Sejm nie zgodził się na referendum w sprawie posyłania, bądź nie posyłania pod przymusem dzieci w wieku 6 lat do szkoły. Okazało się, że dla posłów PO i PSL jest nie do pomyślenia, żeby to rodzice mogli decydować czy 6-letnie dziecko ma uczęszczać podstawówki, czy dopiero gdy będzie miało 7 lat. Czyli tak, jak to było przez wiele lat, aż do ostatnich pomysłów pani minister edukacji.
I tak już rodzice nie mogą decydować o władzach szkoły, programie nauczania, podręcznikach, o tym który nauczyciel będzie uczył ich dzieci, do której szkoły będą chodzić, na którą godzinę i w wielu innych sprawach. Sfera wolności w Polsce kurczy się, pozostaje więc cieszyć się, że dzieci natychmiast po urodzeniu nie są jeszcze zabierane rodzicom i szkolone w państwowych domach dziecka na ludzi radzieckich i pomyśleć na kogo oddaje się głos podczas wyborów.
Chyba przedstawiłem jednak zbyt optymistyczną wizję. Wydaje się bowiem, że ograniczanie sfery wolności jest tendencją obowiązującą w Unii Europejskiej. Wobec tego nie ma znaczenia na kogo oddamy swój głos, najzwyczajniej ci, którzy będą przy korycie będą musieli zrobić to, co sobie UE życzy a reszta to teatr. Tak to jest, jak żyje się w państwie, które nie jest niepodległe. A UE może nagle życzyć sobie, żeby w całej Unii, w imię dajmy na to specyficznie pojmowanego poszanowania praw człowieka, np. wychowywać uczniów i uczennice na istoty dwupłciowe. I co im zrobisz? Zbliżają się takie czasy, że miejsce normalnych ludzi będzie albo w więzieniu, albo w lesie. Pozostaje uczyć dzieci sztuki przetrwania w terenie, budowy szałasu, uzdatniania wody, ługowania żołędzi itd. Może im się przydać.
