Oczywiście nie małpa, a uczony (czyli tez małpa, ale w okularach). Autor "Zmierzchu Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie." Otóż kot niniejszego bloga z coraz większą niechęcią obserwujący otaczającą go rzeczywistość (na razie tylko przez internet, telewizor Pani wyrzuciła z domu, a i na kocisko swoje coraz mniej przychylnie spogląda) sądzi, że świat poza koszykiem coraz bardziej przypomina Rzym z ostatnich tomów "Zmierzchu.." (to nie o wampirach). Barbarzyńcy nie stoją u bram, tylko dlatego, że bram już dawno nie ma. Tubylcy, a przynajmniej tubylcze władze (vulgo "kacyk" dicitur) znudzone obowiązkami szukają chętnego, któremu można by wręczyć ster nawy państwowej w zamian za order i pensję. Bandera, załoga i wiosła gratis. Szamani, wioskowe głupki, herosy siucht i inna elita w głębokim poważaniu mają sprawy publiczne, a bardziej niż los państwa obchodzi ich to, który z nich ma ładniejszy rydwan czy lepiej utuczony zestaw eunuchów. Nawet decyzje wyborcze są już tylko grą stronnictw na hippodromie albo innym boisku "Pomarańczowi" przeciw "Niebieskim." Masz rację, jak nosisz nasze barwy.Obywatelom, nie mówiąc już o metekach, wszystko to obojętnie zwisa martwym warzywem. Nawet jak nie zwisa, to są zbyt zajęci przetrwaniem, żeby coś zrobić. Jak ktoś haruje na kilku etatach, bo z jednej pensji rodziny nie utrzyma, buntu nie podniesie. A nawet jak podniesie, to go usadzić łatwo. Własna familia go będzie błagać, żeby już przestał. Reszta stada - klienci szukający patronów, pod których się warto podwiesić.Skutek - państwo zdechnie i nawet dr Frankenstein go nie reanimuje. A niedobitki powitają z ulgą każdego, choćby był obcy, kto po tym wszystkim posprząta. Resztki cywilizacji łacińskiej uratowali irlandzcy mnisi i szerzący oświatę wśród zdunów "graecules." Tym razem mnichów nie będzie, a i grekulcy mają już serdecznie dość.Oczywiście, wszystko, co napisano powyżej dotyczy starożytnego Rzymu.Miau!
