Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
751
BLOG

Najpierw pier***nij się łeb...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Rozmaitości Obserwuj notkę 15

Katolicy powszechnie żądają szacunku dla siebie i swoich poglądów, zapominając jednocześnie o poszanowaniu innych. Oto Tomasz Terlikowski podzielił ludzi na poczętych naturalnie i poczętych „na szkle za pomocą narzędzi”.
 
To kolejna („Kamienie wołać będą”, Rz, 14 kwietnia 2013r.), po absurdalnej „bruździe dotykowej”, eskalacja katolickiego ataku na in vitro. Szydzą z „produkcji dzieci”, odwołują się do najbardziej absurdalnych określeń, zwyczajnie w świecie szkalując niektórych ludzi, tylko dlatego, że zdecydowali się na in vitro, bądź dzięki temu pojawili się na świecie.
 
Wszelkie debaty o „produkowaniu dzieci”, o „utajonej aborcji”, o „dzieciach Frankensteina”, o rzekomych upośledzeniach neutralnie wyglądają w telewizji lub na papierze, gorzej, gdy odnoszą się do realnych dzieci, które tego słuchają lub o tym czytają. I czują się, co naturalne, gorzej od innych.
 
Co powie Terlikowski i inni katolicy polityczni realnej Zosi, Agnieszce, Ani czy Michałowi – że są gorsze? Dlaczego? A co z duszą? Czyżby dzieci in vitro jej nie mają? Nie będą mogły przyjmować komunii? Zostaną wyrzucone za drzwi kościoła?
 
Wcale nie dziwię się Agnieszce Ziółkowskiej, która na świecie pojawiła się dzięki in vitro – młodej dziś Poznaniance, atrakcyjnej kobiecie, bez żadnej „bruzdy dotykowej” – która ogłosiła, że planuje akt opuszczenia Kościoła katolickiego, nie zgadzając się z tak ostrymi atakami na in vitro, oczekując jednocześnie „na zmianę języka i szacunek w wypowiedziach o dzieciach z in vitro, ich rodzicach i parach starających się o potomstwo tą metodą”. To, według Terlikowskiego, atak … na Kościół.
 
O in vitro debatują dziś ludzie, którzy o biologicznej stronie tego zjawiska nie mają żadnego pojęcia. Napuszczanie jednych na drugich (zwolenników i przeciwników in vitro) jest o tyle obrzydliwe, że dotyczy realnych, żyjących wśród nas, nie będących w żadnej mierze „innymi” ludzi. Wszystko to w imię „miłości do bliźniego”…
 
Mam niekiedy wrażenie, że katolicy polityczni licząc na zwyżkowanie swych notowań w elektoracie bardzo świadomie wywołują emocje i sprowadzają swych zwolenników do okopów tej nowej ideologicznej świętej wojny.
 
Nikt nie broni Kościołowi zachęcać swych wiernych do niestosowania in vitro, ale ten sam Kościół nie ma prawa wrzucać do debaty pogardliwych określeń, które stygmatyzują ludzi. Nie chcę, by dzieci w Polsce uczyły się „inności” w stosunku do poczętych metodą in vitro, nie chcę, by bały się takich dzieci, bądź uważały, że są w czymś gorsze.
 
Terlikowskiemu i jego akolitom dedykuję fragment jednej z piosenek: „Oto nasze lekarstwo – nowy cudowny lek … Najpierw pierd***nij się w łeb”. I to najlepiej jednym z tych kamieni, co to „wołać będą”…

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości