kaminskainen kaminskainen
372
BLOG

Małe odkrycie herbaciane

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 11

Podczas pobytu w Austrii przekonałem się, że nadmierne przywiązanie do garbnikowego naparu zwanego herbatą jest cechą niektórych tylko nacji europejskich, takich jak Polacy i Anglicy (tych drugich wskazał mi Karel Czapek w zapiskach z podróży). W południowej Austrii szafka z herbatami wygląda inaczej - znajdziemy tam lipę, miętę, kilka lokalnych mieszanek typu "10 ziół", owoc kopru włoskiego, anyż... I małą torebkę zielonej herbaty. Kolega był w Mongolii i tam podobnie - pija się napary z ziół stepowych; kolega przywiózł ich do Polski całą pakę i twierdzi, że w życiu już nie weźmie do ust tego paskudztwa, jak mu tam... lipton czy coś (faktem jest, że herbaty parzone w torebkach, nawet te "dobre", smakują po prostu paskudnie). Nasza czarno-herbaciana monokultura (żebyż jeszcze zielona!) odcina nas od dopływu nie tylko nowych, ciekawych doznań smakowo-aromatycznych, od małych lecz wartościowych odmian w życiu codziennym, ale i od cennych składników o dobroczynnym oddziaływaniu, czego najlepszym przykładem dobrodziejstwo płynące z picia lukrecji (dla mnie olbrzymie i niepodważalne) czy tzw. jerby (pijam ją cały dzień w pracy - kawa pita w tych ilościach byłaby już mocno "niefajna").

Już ze dwa lata temu pijaliśmy w domu napar z liścia czarnej porzeczki - bardzo dobry napój, tyle że wymagający ożywienia w postaci miodu i cytryny. Ale wraz z doświadczeniem przyszły nowe pomysły - świetny okazał się liść porzeczki z dodatkiem lukrecji i trawy cytrynowej. A już strzałem w "10" było dodanie porządnej szczypty owoców kopru włoskiego - goście nie mogli się tego nachwalić, choć nie potrafili rozpoznać, co też takiego piją. Tak prawdę mówiąc to wsypałem tam resztkę kopru (tak z pół saszetki), który drzewiej był używany do leczniczych herbatek na kolki dzidzi (działała arcyskutecznie, ale koper nie był jedynym składnikiem). No i to było właśnie to odkrycie - bo naprawdę powstało coś wyjątkowo udanego, choć to tylko 4 pospolite składniki. Pożeczki na litrowy dzbanek sypiemy sporo, lukrecji dobrze rozdrobnionej na oko łyżeczkę, trawy cytrynowej podobnie, koper włoski jak pisałem - no i musi postać trochę pod przykryciem, zamieszane parę razy, wtedy się ładnie zaparzy.

"Materiałem bazowym" dla wielu udanych naparów jest również czerwona tzw. herbata rooibos. Dobrze jej leżą dodatki korzenne, trawa cytrynowa, goździki, mięty, suche owoce leśne. Kolejne surowce, od których można zacząć poszukiwania nowych smaków, to np. suszona przytulia, niecierpek - pospolite tzw. chwasty, a jednocześnie cenne rośliny lecznicze. Świeżo zebrane pachną po prostu "zielskien", ale po zasuszeniu jest już inaczej - durna przytulia czepna okazuje sie wonnym ziółkiem o walorach nie tylko zdrowotnych, ale i aromatycznych, a pospolity niecierpek okazuje się barwić napar na piękny, żółty kolor. Oczywiście klasyką jest mięta - czy jako podstawa, czy domieszka. Na pewno warto potestować trawę zwaną żubrówką. Smaczny i wartościowy jest napar z ostrożenia, lipy, fiołków-nagietków... W swym zapamiętałym żłopaniu garbnika zupełnie zapominamy o rodzimych ziołach - nie będących bynajmniej żadnymi "namiastkami" herbaty, tylko po prostu herbatami - czyli naparami z ziół. Czy to, co dzień w dzień pijemy rano, w biurze, po obiedzie i kolacji, nie jest równie ważne jak to, czego słuchamy, co czytamy i z kim przebywamy? Czy i tutaj monotonia nie okazuje się zabójcza? Czy i herbaty nie stanowią istotnej okrasy życia, pożywki dla zmysłów i nawet wyobraźni? Ano, stanowią, stanowią...

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości