kaminskainen kaminskainen
398
BLOG

Reszta jest hałasem

kaminskainen kaminskainen Kultura Obserwuj notkę 4

Czytam sobie potężną a fascynującą cegłę o muzyce współczesnej (poważce) pt. Reszta jest hałasem. Słuchając XX wieku Alexa Rossa. Autor "uknuł" sobie wspaniałą, misterną budowlę w całości poprzerastaną informacjami ciekawymi, niesztampowymi, przeczącymi utartym stereotypom np. na temat Schoenberga, którego zdjęcie portretowe chętnie bym sobie w domu, pod wpływen tejże lektury, wywiesił. Korzystał z masywnego zasobu mało znanych źródeł typu wspomnienia, zapiski, listy itd. z których wyłaniają się odkłamane, zrekonstruowane portrety głównych bohaterów XX stulecia - wspomnianego Arnolda (Ross pisuje swoim bohaterom po imieniu - co nie zgrzyta, bo przez swoje wnikliwe studia doszedł do rodzaju zażyłości z nimi), Igora Strawińskiego, Sibeliusa, Weberna, Ivesa - i późniejszych, a także tych mniej "flagowych" a istotnych.

Praca ma charakter potężnego kompendium - nie tyle z jakąś myślą przewodnią na kształt tezy, co z wieloma wiodącymi wątkami, powracającymi jak tematy w symfonii - wciąż w nowych ujęciach, tonacjach, rejestrach i orkiestracjach. Nie jest pisana z określonej perspektywy - jeśli już to z takiej, by oddać każdemu "maksimum sprawiedliwości". Także wzgardzonej przez awangardę publiczności, która doceniła i uwielbiła bardzo oryginalną i wartościową muzykę Sibeliusa, cichego bohatera pierwszej połowy stulecia - wzgardzonego przez "adornowców", uznanego przez awangardę za syninim kiczu i tandety. Do Adorna i jego kliki autor odnosi się zresztą z ironią - ale niepozbawioną życzliwości. Naprawdę przyjemnie jest przeczytać że Arnold, gdy któryś z jego uczniów zaatakował Sibeliusa, powiedział stanowczo: on jest urodzonym kompozytorem. Arnold darzył zresztą atencją także Gerschwina - który z kolei interesował się jego muzyką, a operę-musical Porgy and Bess wzorował na dziełach Albana Berga. Gerschwin znał twórczość Schoenberga i Berga głęboko - podczas gdy w rodzimym, popularnym opracowaniu nt. Arnolda nie posądza się go choćby o możliwość takiego zrozumienia. Dla muzykologa Gerschwin, jako kompozytor dzieł "lekkich", po prostu nie może nic z Scheonberga "zrozumieć" - do tego jest zdolny jedynie, no właśnie kto? Muzykolog z Warszawy? Nasuwa się jedno na usta: rozwalcie to getto, bo nie zdzierżę... Schoenberg i Gerschwin byli kolegami-kompozytorami, wzajemne zainteresowanie i życzliwość były dla nich naturalne!

Ciekawa jest pewna ogólna uwaga dotycząca przedmiotu opracowania jako całości. Autor określa go (muzykę współczesną, poważną) mianem rozległego, niezasymilowanego podziemia kulturowego. Jest to po prostu żywioł nieokiełznany - czyli zywioł po prostu! A więc zatem nie jest to nawet owa "wisienka na torcie" dla kogoś pragnącego doprowadzić swe koneserstwo i snobizm do ostatecznej rafinacji; raczej otwarty ocean, pełen kipieli i raf - być może ostatnia taka dyscyplina artystyczna, która się nam ostała. Tylko dla śmiałków - począwszy od tego, że w wieku, powiedzmy, 17 lat, jest się jedynym człowiekiem w okolicy oddającym się temu dziwactwu. Chcesz iść dalej? Pogódź się z tym, że będziesz "wyrzutkiem", dziwakiem, nerdem, nosorożcem - a może nawet ciotą. Współczecha bowiem bywała nazywana i "sztuką dla ciot", co autor skwapliwie odnotowuje. Miano to nie było zresztą całkowicie bezzasadne - kompozytorzy "tej" proweniencji stanowią nieproporcjonalnie duży odsetek pośród najważniejszych postaci (u nas choćby Szymanowski) - choć trafiają się także okazy "zdrowia i krzepkości", jak Ives. Wiele jest także o Żydach i Murzynach; ci drudzy w USA przez jakiś czas dobijali się do wrót "białej" współczechy, ale bardzo jeszcze wówczas silny i ugruntowany rasizm wypychał ich do muzyki "rozrywkowej", do której kolejne pokolenia czarnoskórych kompozytorów, muzyków i aranżerów szły już prostą drogą, pomijając filharmonie. A jednak "czarnych" dzieł symfonicznych i klasycznych powstało więcej, niż by się człowiek spodziewał. Jeden z tych odrzuconych (przez białych) kompozytorów był uczniem Dworzaka - który, jako czlowiek pochodzący ze wsi, nie miał zadnych uprzedzeń: po prostu widział w drugim człowieku - człowieka.

Jednym z wielu zabawnych sformułowań autora jest to dotyczące Luigiego Nono: był tak zagorzałym wielbiciemel Schoenberga i jego metod, że nie zawachał się nawet poślubić córki Arnolda, Nurii...

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura