Józef K Józef K
1098
BLOG

"Erewan" i "Monastyrka Stara"

Józef K Józef K Rozmaitości Obserwuj notkę 22

Dawno temu mieszkałem przy ulicy Smolnej w Warszawie. Oczywiście oglądałem piłkarskie mecze drużyny Górskiego z wielkimi emocjami. Aby jakoś radzić sobie z tymi stresami odwiedziłem pobliskie "Delikatesy" na Brackiej (na parterze w ówczesnym "Domu Dziecka"), gdzie - jak się okazało - właśnie "rzucili" dostawę ormiańskich koniaków. Nabyłem wtedy parę flasz boskiego (jak się okazało później) trunku pod nazwą "YEREVAN" (pisane po ormiańsku i po rosyjsku). Pamiętam "wozrast swysze 10 let" i moc chyba powyżej 50 %.

No, ten trunek "wymuszał szacunek" - rzadko spotykana cecha. Przede wszystkim odurzał niezwykle intensywnym i bogatym bukietem - po prostu chciało się go dłuuugo wąchać z rozkoszą... aby jednak w końcu posmakować maluteńkim łyczkiem: wtedy uderzał, rzekłbym, swą potęgą i majestatem. Po jakimś czasie znowu węchowe ceremoniały i zachwyty - i znowu łyczek malutki... A jakie cudowne działanie...

I tak udało się jakoś znieść te stresy i emocje rozbudzane przez polskich piłkarzy. Później przypomniałem sobie znowu o "Jerewaniu", ale już zniknął jak sen złoty z polskich sklepów. Został całkiem przyzwoity 5-letni "Ararat", naprawdę zupełnie przyzwoity, i jego obecnie można tu i ówdzie kupić.

Zdarzyło się, że kupiłem flaszę owego "Araratu  piątki" na Litwie dwa lata temu. Coś się tam wypiło i wstawiłem go do kątka w szafce, mówiąc krótko, zapomniałem o nim. Aż dzisiaj, przypadkiem go odkryłem. Co za radosne odkrycie, mówię wam! Został jeszcze karpik w gal z wigilii...


Na odwrocie flaszki jest naklejka z adresem internetowym firmy. Zajrzałem tam z nadzieją, że znajdę ten legendarny "Yerevan". Niestety, to se ne vrati..., owszem, mają 10-letni "Akhtamar", ale czy to jest ta sama klasa? Tudno powiedzieć.

Mówiąc o starych trunkach wspomnę również o znakomitej śliwowicy "Monastyrka Stara", którą kiedyś nabyłem  jeszcze w dawnej Jugosławii, w Belgradzie. Nie mając pojęcia o śliwowicach, kupiłem po prostu najładniejszą i najdroższą flaszę... i rzeczywiście trunek okazał się PRZEDNI, podobnej klasy co wspomniany poprzednio "Yerevan".

Kilka lat temu przyjaciel zaprosił mnie latem, w skwarny dzień lipcowy, na obiad do swej daczy na działce w Nadarzynie. Żona się kurowała w Druskiennikach, taki bidny sam byłem, więc wsiadłem na rower i pojechałem przez las z wielką przyjemnością. Wyobraźcie sobie,  drogi R. wyciągnął z szafki flaszę tej właśnie śliwowicy!!! Okazało się, że on też ją dawno temu kupił w byłej Jugosławii, zachomikował w mieszkaniu za szafą, zapomniał, i odnalazł dopiero po xx latach, przy okazji remontu...

Cóż to była za rozkoszna biesiada! I gdy pod wieczór przyszła pora wracać, wszystko na świecie wydawało się łatwe. Wsiadłem na mojego off-road-owego Gianta ATX840 i ruszyłem przez las ku domowi. Aliści, na tej piaszczystej i pełnej dziwacznych korzeni drodze, były również obszerne, czarne, torfiaste bajora. Jadąc poprzednio je omijałem, ale teraz... no cóż, też starałem się omijać, aż wreszcie wykopyrtłem się W CUDOWNYM NASTROJU w takie czarne bajoro. Wylazłem z tego czarny jak murzyn, ale cały, Giancik też był w porządku, choć też czarny.

Przyjechałem do domu, budząc po drodze niejaką sensację. I od razu: najpierw rower pod pompę, potem ja pod prysznic. Miło było.

Szukałem śliwowicy "Monastyrka Stara" w Internecie. Niestety, bez rezultatu.

Józef K
O mnie Józef K

Józef K.: wszechstronne zainteresowania, zdecydowane poglądy, liberał Kontakt Witryna internetowa

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości