Krytyczno-cyniczny Krytyczno-cyniczny
221
BLOG

Kula u nogi... państwa.

Krytyczno-cyniczny Krytyczno-cyniczny Polityka Obserwuj notkę 3

           W Polskich więzieniach jest obecnie przetrzymywanych ok. 90 tys. więźniów. Dzienny koszt utrzymania jednego więźnia to w przybliżeniu 76 zł (dane z 2008 r., teraz pewnie jest to wyższa kwota), w czym zawiera się wyżywienie, ubranie i pranie, koszty obsługi i energia elektryczna. Z prostych zatem obliczeń wynika, że rocznie na utrzymywanie więźniów, rząd polski odprowadza 2,435,040,000 zł. Podzielmy to przez liczbę mieszkańców Polski a otrzymamy roczny koszt, który pośrednio ponosi każdy Polak rok w rok – ok. 64 zł.
 

           Czy to dużo? W skali roku, malutko. Nawet dla ludzi żyjących od pierwszego do pierwszego. To tylko trochę ponad 5 zł miesięcznie. Dwa piwa. Pół paczki papierosów. Litr benzyny. Tyle co nic. Szczególnie jeśli taka jest cena poszanowania ludzkiej godności, bez względu na jego czyny. Co bardziej cyniczni z Państwa mogą pomyśleć, że to także mała cena za utrzymanie w stanie tępego zadowolenia instytucji takich jak Helsinska Fundacja Praw Człowieka.
 

           Mógłbym w tej chwili rozpisać się na temat kar mutylacyjnych czy kar śmierci, których jestem gorącym zwolennikiem, ale dam sobie spokój. Porozmawiajmy o czymś innym, niemal równie kontrowersyjnym jak te dwie.
 

           90 tysięcy ludzi, którzy opluli państwo, łamiąc ustanowione przezeń prawa. Siła robocza o niesamowitym potencjale. Siła, którą trzyma się wygodnym uśpieniu, swoistej nagrodzie za plucie ma Polskę. Coś tu jest nie tak? Pewnie.
 

           Prawami więźniów na dobrą sprawę dysponuje państwo. To ludzie, którzy zrzekli się dobrowolnie przysługujących im konstytucyjnie praw, łamiąc prawa innych. Wyobraźmy sobie zatem sytuację, w której państwo nakazuje przestępcom pracę na rzecz tej czy innej firmy. Oczywiście, po wyjątkowo konkurencyjne stawce. Wypłacanej państwu, rzecz jasna. 
 

           Dwie rzeczy rzucają się na myśl, kiedy dopuścimy do siebie taką możliwość.

           Pierwsza to oczywiste skojarzenie z niewolnictwem. Równie oczywisty jest jednak fakt, że jest to skojarzenie błędne. Niewolnictwo polegało na wykorzystywaniu w ten czy inny sposób osób zupełnie przypadkowych. Ot, brano ludzi z łapanki. Ba! takimi łapankami wręcz się zawodowo zajmowano. W przypadku, o którym mówimy, „niewolnikami” są ludzie, którzy (jak wcześniej wspomniałem) dobrowolnie się zrzekli swoich praw, łamiąc prawa innych. Krótko rzecz ujmując – przestępcy. Wyraźna różnica? Pewnie to kwestia dyskusyjna.
 

           Druga sprawa, to konkurencja, jaką wytworzyłoby takie rozwiązanie sprawy na rynku pracy. Oto miejsca pracy zabieraliby przestępcy, zamiast zwykłych obywateli. Co szczególnie boli, biorąc pod uwagę poziom bezrobocia. Weźmy jednak pod uwagę konkurencyjność. Nikt nie mówi, o zaprzęganiu do roboty więźniów na stanowiskach, które wymagają znajomości branży. Ale machać łopatą, czy nosić cegły potrafi każdy (już widzę ten wysyp orzeczeń lekarskich o niezdolności do pracy). Jeśli tak banalne czynności może wykonać więzień, to tym gorzej dla wszystkich tych, którzy nie mieli chęci lub zdolności, by wyuczyć się jakiegoś zawodu. Cała sytuacja ma więc dwa plusy. Więzienne darmozjady zaczynają pracować nie tylko na siebie, ale również na państwo, a nieroby zmuszone są do zwiększenia swoich znikomych kwalifikacji.
 

           Rzecz jasna, są zawody, które ewidentnie nie nadają się dla więźnia. Szczególnie te związane z obsługą kas, czy wymagających kontaktów z klientem. Tu nie ma żadnych wątpliwości. Nie wyobrażam sobie przestępcy za kasą w Lidlu. Głownie dlatego, że za bardzo by mnie korciło, żeby gościa w ten czy inny sposób znieważyć, ale mniejsza.
 

           Podsumowując, razi mnie niezmiernie, że ludzie łamiący świadomie prawo, są lepiej traktowani, niż emeryci czy renciści. Nawet pomimo faktu, że jestem za zlikwidowniem ZUS-u i NFZ-u. Państwo łoży na nich pieniądze, a oni nie dają nic w zamian. Jedynym argumentem za taką a nie inną sytuacją jest marnie pocieszający fakt, że delikwentów się trzyma w odosobnieniu, gdzie już nikomu nie wyrządzą krzywdy (poza innymi delikwentami).
 

           Poruszyłem temat niezmiernie wyświechtany, wiem. Ale od wielu lat drażni mnie to wszystko jak diabli. Szczerze powiedziawszy, chętnie bym wypił te dwa piwa więcej w miesiącu. Tym bardziej, że polska rzeczywistość jest taka nieznośnie drażniąca na trzeźwo.

Ma ktoś jakieś przytomne uwagi? Alternatywy? Pomysły?
 

Zapraszam do komentowania.

 

Uprzedzam solidarnie, że będę masakrował wszelkie objawy głupoty w sposób tak kulturalny i do bólu logiczny, że żaden cenzor mnie nie tknie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka