Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
341
BLOG

Opowieść o brudnych skarpetkach i lejącym się piwie

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Z braku miejsc stoję przy oknie. Silny wiatr podmuchami wpada do środka. Huk pędzącego pociągu zatyka uszy. Upalny dzień chyli się ku końcowi. Słońce ni to za chmurami, ni to za mgłą ostatnim spojrzeniem omiata ziemię. Na łąki, na ostatnią tego dnia wyżerkę, wyjrzały sarny. Trochę dalej, między rzeczką a domami, dostojnie kroczy żurawia rodzina.
 
Naprzeciw mnie przy kilkuosobowym stoliku siedzi dwoje młodych ludzi mówiąc zakłopotanemu kelnerowi, że przyjdzie tu większa ekipa i że dużo będą zamawiać. Kelner o przyzwoitym wyrazie twarzy bezradnie zerka w moją (właściwie naszą, bo jest nas więcej oczekujących) stronę. Wie, że nie może ich wyprosić, ale też zachęcać by dopuścili do stolika innych nie ma specjalnie sensu.
 
Owa młodzież zamawia sześć piw i stawia w miejscach, gdzie teoretycznie siedzą ich kompani. Teoretycznie, bo mimo zapowiedzi, nie przychodzi nikt. Mija czas. Dziewczyna chwyta za telefon i głośno nawołuje: no gdzie jesteście?! Szybko, bo miejsca zajmą! W tym czasie kilka osób stojących pod ścianą spokojnie mogłoby się najeść i pójść do przedziałów. Młode towarzystwo też ma miejsca w przedziale, bo przyszli do Warsa bez bagaży.
 
W pewnym momencie pociąg nagle hamuje i piwo rozlane w sześciu szklankach (no, w pięciu, bo jedną przytrzymuje chłopak) majestatycznie zjeżdża w jedną stronę i wylewa się na bluzkę, spodenki, nogi i ręce dziewczyny. Sprawiedliwość jednak istnieje – słyszę komentarz z prawej strony. I to jak szybko – dorzucam. Rodzi się wspólnota wkurzonych głodnych, że muszą obserwować pusty praktycznie stolik.
 
Owa młoda kobieta i jej koleżka wreszcie doczekali się reszty towarzystwa. Młodzi, piękni, pachnący, bezczelni. Modne ciuchy, modne okulary (żadna wada wzroku, rzecz w tym, by modnie wyglądać), modne komórki, tablety, notebooki. Głośna rozmowa o wcześniejszych przygodach i tych czekających ich w Berlinie. Domawiają nowe piwa i powoli sączą. Potem butelkę wina. Takie zamówienie mogliby złożyć do przedziału I klasy, którą jadą. Ale nie, tam nie mogliby poszpanować.
 
Głodne towarzystwo (w tym i ja) pogodzone z sytuacją czeka na innych życzliwych, co się najedzą i ustąpią choć na chwilę miejsca.
 
Powoli robią się miejsca. Swoistego rodzaju kolejka zaczyna się skracać. Jednak nie wszyscy szybko dochodzą do miejsc siedzących. Bo też nie wszyscy siedzący uznają, że warto byłoby tego miejsca ustąpić.
 
Nieopodal siedzi grupa młodych biznesmenów. Głośno konferują o najnowszych problemach gospodarczych Grecji. Ciekawe, z młodymi biznesmenami jest tak, jak z młodymi studentami: ci pierwsi w pociągu, ci drudzy w tramwajach głośno pokazują kim są i co robią.
 
Ci też sączą powoli – soki, wodę i kawę. Choć, trzeba przyznać, jeden z nich zamawia już po raz czwarty coś do zjedzenia. Nie wiadomo, czy głodny, czy w ten sposób ratuje swoje miejsce siedzące. Choć wiadomo co innego – nie jest z biznesmenami. Gdy wchodzi konduktor, a młodzi biznesmeni mówią z drwiną na cały wagon restauracyjny: bileciki, bileciki, ha ha ha – on spogląda na nich nieco pogardliwie. Tak samo, jak oni odnoszą się do konduktorskiej pracy.
 
