AFORYZMY - autor Zygmunt Jan Prusiński
Budzę Barry White'a by nie zwariować w uschniętej korze drzewa, niech mi zaśpiewa Let The Music Play.
Niech muzyka się rozpościera w mieszczankach zamętu - zamykam drzwi na klucz.
Soczyste zamglenie nieba, nie słychać modłów - iskrzy posag dla obcych.
Występujesz jak gwiazda, umiesz rozmawiać o zatoce gdzie tyle spędziliśmy tam czułych chwil.
Z twego telefonu czuję ciepło, jesteś zatroskana o moje mgły w oknach.
Co za skojarzenie - ty szyszka ja orzech., o takie leśne małżeństwo.
Cieplutko jakoś, porozrzucane szyszki i orzechy otwarte, towarzyszysz na odległość a ja odbieram miłosne sygnały.
Przeglądam zdjęcia, dopisuję na nowo wydarzenia miłosne w Ustce.
Niedziela mija zimowa choć śniegu nie widzę, ale za to ciebie.
Brakuje mi dobrej puenty, może wyrośnie róża w rzece - tak jak napisał poeta.
Ściemnia się jak w książce którą zamykamy do jutra.
Może w karty zagram z bratem, jest mistrzem w brydża - jego puchary stoją dumne.