Poniedziałek. Moje obawy były jak się okazuje niepotrzebne. W szkole był apel. Wiki jak co miesiąc otrzymała certyfikat, tym razem złoty (w szufladzie ma ich w sumie 21, byłoby ich więcej ale niestety niektóre zgubiła). Wszystkie oczywiście wypisywane przez Panią Anię, więc nie mogła nie znać postępów Wiki. Ostatnie trzy miesiące certyfikaty złote:
- marzec: język polski, matematyka, język angielski, język niemiecki, plastyka, religia
- kwiecień: religia, język niemiecki, przyroda
- maj: język polski, matematyka, historia, przyroda, język angielski, język niemiecki
Zasada przyznawania jest następująca:
- każdy nauczyciel wybiera jednego albo dwóch swojego faworytów - uczniów którzy wykonałi największe w danym miesiącu postępy
- za jeden przedmiot, z którego uczeń jest wybrany - uczeń otrzymuje brązowy certyfikat
- za dwa przedmioty, z którego uczeń jest wybrany - uczeń otrzymuje srebrny certyfikat
- za trzy przedmioty, z którego uczeń jest wybrany - uczeń otrzymuje złoty certyfikat
Niby tylko certyfikat. Niby tylko papier, a po każdym rozdaniu w klasie podczas uroczystości na apelu, dzieciaki na ten temat rozmawiają.Wiki miała sześć przedmiotów już w marcu, a jakimś cudem klasa dowiedziała się o tak wielu przedmiotach na certyfikacie dopiero za ten przyznany teraz, za maj.
- Pokaaaaa!
- Jak to zrobiłaś! To niemożliwe!
- Zobacz Andrzej! Znowu Wiki z Tobą wygrała!
Wiki chyba w końcu zdała sobie sprawę, że zyskała autorytet w klasie i to zarówno wśród tych dzieciaków, którzy ją lubili wcześniej jak i tych, którzy rywalizowali, a nawet tych, którzy poniżali. Zobaczyła autentyczny podziw w oczach Konrada, który ją kiedyś kopnął w plecy. Doszło do tego, że tak jak kiedyś miała ochotę odejść z tej klasy (by jednocześnie się zapierać, że "da radę" i nie chce jej zmieniać). Tak teraz czuje się zintegrowana z klasą i nawet jej żal odchodzić.
Jednej rzeczy nadal nie rozumiem. Jak to możliwe, że klasa może Wiki zaakceptować (nawet taką inną), a Pani Ania nie. Mimo tego, że dwa razy zgłosiła Wiki do certyfikatu w ciągu tych trzech miesięcy, tj. za marzec i za maj, to znowu nie wypowiedziała w klasie na temat Wiki ani jednego słowa. Jakby Wiki nie było. Za to znowu opowiadała w superlatywach o innych, w tym - o mamie Bogdana: "Jak ja ją lubię".
Barbie napisał:
- Co do umiejętności pedagogicznych i autorytetu. Dzieci i studenci to świetni (i okrutni) obserwatorzy. Albo ma się u nich autorytet, albo nie. A wyczuwają świetnie, kto jest wart ich szacunku, a kto nie. I wcale nie muszą się nauczyciela bać.
A ja podpisując się pod tą wypowiedzią obiema rękami (jak Arkadiusz Jadczyk), pozwolę sobie jeszcze uzupełnić ją o jeszcze jedno. Dzieci wyczuwają też życzliwość lub nieżyczliwość.Wiki dokładnie poczuła zadowolenie Dyrektora, gdy wręczał jej ten certyfikat i gratulował. Poczuła, że gratulacje były szczere. I tak samo czuje, że.Pani Ania jej nie lubi.
A jeszcze bardziej podpisuję się pod wypowiedzią TO BE...
- Jestem ZA każdą dodatkową lekcją, za każdą pomoc dziecku, naprowadzanie go, zachęcanie do nauki i sprzyjanie z wszystkich sił.
I takie też jest moje zdanie na temat pomagania w lekcjach. Robienie za kogoś jak najbardziej nie, ale wspieranie ("dasz radę"), odpowiadanie na pytania, podpowiadanie nowych metod rozwiązywania zadań (choćby metod proporcji), czy pokazywanie nowego świata - jestem ZA.
Na zakończenie, jako ciekawostkę wrzucam fotkę z wczoraj rano, widok z mojego okna (można kliknąć by powiększyć):