kicur kicur
110
BLOG

Janek

kicur kicur Kultura Obserwuj notkę 5

Janek obudził się rano. Był piątek, najsłodszy dzień tygodnia – ostatni dzień pracy pełen oczekiwania na wolne. Do pracy szedł lekkim krokiem, pozdrawiając prawie wesoło swojego sąsiada, który już od samego rana malował ostatnia ścianę swojego niedawno wyremontowanego domu. Jeszcze tylko plot (stary niedawno zabrano na złom, z metalu był) i podwórko sąsiada będzie wyglądało lepiej, niż to Janka.

***

 

Noc dobiegała końcowi, powoli dniało. Janek starał się iść po chodniku, który ostatnio dorobili do i tak wąskie, wiejskiej ulicy, która prowadziła do jego domu.

Wracał z imprezy, nie abstynenckiej imprezy bynajmniej.

 

Gdzieś w brzuchu Janka bujał się wielki balon, ciśnienie na pęcherz rosło z każda chwila. Było mu niedobrze.

Albo się odleje, albo porzygam – pomyślał i widząc już swój dom, nie mogąc jednak do niego dobiec, wbiegł na podwórko sąsiada, rozpiął spodnie, i oprawszy się o ścianę pozbył się wielkiego balona w brzuchu. Zapach ciepłego moczu przyprawił go o jeszcze większe mdłości, lewa dłoń obrodził sobie o lepka jeszcze nieco farbę.

 

***

Następnego dnia wydarzenie to Janek pamiętał jakby przez mgle. Zapomniałby o nim pewnie zupełnie, gdyby nie ogromny tłum, który zebrał się – z jakiegoś jemu nieznanego powodu – pod domem sąsiada. Wokoło miejsca, gdzie poprzedniego dnia Janek przelał z ulga kielich goryczy, stały teraz starsze panie, jeden dziadek i jego wnuczek.

 

  • Widzisz, wnusiu! Przypatrz się!

 

W tym momencie do Janka podbiegł sąsiad, z daleka już krzycząc:

 

  • Cud, cud! Matka Boska ukazała się na ścianie mojego domu?

 

  • Sama… – wyjąkał zaczerwieniony Janek – Sama Matka Boska?

  • Nie! Z Dzieciątkiem Jezus!

kicur
O mnie kicur

Aber ich habe nichts zu Benennen, alles hat einen Namen, und was keinen Namen hat, das gibt es nicht. Im Gegenteil: es gibt viele Namen für Dinge, die es nicht gibt...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura