Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24
732
BLOG

Cepeliada Singera 2011

Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24 Kultura Obserwuj notkę 13

 

W ostatnią sobotę rozpoczęła się ósma edycja Festiwalu Kultury Żydowskiej – Warszawa Singera 2011 (dla zainteresowanych link pod wpisem). No mnie, w każdym razie, nie zainteresowała. Poszłam tylko w sobotni wieczór na inaugurację Festiwalu w praskim klubie La Playa „Warszawa-Tel Aviv”. Zgodnie z intencjami organizatorów, impreza w La Play’i miała przybliżyć nam, zimnokrwistym Polkom i Polakom, atmosferę śródziemnomorskiego miasta, które nie śpi.

„Tel Aviv przeniesiony nad Wisłę. Zapraszamy uczestników festiwalu na plażę w centrum Warszawy, którą zawładnie gorąca atmosfera Tel Avivu. Każdy, kto tego dnia odwiedzi klub La Playa, przekona się, że Wisła może stać się Morzem Śródziemnym.”

Nie, nie będę znęcać się nad organizatorami i wybitnie żwawymi barmanami z La Play’i, którzy zrobili wszystko aby nie udało mi się upić. No więc powiem tylko tyle – na trzeźwo Warszawa nie stała się Tel-Avivem, Wisła -Morzem Śródziemnym, a La Playa – lokalem, który miałabym ochotę w najbliższym czasie ponownie nawiedzić. Może ja się wolno rozkręcam, nie wiem, ale o 22 impreza festiwalowa się zakończyła, z głośników popłynęła miejscowa, swojska muza (drum’n’bass, latino, disco czy inne gówno – nie znam się), blond tipsiary okupujące bar pisnęły i zaczęła się kolejna edycja festiwalu w klubie La Playa: „Warszawa-Wieś”.

Dobra, do rzeczy - dzisiaj miałam trochę wolnego czasu i chętki, żeby wybrać się na jakąś imprezkę festiwalową. Wracam do domu, szybki prysznic, przebieram się w „cywilne” ciuchy, odpalam internet – okej, o 18.30 mogę być z powrotem w centrum. Przeglądam program Festiwalu – o 18.30 na Próżnej mam do wyboru „Muzykę ze skarbnicy żydowskiej” albo „promocję książki Żydówka Noemi”. Na Pradze konkurencyjne „Duchy i demony w sztuce i wierze żydowskiej”. O 19 mogę wziąć udział w spotkaniu z izraelskim reżyserem filmów dokumentalnych albo obejrzeć „Ziemię obiecaną” Wajdy. Trudny wybór. Naprawdę trudny wybór. Na razie otwieram piwo i sączę. Może jednak Wajda? Nie mogę się zdecydować… O dwudziestej na Placu Grzybowskim „koncert fortepianowy Rana Danka", na Pradze (co oni z tą Pragą, nie boją się?!) heretycki wykład „Gdy żydowski Bóg jest kobietą” i pokaz filmu „Tragedie Niny”. Ooo, FILM, zajebiście. Lukam na opis – „14-letni Nadav jest beznadziejnie zakochany w swojej przedwcześnie owdowiałej ciotce Ninie (Ayelet Zurer)”. Yes, yes, yes! Ślinię się jak Marcinkiewicz i szybko googlam zdjęcia Ayeley Zurer – no proszę, proszę, tak, ten film na pewno może mi się spodobać. Lokalizacja: Klub „Zwiąż mnie” (coraz lepiej!) na ulicy 11 Listopada. Gdzie ta „11 listopada”? Guglam – koło ul. Bródnowskiej. Znowu w Azji! Ludzie, chawerim, powariowaliście z tą Pragą?! Naprawdę myśleliście, że dla historii 14-letniego rozpustnika będę po ciemku tłuc się przez całe miasto i pytać miejscowej ludności gdzie jest klub „Zwiąż mnie”? Kocham Pragie, naprawdę kocham Pragie. Ale to miłość nieszczęśliwa bo nieodwzajemniona.

Otworzyłam drugie piwo. Może w sobotni wieczór będzie ciekawiej? Może w końcu Festiwal zaoferuje coś nam – bezrefleksyjnym przeżuwaczom kultury popularnej, starym duchem, niewykształconym (no bo co to teraz za poziom nauki?) z małych miast (jak Ursynów)? Naprawdę sądzicie, że może nas zainteresować kolejny koncert muzyki klezmerskiej, „czar i kicz a la Kusturica” (sic!) jakiegoś zespołu rosyjskiego albo orkiestra mandolinistów? Wiem, w sobotę na Pradze, w klubie „Zwiąż mnie” będzie „Yiddish DJ” i „DJ Wojcio w żydowskich rytmach”. Pojadę tam. Przygotuję się mentalnie. Obiecam sobie, że nie będę więcej prowokować wzrokiem wspaniałej azjatyckiej młodzieży, pochylę plecy, zgarbię ramiona, wsunę dłonie w kieszenie i nie będę się ostentacyjnie uśmiechać. Ale śmierdzi mi to, śmierdzi mi na sto kilometrów zakamuflowaną cepeliadą. Chyba można było przygotować Festiwal ciekawiej. Zaprosić interesujących, niekoniecznie znanych, żydowskich reprezentantów światowych gatunków muzycznych. Takiego Matisyahu na przykład (z wyższej półki):

 

 

Albo Chulu "Mad Man" & Rasta Lion:


 

Przybliżyć izraelski (tel-avivski przynajmniej) fenomen ostatnich lat, jakim są „tańczący chasydzi”, zakłócający nie tylko duchowy spokój bogobojnym, ortodoksyjnym żydom ale także nieduchowy, fizyczny spokój  tym nieortodoksyjnym Żydom, mieszkającym przy głównych ulicach Tel-Avivu, którzy cenią sobie w nocy sen a nie tańce i imprezy:

 

http://festiwalsingera.pl/

 

Jestem magistrem ekonomii. Moja pasja to muzyka barokowa, spacery po lesie i czytanie gazet. Nie gram w golfa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura