Kot niniejszego bloga wahał się, czy napisać tę notkę. Mieszanie się w cudze kontakty z Panem Bogiem trąci mistrzem Tartuffe. Świadome tego kocisko postanowiło jednak ubrać się w ornat i ogonem na mszę dzwonić.
A wszystko przez to, że dzisiejszy FAKT poświęcił dwie strony na fotoopowieść o tym, jak bohaterski Prezydent - elekt pomimo upałów znalazł czas, by uczestniczyć w niedzielnej mszy (TU). Na jednym ze zdjęć fotogalerii pokazano nawet, jak przyjmuje komunię.
Kotu się przypomniało, że Prezydent - elekt popiera stosowanie procedur in vitro, twierdząc, że jako katolik "jest za życiem, a więc jest za in vitro." I tu wątpliwość pierwsza - Kościół Katolicki jest stanowczo przeciw in vitro, i to ze względu na bycie zdecydowanie pro life.Prezydent - elekt być może nie wie o tym i pozostaje w usprawiedliwionym błędzie, z którego nikt go nie wyprowadził. Jednak z punktu widzenia czytelnika FAKTU (na przykład kota) pokazanie publicznie, że osoba opowiadająca się za in vitro może przystąpić do komunii oznacza, że pewnie Kościół zdanie zmienił i in vitro jest OK. Możliwe jest też, że Prezydent - elekt został wyprowadzony z błędu i teraz jest przeciw stosowaniu procedur in vitro. Albo jest jeszcze inaczej, a kocisko nie śmie nawet zapytać, jak?
W każdym razie jest tu jakieś materii pomieszanie, stąd kot niniejszego bloga pilnie dziś szukał źdźbła w oku bliźniego. Belek we własnym jest boleśnie świadomy.