kaminskainen kaminskainen
1033
BLOG

Oj wyszła mi ta jętka... bokiem!

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 6

W końcu po długiej przerwie nadeszła jakże wyczekiwana jętka. Jadę pociągiem na stare śmiecie, by przemierzyć parę odcinków rzeczek płytkich i zarośniętych, a do tego niepozbawionych odcinków z dnem mulistym, jako że właśnie w mule największe jętki (ich larwy) kopią swe tuneliki. Ostrzegano mnie, że jętka w tym roku dziwna i ciężka - woda jest bardzo niska i przejrzysta, ostrożne ryby pochowane w dziurach owada zaczynają zbierać po zmroku i robią to bardzo krótko - ale nic to, pojadę i połowię, tak każdy sobie pomyśli niezależnie od zniechęcających doniesień.

Na pierwszej z rzeczek, gdzie cztery lata temu (tak dawno!) złowiłem jednego dnia cztery piękne pstrągi, jętka nie zawiodła, ale ryby zgodnie z zapowiedzią - siedzą cicho, o ile w ogóle są. Nadmieńmy, że chodzi o pstrągi - te się nie ujawniały, bo płotki to i owszem, jętkę zbierały czy próbowały zbierać, co dawniej byłoby nie do pomyślenia. Dwie nawet złowiłem. Dopiero z samego wieczora ujawnił się jeden pstrąg ale go zepsułem, bo miejsce było arcywredne i nawet nie było w tym mojej winy - po prostu mucha wlazła w patyk i wyszarpując ją z zawady - musowo pstrąga wypłoszyłem. Sprawdza się więc, że pstrągi zaczynają zbierać dopiero po zmroku i robią to przez krótki czas - kuzyn zaliczył parę dni temu w tej właśnie rzeczce ryby 45 i 47 cm - i właśnie już po ciemku, wcześniej nic się nie działo. Jeden pożytek ściśle wędkarski z tej wycieczki, to że się "rozrzucałem", bo pierwsze próby ulokowania muchy w wybranym miejscu były koszmarne - sznur latał po drzewach i tatarakach bez opamiętania, a ja się irytowałem. Ale po paru godzinach wymachów udawało się nie tylko trafiać muchą w wybrane miejsce, to jeszcze unikać wiązania fikuśnych węzełków na przyponie - co jest zmorą początkujących muszkarzy robiących błąd polegających na nieprawidłowym kształtowaniu pętli w postaci tzw. tailing loop...

Drugiego dnia bylimy z kuzynem na najpewniejszej naszej rzeczce jętkowej w dorzeczu - niezbyt liczne pstrągowe zbiórki dały się obserwować przez cały dzień, na "moim" odcinku ujawniło się tak z 5-8 ryb, ale miejsca żerowania wybierały sobie koszmarne - z piędź od zarośniętego brzegu, pod nawisami suchych badyli - nie do sięgnięcia! Normalne, jak woda jest do kostek i kryształ - gdy byłem tam dwa lata temu wody było parę razy tyle, a pstrągom można było normalnie muchę podać - co mi się jednak nie bardzo udawało z innych powodów, które tu przemilczę.

No ale jednego pstrąga skusiłem wszak do brania - musiałem stanąć mu nad głową i ciapać muchą, a jak raz za bardzo "ciapłem" to moja jęta (z żółtej rafii, nutrii i włosa z łapki lepus americanus - bez nielubianego przeze mnie koguta) utonęła - i na taką właśnie utopioną szkodnik wziął! Niestety był pół metra od krzaków i dał w nie nura błyskawicznie, choć próbowałem jego ruch kontrować. No i zerwał na badylach żyłkę 0,20 mm - teraz wiem, że trzeba było użyć 0,25. Kolejne oczkujące ryby po prostu ignorowały sztuczne muchy, były bardzo nieufne - prawdopodobnie i przez skłucie (przez innych wędkarzy), i przez tę niską czystą wodę, i przez niezbyt obfitą rójkę, co skutkowało ostrożnym i wybiórczym żerowaniem w miejsce "orgii obżarstwa" urządzanej przez ryby podczas intensywnych rójek, gdy nawet duże, ostrożne ryby tracą głowę. Tym razem nic z tego. Wspomniany kuzyn Michał zaliczył pstrąga 46 cm - mój mógł być podobny, bo silne było bydlątko... Ale to już tylko gdybania.

Trzeci, ostatni dzień to rzeczka dawno nie odwiedzana i niezbadana pod względem występowania rójek wielkiej jętki i żerowania na nich pstrągów, skądinąd stosunkowo w niej licznych. Niestety odnotowałem tylko bardzo nieliczne spinnery (postaci imago, owady doskonałe), wypatrzyłem dwa stadka nad łąką, nie było żadnych rojów w koronach drzew jak podczas porządnej rójki. Na dodatek elektrownia trzymała wodę zmieniając rzekę w prawie stojący, płytki kanał, choć potem puściła i rzeka znów była rzeką. Zero oczek i oznak życia rybiego. A pamiętam pewien xczerwiec, właściwie to niemal koniec czerwca - gdy była porządna rójka i znajomy wędkarz pochwycił bardzo przyzwoitego potokowca i... wielkiego morskiego tęczaka (coś koło 4 kg) - obie ryby zbierały jętkę! Może wieć porządna rójka jest tam póxniej? Może...

Na wieczór wpadłem jeszcze na bagnistą cofkę, przed laty ponurą i niedostępną - dziś jest tam prawie deptak, ławeczki, takie tam... Trudno uwierzyć w pstrągi, choć kiedyś je tam łowiono. Ale o dziwo jest nienajgorzej z jętką. Około "dziennika" tj. godziny dziewiętnastej trzydzieści widzę ze trzy zbióreczki, choć wątpię czy pstrągowe - raczej były to małe rybki. Nie mam przy sobie muchówki, została w samochodzie - nie chciało mi się już łowić po tych trzech dość jednak smętnych dniach, na dodatek okraszonych obłamaniem końca szczytówki mojej ulubionej ostatnio wędeczki... Nie mam zresztą tej jakiejś nieokiełznanej pazerności na łowienie cechującej prawdziwych maniaków i zapaleńców, w pewnym momencie wolę sobie po prostu popatrzeć na wodę - niezależnie, połowiłem czy przegrałem z rybami, warunkami bądź własną wędkarską niedoskonałością...

Przynajmniej ani razu nie splątałem przyponu tego ostatniego dnia - rozrzucałem się na dobre. Przyda się na resztę sezonu. A kolejne, wielkie jęty będę kręcił już raczej na przyszły rok...

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości