CMJPII CMJPII
250
BLOG

Po prostu święty

CMJPII CMJPII Religia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

W kwietniu 2014 r. Kościół powszechny i Kościół polski przeżywa to, na co czekał od kwietnia 2005 r., kiedy umierał Jan Paweł II – na kanonizację papieża Polaka.

Dwa przyjęte w kulturze katolickiej określenia – „błogosławiony” (beatus) i „święty” (sanctus) – w gruncie rzeczy oznaczają to samo: wskazują na człowieka zbawionego, który już cieszy się pełnią życia w Bogu po tamtej stronie czasu. Ludzi zbawionych jest wielu, o czym świadczą wzmianki w Objawieniu św. Jana (zob. m.in. Ap 7, 4.9). Jako katolicy wspominamy każdego roku ich wszystkich, w ogromnej większości nieznanych nam z imienia, w zbiorową uroczystość Wszystkich Świętych (Sollemnitas Omnium Sanctorum) w dniu 1 listopada. Tworzą oni Kościół tryumfujący, a więc ten, który pomyślnie przeszedł próby doczesnego żywota i wyzwolony z okowów naszej czasoprzestrzeni, znalazł się w bezpośredniej bliskości Boga, aby wiecznie kontemplować Jego istotę (stan ten nazywa się w teologii wizją uszczęśliwiającą – visio beatifica).

Co decyduje o tym, że Kościół spośród wielu zbawionych wyróżnia niektórych, wynosząc ich podczas publicznych uroczystości do chwały ołtarzy? Niewątpliwie przesłanką do beatyfikacji i kanonizacji jest zamysł, aby życie konkretnego człowieka, jego wiarę i postawę, ukazać jako wzór dla ogółu wierzących lub określonej ich kategorii (małżonków, zakonników itp.). Innymi słowy, święty czy błogosławiony jest niczym świeca wyjęta spod korca historii i umieszczona wysoko na stopniach chwały, aby stamtąd oświetlała drogi żyjących i wskazywała na wiekuistą chwałę samego Boga (por. Mt 5, 14-16; Mk 4, 21; Łk 8, 16). „Kanonizując niektórych wiernych, to znaczy ogłaszając w sposób uroczysty, że ci wierni praktykowali heroicznie cnoty i żyli w wierności łasce Bożej, Kościół uznaje moc Ducha świętości, który jest w nim, oraz umacnia nadzieję wiernych, dając im świętych jako wzory i orędowników” (Katechizm Kościoła Katolickiego, 828).Można też powiedzieć, że beatyfikacja i kanonizacja są aktami o charakterze społecznym, które współtworzą dobro wspólne Kościoła pielgrzymującego po ziemi. Drugorzędne znaczenie ma fakt, że te dwa rodzaje aktów różnią się pod pewnymi względami historycznymi i kanonicznymi.

 

Dlaczego on?

Dlaczego właśnie Karol Wojtyła zostaje ukazany przez Kościół jako wzór do naśladowania dla obecnego i przyszłych pokoleń katolików? Napisano tysiące artykułów i książek, przeprowadzono mnóstwo wywiadów dziennikarskich, nakręcono wiele filmów dokumentalnych i fabularnych, próbując na to pytanie udzielić odpowiedzi.

Odpowiedzi te wypadają rozmaicie, raz mniej, raz bardziej przekonująco, ale wszystkie razem świadczą o tym, jak bogaty w warstwy znaczeniowe jest życiorys i pontyfikat Jana Pawła II. Trudno go w pełni zrozumieć, opisać i ocenić, zwłaszcza z krótkiego dystansu czasowego. Toteż spróbujmy się skupić jedynie na kilku wybranych wątkach, nie pretendując do wyczerpania tematyki. Będzie to nasza próba odpowiedzi na pytanie, co Kościół chce przedstawić wiernym jako wzorzec do naśladowania w osobie polskiego papieża-świętego.

