Cała rzecz nie warta byłaby notki, gdybym nie myślał, ze podobny, do opisanego w notce, mechanizm "przekazywania informacji" funkcjonuje również w gronie ekspertów ZP i na przyklad dr Szuladzińskiemu nie przekazano kompletu zdjęć otoczenia czegoś, co dzisiaj BBudowniczy, (bez względu na to, kto i ilu nim jest) nazywa pieszczotliwie pieńkiem, a de facto jest półmetrowej średnicy pozostałoscią drzewa, na które najprawdopodobniej nadział się fragmnet kadłuba, wskazywany przez dr Szuladzińskiego (Rys. 17 w raporcie 456) jako dowód na wybuchowe otwarcie w powietrzu.
Otrzymanej korespondencji nie powoinno się ujawniać - taka jest reguła. Od każdej reguły są wyjątki, a sytuacja, kiedy korepondencja zawiera wyłącznie pomówienia i obelgi jest takim wyjątkiem. Od blogera, którego wyprosiłem za prowokcyjne wpisy pod techniczną notką otrzymałem taki oto czuły list przez PW:
List zaiera ciekawe informacje, do czego jest wykorzystywana poczta wewnętrzna Wariatkowa24. Nietrudno zgadnąć, kim jest owa "zaprzyjażniona blogerka". Nietrudno też odnależć źródło owych oszczerstw oraz informacje wskazujące, iż to owe żródło najprawdopodobniej mieszka koło Rybnika, w każdym razie pisało o znajomości z jakimś byłym posłem z tamtych okolic Faktem jest, że ja w Rybniku byłem jeden jedyny raz na wystawie psów rasowych, a zaprzyjazniena blogerka "zapomniała" poinformnować swojego niezbyt rozgarnietego przyjaciela, iż sama rozpowzechniała odległe od Rybnika miejsce mojego zamieszkania. W latach 80-tych byłem leczony z czegoś, co autor listu uznaje za schorzenie, w ośrodku internowania a w ramach leczenia ambulatoryjnego zwalniano mnie z pracy.
Warto dodać, że" żródło informacji" był pierwszym guru technicznym Wariatkowa24 oraz Zespołu Parlamentarnego.
Moi byli zanajomi z resortu prawdy jedynej - nie zajmujcię się mną, bo wasz blogerski oddech śmierdzi trupem i to się nieprzyjemnie rozchodzi. Wasze słodkie tajmnice niech pozostaną między wami.
Michał Jaworski
