Moja interpretacja doniesień brytyjskich mediów:
Policja zastrzeliła w Londynie czarnego dilera narkotyków z karaibskiego gangu podczas próby aresztowania go.
Z tego powodu kilkadziesiąt osób protestowalo pokojowo przed bodaj HO, było trochę szarpania z policją, ale potem się rozeszli. Wieczorem zebrali się murzyni i zrobili zamieszki, żeby sobie pokraść i poniszczyć. Są to niepracujący młodzi ludzie, głównie mężczyźni, a ostatnio nawet dzieci o średniej arytmetycznej wieku 16 lat. Co ciekawe policja oświadczyła, że nie będzie używać armatek wodnych, bo są one nieskuteczne do walki z tak mobilnymi grupami, porozumiewającymi się początkowo za pomocą Twittera. Gdy policja zaczęła tam zaglądać, to przerzucili się na BBM - system komunikacji wewnętrznej producenta telefonów BlackBerry.
I tera bomba:
Rzecznik Scotlan Yardu, o ile pamiętam, oświadczył, że władze nie będą inwigilować telefonów z pomocą producenta BlackBerry, bo - uwaga - byłby to niebezpieczny precedens naruszenia wolności osobistych i tajemnicy korespondencji.
Muszę powiedzieć, że podobają mi się pryncypia wg których władze UK podchodzą do stosunków państwo-obywatel.
Acha, żeby nie uciekło: tutaj jest procedura opisująca, co odpowiednie służby mają robić w sytuacjach kryzysowych. http://www.met.police.uk/leslp/docs/Major_incident_procedure_manual_7th_ed.pdf Na str. 9, par. 3.2.1 czytam, że do obowiązków policji należy: short-term measures to restore normality after all necessary actions have been taken.
Nie widzę tam zastosowania miotaczy mikrofal i ultradźwięków.