 

Człowiek Boży

Święty to przede wszystkim „człowiek Boży”. Polski Papież był taki już tutaj, na ziemi. Kroczył zawsze w świetle Bożej łaski, a zarazem Bożej prawdy i związanych z nią wymogów. Nie lękał się okazywać ufności w Opatrzność we współczesnym świecie, który relację z Bogiem zamienił na niepewną pewność dowodów naukowych, materialnych zabezpieczeń i własnych planów na przyszłość. Papież nie wahał się również otwarcie głosić życiowych wymagań w imię chrześcijańskiej nauki moralnej, chociaż nie wszystkim się to podobało i nie wszyscy potrafili czy chcieli to zrozumieć.

Człowiek Boży emanuje prostotą, albowiem proste są drogi Pana. Prostota zaś charakteryzuje się tym, że wszędzie jest u siebie i potrafi nawiązać bliski kontakt z istotą ludzką wszelkiego gatunku i pokroju. Dlatego garnęli się do Jana Pawła II wszyscy ludzie, bez względu na swój stosunek do Pana Boga: katolicy, co oczywiste, ale także chrześcijanie różnych odłamów, wyznawcy innych religii, wreszcie sceptycy i niewierzący. On sam chętnie i otwarcie przyjmował każdego bez wyjątku, choć dawało się zauważyć, że szczególnie serdecznie traktował młodzież, cierpiących, dzieci, ubogich. Był z nimi naprawdę, z potrzeby serca, nie na pokaz – i oni to nieomylnie wyczuwali. Dawał żywy przykład tego, jak należy w swoim życiu urzeczywistniać odpowiedź na ewangeliczne pytanie: „Kto jest moim bliźnim?” (Łk 10, 29). Zwiemy to chrześcijańską miłością.

 

           Niestrudzony głosiciel słowa

           Biskup Rzymu na mocy swojego urzędu jest powołany do tego, żeby autorytatywnie przekazywać światu orędzie Chrystusowe – zawsze aktualne orędzie Bożego słowa i miłosierdzia. Jan Paweł II czynił to w sposób wyjątkowo zaangażowany i aktywny. Zdaje się, że nieprzypadkowo został wyniesiony na tron papieski w epoce nadzwyczajnego rozwoju środków masowego przekazu (prasa, radiofonia, telewizja, ostatnio też internet), a także szybkiej komunikacji lotniczej. Dzięki temu mógł dotrzeć ze swoim przekazem dosłownie w każdy zakątek ziemi – oczywiście, przekazem nie „swoim”, tylko katolickim, to znaczy „powszechnym” (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 830-831). Jan Paweł II pokazał, jak w XX i XXI wieku należy realizować Jezusowe polecenie: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16, 15).

           Karol Wojtyła, zwany „papieżem mediów”, nie uprawiał gwiazdorstwa i nie szukał popularności, chociaż niektórzy mu to zarzucali, utrzymując, że próbuje uwodzić tłumy za pośrednictwem mediów masowych. Na te zarzuty trafnie odpowiedział w jednym ze swoich artykułów Henri Tincq, francuski watykanista z dziennika „Le Monde”: „Ten człowiek mediów był przede wszystkim osobą uduchowioną. Kardynał Lustiger zwierzył nam pewnego razu: «Nie można zrozumieć tego człowieka, jeżeli się nie wie, że co najmniej trzy godziny dziennie spędza na modlitwie. Wszystkie najważniejsze decyzje podejmuje nie w gabinecie, ale w kaplicy»”. Tincq wymienia miejsca, w których widział modlącego się Jana Pawła II: Lourdes, Fatima, grób ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie, wypełniony ludźmi plac Męczenników w Bejrucie, Getsemani, Gdańsk, Gniezno, Częstochowa, Wzgórze Krzyży na Litwie... Francuski watykanista na podstawie własnych obserwacji konkluduje: „Kto widział go w biednych dzielnicach, pośród dzieci, starców, kalek, nigdy nie będzie uważał, że on uwodzi media”. Tę postawę nazywamy wiarą.