Przy jednym ze stolików siedzi jakiś profesor (patrząc po wyglądzie) i rysuje. Przybiera mądrą minę i rysuje idiotyczne kółka i kształty. Co chwila spogląda w okno udając, że myśli. Zamawia wodę. Zdejmuje buty (!) i po chwili po części przedziału roznosi się lekki swąd niemytych skarpetek. Zamawia szklankę soku pomidorowego. W obleśny sposób przygląda się atrakcyjnej dziewczynie, która tu przyszła ze swoim dwa razy większym przyjacielem, zapewne też po to, by coś zjeść. Potem zamawia kawę. I tak po trochu co chwila coś. Nic konkretnego. Mógłby ustąpić na chwilę choć miejsca. Nawet tylko tej dziewczynie, która najwyraźniej mu się spodobała. Ale po co?
 
Stoję przy jego stoliku i wykorzystując, że mam dojście do blatu (jedno z krzeseł zostało podebrane przez „berlińczyków”) zamawiam schabowego. Kurcze, dawno nie miałem nań takiego apetytu. Kelner z wielkim znakiem zapytania w oczach pyta mnie: a jak pan będzie jadł? Pokazując stronę bez krzesła, odpowiadam: na stojąco. Tak, pokroję kotleta i zjem na stojąco… Kelner przyjmuje zamówienie. Przyniesioną sałatkę wchłaniam na stojąco, wywołując wyrazy współczucia na twarzach tych, którzy będąc w kolejce przede mną już usiedli. Znacząco spoglądają na profesora.
 
Ten udaje, że nic się nie dzieje. Nagle za jego plecami robi się wolne miejsce, więc siadam i schabowego (rewelacyjnie zrobionego!) zjem jednak na siedząco. Kątem oka widzę jednak, że kolejka – uzupełniona teraz przez nowych czekających – nadal nie zniknęła. By nie być świnią, zjadam pyszny obiad dość szybko, wstaję i wskazuję wolne miejsce kolejnemu z kolejki. Staję w „starym” miejscu, przy profesorze.
 
Ten nadal udaje, że nic się nie dzieje. By tylko nie ustąpić miejsca (kolejka głodnych nadal stoi) otwiera jakąś ulotkę, do kogoś dzwoni, udając niezwykle mądrą konwersację z osobą, którą i tak za kilka godzin spotka. Znowu zamawia wodę. Kelner przynosi nową szklankę chwilowo nie zbierając starych, jakby chciał pokazać swoistego rodzaju kolekcję szklanek człowieka, który zajmuje miejsce tym, którzy naprawdę są głodni.
 
Profesor, by tylko nie ustąpić miejsca do ostatniej chwili, zamawia gorącą zupę w pociągu wjeżdżającym do Poznania, gdzie wysiada. Łapczywie ją zjada i w ostatniej chwili zrywa się do wyjścia – gdy pociąg wtacza się na peron.
 
Wysiadam i ja. Już ciemno, choć na skraju nieba prześwituje wspomnienie mijającego dnia. Robię sobie krótki spacer do najbliższego poza dworcem postoju taksówek. Gdy wchodzę do domu, zapalam papierosa, parzę sobie herbatę i kończę czytać to, co zacząłem w pociągu.
 
Nie, drogi Czytelniku, nie będzie spektakularnego zakończenia. Żadnej sensacji. Nie będzie żadnej błyskotliwej myśli, ani dogłębnej analizy. Po prostu piszę to, bo współczuję Tobie, że natkniesz się na podobną skalę złośliwości, gdy będziesz podróżował po Polsce w trakcie rozpoczętych wakacji. Czego jednak Ci nie życzę…

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości