyś Aleksander Kwaśniewski, posadzony gdzieś w drugim rzędzie. W tegorocznych obchodach brała również udział polscy żołnierze, po raz pierwszy od 1945 roku. Głośnym echem odbiła się z kolei wizyta Siergieja Ławrowa, ministra spraw zagranicznych Rosji, w Polsce i jego udział w naradzie polskich ambasadorów, a ten rok zakończy wizyta prezydenta Miedwiediewa w Polsce, a jak pamiętamy – rosyjscy prezydenci do tej pory mieli do Warszawy bardzo nie po drodze.

Powyższy tekst ukaże się w czasopiśmie "Notabene".

Napisz do mnie wiadomość GG: 1131180 Więcej artykułów na stronie autora - www.patrykgorgol.pl "Kącik Dyplomatyczny" na Facebooku! Na twitterze: @PatrykGorgol

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka