kashmir666 kashmir666
341
BLOG

Rozpieprzyć oświatę

kashmir666 kashmir666 Polityka Obserwuj notkę 12

„Co by tu jeszcze spieprzyć, panowie?” – pytał w piosence Wojciech Młynarski. Nowa władza ambicje i rozmach ma na tym polu bardzo duże. Wkrótce mają się zająć edukacją – choć wbrew cytowanej piosence, zadanie to nie przypadło akurat żadnemu panu, tylko pewnej pani.

Nowa minister edukacji, Anna Zalewska, stwierdziła była właśnie, że pora wyznaczać trendy w edukacji europejskiej, a nie oglądać się na innych. Do pani minister mam niniejszym taką uwagę: spóźniła się pani. To się już wydarzyło.

„Wszyscy wiedzą”, że reforma edukacyjna Handkego, która m.in. wprowadziła gimnazja, była, „jak wszystkie reformy rządu Buzka, do dupy”. (Nie)stety, brutalnie przeczą temu nagie fakty. Polska w dziedzinie edukacji na poziomie szkolnym osiągnęła w ostatniej dekadzie oszałamiający sukces, budząc światowy podziw i stając się wzorem dla wielu innych krajów, w tym dla USA.

Amerykańska dziennikarka i pisarka Amanda Ripley w bestsellerowej książce The Smartest Kids in the World, and How They Got that Way opisuje m.in. fenomen sukcesu edukacyjnego takich krajów jak Polska, Korea i Finlandia, zastanawiając się, jak to możliwe, że polskie dzieci, mimo wielokrotnie mniejszych nakładów na oświatę w porównaniu z jej rodzimymi USA, wykazują o tyle lepsze wyniki w nauce.

W prestiżowym rankingu PISA Polska znajduje się w absolutnej światowej czołówce, w UE ustępując jedynie wspomnianej Finlandii, poza tym w poszczególnych dziedzinach jeszcze Estonii (matematyka i nauki przyrodnicze), Holandii (matematyka i nauki humanistyczne) oraz Austrii (nauki humanistyczne).

Ważniejszy od samego wyniku i pozycji w rankingu jest tu jednak postęp, w przypadku Polski zupełnie spektakularny, licząc dekadę 2003-2012. Jak widać z rankingu, z wyprzedzających Polskę krajów jedynie Estonia zaliczyła polepszenie wyniku, choć znacznie słabsze niż Polska. Reszta to raczej spadki bądź niewielkie wzrosty.

Na sukces złożyło się zapewne wiele czynników (o których pisze wspomniana Ripley we wspomnianej książce), nie da się jednak zaprzeczyć, że są one głównie efektem właśnie wspomnianej reformy Handkego. Od kilkunastu lat polska edukacja szkolna działa nadspodziewanie dobrze – a jak coś działa dobrze, to się tego nie rusza.

Poza likwidacją gimnazjów, nowa władza – ulegając bardzo głupiej, populistycznej presji ‚obywatelskiej’, de facto będącej pomysłem jakiejś jednej nie wiedzieć czemu zacietrzewionej kretynki – ma w planach również ekspresową likwidację „obowiązku szkolnego 6-latków”.

Nie trzeba być fachowcem od oświaty, żeby dostrzegać szereg absurdów i problemów, jakie spowoduje nagłe cofnięcie niedawnej reformy:

1. „Martwy rocznik”: dzisiejsze 6-latki w ogromnej większości chodzą do szkoły, zatem od września nie miałby kto zasilić pierwszych klas. Naprędce wymyślony pomysł, że na życzenie rodziców obecni pierwszoklasiści mogliby powtarzać klasę, jest tak głupi, że nawet nie wiem, jak go skomentować. „Piotrusiu, wiem, że jesteś zdolny, ale będziesz powtarzał pierwszą klasę, musisz pożegnać swoich przyjaciół, aklimatyzować się na nowo, wynudzić przez rok, żeby pani minister nie miała kłopotu – bo my głosowaliśmy na PiS i bardzo lubimy naszą panią minister”. Ach, i warto jeszcze dodać, że „powtarzać klasę” można i bez reformy edukacji, zawsze było można, jest to nawet banalnie proste. Jak ktoś nie wie jak to zrobić, niech zapyta dowolnego znajomego 7-latka.

2. Kwestia dzisiejszych pięciolatków – dziś chodzą do obowiązkowej „zerówki”, w której odbierają wstępną edukację przygotowującą ich do szkoły. Teraz po jednej zerówce trafią do drugiej, co da podobny efekt, jak powtarzanie klasy. Co więcej, będzie to rocznik, który obowiązkowo chodził dwa lata do przedszkola, gdy wszystkie inne tylko jeden.

3. Kwestia przedszkoli. Media trąbią od wielu lat, że w Polsce istnieje wielki problem z miejscami w przedszkolach publicznych (we Wrocławiu istnieje na przykład taki fenomen, że corocznie w pewnym miesiącu, tuż przed terminami zapisów do przedszkoli, populacja miasta nagle krótkotrwale rośnie o kilkadziesiąt tysięcy – powodem jest nagminne meldowanie się ludzi okolicznych gmin, którzy mają dzieci w wieku przedszkolnym, do znajomych z Wrocławia, żeby załapać się na miejsce w miejskim przedszkolu, bo jest to tam znacznie łatwiejsze niż na prowincji). Te same media podobnie trąbią, jak to, olaboga, tu i ówdzie zamyka się szkoły, bo brakuje uczniów. No i na to wszystko wprowadza się „reformę” drenującą potężną populację dzieci ze szkół do przedszkoli, wprowadzając w tych ostatnich dodatkowo dwa obowiązkowe roczniki – 5-cio i 6-cio latków.

To główne problemy, ale jest ich więcej. „Wolny wybór” wieku, w którym dziecko ma iść do szkoły, stawia rodzica de facto przed decyzją już wtedy, kiedy dziecko ma 4 lata, bo trzeba zaplanować jego edukację przedszkolną w zależności od wieku posłania do szkoły. Sam zaś pamiętam, jak istotne w dziecięcym wieku jest, jaką się ma pozycję w klasie, a ta mocno zależy od rosłości danego dziecka. To sprawia, że zupełnie inną decyzją jest posłanie 6-letniego dziecka do 1-szej klasy, jeżeli pozostali uczniowie też mają po 6 lat, niż kiedy są mieszanką 6-cio i 7-mio latków – bo wówczas swoją ‚zdolną pociechę’ skazuje się na bycie wśród ‚tych mniejszych’ przez całą podstawówkę.

Reasumując – nasza nowa, wybitnie destruktywna władza, w swoim szale „odwróćmy wszystko, co zrobili poprzednicy”, za chwilę załatwi nam kryzys w oświacie wczesnoszkolnej i przedszkolnej, a długofalowo zapewne nagłą recesję po czasach znakomitej passy w edukacji szkolnej polskich dzieci.

kashmir666
O mnie kashmir666

...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka