Sytuacja jest trochę więcej niż poważna, bo walec unijny ruszył i chociaż to złom to jednak szybkość swoją ma.
Jakimś niezwykłym dziełem sił tajemniczych zostaliśmy wyznaczeni do przewalcowania i chociaż maszyna spróchniała to zapierdziela w naszą stronę błyskawicznie.
Najpierw rozpoczęli zabawę rolnicy na dalekim zachodzie i tam takie jajca odpierdzielali, że nasi rolnicy, obserwatorzy i społeczeństwo z wrażenia przysiadło. Wszyscy mówili, że nowe jedzie, więc nasi rolnicy też chcieli pojechać i pojechali.
Jaka jazda była wczoraj, opisywać nie trzeba, ale w międzyczasie do jazdy dołączyli operatorzy walca UE. Jak takie coś jedzie to wszyscy niezorientowani myślą, że to tylko tak zapierdziela i nawet zabawne jest. Tym bardziej że za walcem zapierdzielają nasi politycy i szeroko pojęta klasa wybrańców narodu.
Na dalekim zachodzie wszystko wraca na wywalcowaną drogę, a u nas z bliskiego wschodu najlepszy przyjaciel naszego Andrzeja informuje nas, że czuje się obrażonym. Na wszelki wypadek obrażony złożył pismo do operatora UE o przedłużenie umowy handlowej Ukrainy z UE. Media ukraińskie uprzejmie poinformowały, że:
Napisano list do Komisji Europejskiej i poproszono, aby UE nie zwlekała i do końca miesiąca zorganizowała spotkanie robocze w sprawie przedłużenia umowy o „bezwizowym transporcie” z udziałem wszystkich zainteresowanych krajów. Są kraje, o których wiemy na pewno, że zgadzają się na przedłużenie umowy, nie mają żadnych zastrzeżeń. Są kraje, z których otrzymano uwagi do porozumienia. Wszystkie pozostałe kraje ich nie posiadały i zgodziły się ze stwierdzeniem, że porozumienie to przyczynia się do rozwoju gospodarki w Unii Europejskiej.
Sprawa jest więc wstępnie omówiona i jedynymi, którzy rozwijać się nie zamierzają to Polska, Węgry i Słowacja co jest dla wszystkich zrozumiałe, bo kraje bałtyckie i Francja są za pełnym i nieograniczonym rozwojem. Wprawdzie my też jesteśmy krajem bałtyckim, ale mogą nam zabronić dostępu do Bałtyku i nowy rząd to przyklepie.
Jak list ukraiński do UE doszedł, to doszła też taka prośba, że to ma być wykonane jeszcze w tym miesiącu. Andrzej się obudził i jak to wszystko przeanalizował, to wiedział, co zrobić. Jest przecież prezydentem Polski i jakieś stanowisko musiał zająć.
Dobrze, że akurat przyjechała Svitlana Mialyk z Ukraińskiego radia Suspilne i Andrzej zaprosił ją, by się zwierzyć. Całość TUTAJ. Decyzja słuszna, bo polskim mediom ufać nie można.
Dobrze, że delikatnie sugerował, że w Polsce jest demokracja, to może nikt nas w nocy nie przylezie zarżnąć. Takie historie już miały miejsce.
To, że dziwnym zbiegiem okoliczności Rada Nadzorcza Grupy Azoty S.A. podczas posiedzenia w dniu 19 lutego br. dokonała zmian w składzie Zarządu Spółki, pisać nie muszę, ale jak Andrzej o demokracji mówił to Ursula von der Leyen i premier Belgii Alexander De Croo pojechali do Antwerpii i na terenie firmy BASF spotkano się z elitą produkującą chemię dla całej kuli ziemskiej. Oczywiście naszej elity z Grupy Azoty nie było, bo dopasowywali dupy do krzeseł i na pierdoły czasu nie mieli. Nic się oczywiście nie stało, bo Ula z Niemiec i Alek z Belgi już w piątek przyjadą do nas i nam powiedzą, co będziemy dalej robili.
Teraz możecie sami zobaczyć, jak ten złom szybko zapierdziela. Czy nasi rolnicy staną przed rozpędzoną maszyną i dadzą radę coś wywalczyć? Andrzej mówił, że pomóc nie może. Gdybyśmy mieli Polskiego premiera, to może by pomógł, a tak zostaliśmy sami. Przepraszam. Z demokracją.