Szacuję, że tak około 80% populacji Ziemi wierzy, że ich państwa są w miarę niezależne i tworzą samodzielną politykę sojuszy międzynarodowych. Dalsze 15% widzi całkowitą zależność swojego kraju od tylko kilku graczy czyli albo USA, albo Rosji lub Chin. Takich, którzy widzą jedną siłę rządzącą światem jest reszta. Myślę, że marzenia aby globalny rząd upadł, lub nawet nie powstał są gatunku marzeń ściętej głowy. Te wszystkie rokujące nadzieję przesilenia i przesunięcia równowagi na jedną, lub drugą stronę, to celowe działania, aby wywołać wrażenie że jest szansa, że warto się starać, że warto żyć. To wszystko teatr jest aby nam, ludziom się chciało, bo inaczej to oni, na szczytach prawdziwej władzy, nie umieliby sterować kierunkiem zmian. A zmiany idą, bo nadpopulacja, bo skażenie środowiska, bo wzrost świadomości ludzi. Jeszcze kilka, kilkanaście lat i dla nadzorców zabraknie miejsca na ziemi (dla reszty zresztą też), więc sytuacja musi się tak rozwinąć, abyśmy uwierzyli że walczymy o wolność, a w sumie będziemy walczyć ze sobą o ich przestrzeń do życia. Fukushima naprodukowała tyle radioaktywnych śmieci, że już chyba wystarczy, więc atomówki pozostaną w arsenałach. Resztę można sobie dopowiedzieć.
Napisałem, coś o marzeniach ściętej głowy i oto ta ścięta główka marzy: W egipskiej miejscowości Nag Hammadi wykopano bibliotekę Koptów zawierającą 13 manuskryptów m.in. opisującą początki zjawiska władzy na Ziemi. Wedle tego przekazu, istoty dzierżące władzę, są w istocie mocno upośledzone przez zablokowany kanał łączący z wyższą duchową siłą. My ludzie taką łączność dość łatwo możemy otworzyć, oni nie za bardzo. Dlatego dopóki ewolucja ludzkości odbywa się zgodnie z intencją wyższego ducha (pisałem o tym tutaj: http://12345-abcde.neon24.pl/post/129161,nie-ma-tego-zlego) władcy mogą robić to, co robią. Ale kiedy w swoich planach zablokują dalszy rozwój świadomości ludzi, nie wiadomo skąd i kiedy, ich plan spali na panewce.