           

Pielgrzym do wieczności

Żyjemy w epoce i kulturze, która nie chce pamiętać o nadprzyrodzoności i aby tę chroniczną niepamięć utwierdzić, parasolem samowiedzy i samozadowolenia przesłania nieboskłon pełen transcendentnych punktów orientacyjnych. Filozofowie i teologowie wymyślili różne nazwy na określenie tego dziejowego fenomenu: „sekularyzacja”, „laicyzacja”, „odczarowanie” (Max Weber), „śmierć Boga” (Fryderyk Nietzsche). Jan Paweł II, wznosząc się ponad wszelkie naukowe diagnozy i potoczne doświadczenia, na nowo pokazał światu, że istnieje i ma znaczenie sfera nadprzyrodzona, boska, która jest właściwym źródłem i domostwem człowieczeństwa. Można by powiedzieć, że ponownie odkrył ten nieco zapomniany dzisiaj ląd, odsłaniając przed współczesnymi ich autentyczne, odwieczne przeznaczenie. Przez to stał się nie tylko głosicielem, ale i żywym świadkiem Boga. Czynił tak do samego końca, do czasu swojej choroby i śmierci, którą oglądał cały świat. Papież jak gdyby w ostatniej jeszcze chwili swojego życia doczesnego chciał powiedzieć, że umiera się tylko dla ziemi, aby żyć dla wieczności. Wysyłał nieprzerwane sygnały mówiące o chrześcijańskiej nadziei.

 

           Co pozostanie?

Kościół Rzymskokatolicki w akcie beatyfikacji lub kanonizacji ukazuje wszystkim wiernym nowy wzorzec nadzwyczajnych cnót chrześcijańskich. Powyżej powiedzieliśmy o trzech, którymi charakteryzował się Jan Paweł II: miłości, wierze i nadziei. Polski Papież sugestywnie pokazywał, jak należy te naczelne wartości ewangeliczne rozumieć i praktykować w warunkach współczesnego świata.

Na zakończenie postawmy jeszcze jedno, może najważniejsze pytanie: Co nam z tego wszystkiego pozostanie? Co przechowamy w naszych domach i sercach oprócz sentymentalnych wspomnień osobistych i zbiorowych, efektownych albumów o pielgrzymkach papieża do Ojczyzny, pożółkłych dodatków do gazet, błyszczących kalendarzy z jego portretami oraz długich przemówień utrwalonych na płytach kompaktowych? Co kupimy od Karola Wojtyły oprócz wadowickich ciastek z kremem, jego dowcipnych wypowiedzi i filuternych uśmiechów?

Jest aleja w Warszawie nazwana imieniem polskiego papieża. Długa i szeroka, stanowi jeden z głównych ciągów komunikacyjno-handlowych stolicy. Ludzie przychodzą tam w dniu 2 kwietnia, aby na chodnikach ustawiać zapalone znicze, tak jak pamiętnego roku 2005, kiedy umarł papież. Tak trzeba – przecież to stołeczna aleja Jana Pawła II. I rzeczywiście tak bywa od święta. A na co dzień? Na co dzień jest to warszawska ulica czerwonych latarń (oczywiście na naszą, nadwiślańską miarę), przy której na pewnym odcinku skupiły się placówki rozrywkowe w rodzaju sex-shop i go-go, nie wspominając o sklepach całodobowych z alkoholem. Może się o tym naocznie przekonać każdy, kto jedzie tramwajem albo samochodem np. od dworca Centralnego na Żoliborz. Chyba nic nie świadczy wymowniej o tym, jaki jest nasz zbiorowy, uśredniony stosunek do świętości, którą niestrudzenie pokazywał i przekazywał Jan Paweł II.

Ale może przesadzam. Przecież tak lubimy słuchać o naszym papieżu.

Paweł Borkowski.

Autor jest doktorem filozofii (UKSW). Publikował w miesięczniku "Nasz Głos", kwartalniku "Społeczeństwo" oraz tygodniku "Najwyższy czas!".

CMJPII
O mnie CMJPII

Co niepowtarzalnego wniósł "Słowiański papież" w dzieje Kościoła, Polski i świata? Jak widzą go świadkowie pontyfikatu, a jak ludzie, dla których Jan Paweł II jest już postacią historyczną? Jakie elementy nauczania Karola Wojtyły pozostają ważne dzisiaj i wciąż domagają się realizacji? Czym była specyficzna janopawłowa duchowość? Zapraszamy do dyskusji...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo