Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24
765
BLOG

Zapomniane ofiary tragedii smoleńskiej

Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24 Polityka Obserwuj notkę 55

"Są ciągle ludzie, na szczęście jest ich mniejszość, którzy traktują zwierzęta źle. Można zmienić ustawę o ochronie zwierząt, ale przepisy nie zmienią ludzkich uczuć.  Na szczęście są też takie inicjatywy jak ten plebiscyt, dzięki którym ludzie uczą się, jak powinno się traktować zwierzęta. Im więcej będzie takich spotkań, takich wydarzeń, tym zwierzęta będą w Polsce szczęśliwsze" - mówiła polska pierwsza dama.

To piękne słowa śp. Marii Kaczyńskiej, która, podobnie jak jej małżonek, byli znani ze swojej wielkiej miłości do zwierząt. I to jest chyba jedyna rzecz, za którą prezydencką parę naprawdę ceniłam. Oczywiście, miłość do zwierząt miała swoje granice – dotyczyła wyłącznie zwierząt domowych takich jak psy i koty, bo nieznane mi są inicjatywy byłego prezydenta dotyczące ograniczania lub zakazu przemysłowego chowu krów, świń czy drobiu. No, ale w obecnych czasach, nawet prawdziwa miłość do własnego zwierzęcia jest czymś pięknym i rzadkim.

Dużo pisano o osieroconej Marcie Kaczyńskiej, której smutku nie mogło ukoić nawet 3 miliony odszkodowania za zmarłych rodziców.

Dużo pisano o Jarosławie Kaczyńskim, którego trauma związana z tragedią zaprowadziła prawie, prawie na stanowisko Prezydenta RP.

Prawie w ogóle nie pisano natomiast o osieroconej ukochanej suczce Luli i o kocie Rudolfie zmarłej pary.

Kundelkę Lulę prezydent Kaczyński znalazł w Wielki Czwartek 2000 roku, gdy błąkała się po stacji benzynowej w Mławie i piła  wodę z kałuży. Lech Kaczyński nakarmił ją, a gdy obsługa stacji powiedziała, że psiak od tygodnia błąka się po okolicy, zlitował się nad nią i przywiózł do domu. Na początku była bardzo lękliwa. Bała się ludzi, każdego stuknięcia, każdego nieznanego dźwięku. Od razu została zaakceptowana i przez Molly i przez Tytusa, którzy wtedy mieszkali z Kaczyńskimi. (Molly i Tytus odeszli już do psiego raju). „Teraz jest do nas niezwykle przywiązana. Ale jej największą przyjaciółką pozostaje kotka Molly, z którą uwielbiają razem sypiać.”- wspominała Maria Kaczyńska. Lula znalazła wreszcie dom i kochających właścicieli.

Szczęście Luli trwało bardzo długo, do 10 kwietnia 2010 roku, kiedy z katastrofie smoleńskiej odeszli jej ukochani Państwo. Już jej nigdy nie podrapią za uszkiem, już nigdy nie pogłaszczą po główce. I choćby dostawała już do końca swoich dni same frykasy, mieszkała w najbardziej luksusowych warunkach to nigdy już nie zazna prawdziwej miłości tych, którzy uratowali ją przed głodową śmiercią lub pod kołami jakiejś ciężarówki. Do samego końca będzie nasłuchiwać powrotu swojej ukochanej pani i swojego ukochanego pana…

Lula miała jednak szczęście. Wszak zmarli Państwo nie byli samotnikami, mieli kochającą córkę Martę, kochającego brata Jarosława. Lula znała ich, kiedy często przychodzili do mieszkania w Sopocie i do pałacu w Warszawie. Bawili się z nią, ukradkiem karmili pod stołem. Na pewno odnalazłaby choćby cząstkę prawdziwej miłości w przepełnionych żalem sercach najbliższych. Poza tym miała jeszcze Rudolfa, czarnego kociego kompana gonitw po pałacowych korytarzach. Jakoś się to wszystko ułoży, jakoś dożyje swoich dni w rodzinie swoich ukochanych.

Niestety, psie życie nie zawsze układa się tak, jakbyśmy chcieli. Błąkając się po zimnych korytarzach pałacu Lula na próżno nasłuchiwała znajomych kroków Pani Marty i wujka Jarosława. Dlaczego nie przychodzą mnie stąd zabrać? Dlaczego nie zapną smyczy przy mojej obroży i nie zabiorą mnie z tych cichych, pustych komnat do swojego ciepłego domu? Nie będę ciągnąć na smyczy, obiecuję. Nie będę już grymasić przy jedzeniu. Tylko mnie stąd weźcie. Tylko się mną zaopiekujcie…Wychowałam się w wami, starałam się z wszystkich sił być najgrzeczniejszym kundelkiem pod słońcem. Będę starać się jeszcze mocniej, tylko nie oddawajcie mnie obcym ludziom. Nie rozłączajcie mnie z Rudolfem…

 

Suczka Lula i kot Rudolf Valentino, ulubieńcy Lecha (+61 l.) i Marii Kaczyńskich, którzy mieszkali z nimi w Pałacu Prezydenckim, znaleźli już nowe domy. Kota przygarnęła pracownica Kancelarii Prezydenta, która już wcześniej opiekowała się Rudolfem. Lula zaś jest już w Sopocie, u długoletniego przyjaciela i sąsiada Kaczyńskich Aleksandra Mroza.

http://www.fakt.pl/artykuly,Zwierzeta-prezydenta-znalazly-nowy-dom,70042,0,1,1,0,0,0.html

 

"Dokąd idą psy, gdy odchodzą?
No, bo jeśli nie idą do nieba
To przepraszam Cię, Panie Boże
Mnie tam także iść nie potrzeba

Ja poproszę na inny przystanek
Tam gdzie merda stado ogonów
Zrezygnuję z anielskich chórów
Tudzież innych nagród nieboskłonu

W moim niebie będą miękkie sierści
Nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
Moje wszystkie pożegnane psy"

wiersz Barbary Borzymowskiej

 

 

Jestem magistrem ekonomii. Moja pasja to muzyka barokowa, spacery po lesie i czytanie gazet. Nie gram w golfa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka