Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
258
BLOG

Sierakowski: Geje jak carscy chłopi

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 51

W tym roku postanowiłem nie pójść na Paradę Równości. I nie przez kiepską pogodę. Otóż dowiedziałem się, że tegorocznego Hiacynta – nagrodę środowisk LGBT – za wkład w działania emancypacyjne dostał Janusz Palikot. Ten sam, który od kilku lat psuje polską politykę, ostatecznie i ostentacyjnie zamieniając działalność publiczną w sztuczki opłaconych marketingowców, należy do homofobicznej partii, a gdy mu się to doraźnie opłaca, potrafi instrumentalnie wykorzystywać  i tym samym kompromitować retorykę emancypacyjną. Trzymając na zmianę wibrator i wkładając koszulkę „Jestem gejem”, reprodukuje prymitywne skojarzenia związane z seksualnością i walką o prawa mniejszości.


Przede wszystkim jednak ma na koncie zagrania, które powinny spotkać się z jednoznacznym potępieniem środowisk LGBT, a nie naiwną i tępą akceptacją. Niewybredne sugestie i demaskacje pod adresem Jarosława Kaczyńskiego dotyczące jego orientacji seksualnej, więcej wspólnego miały z ubeckim rozpowszechnianiem plotek o pisarzach homoseksualistach niż z akcją „Niech nas zobaczą” KPH. Kto tego nie rozumie, więcej zaszkodzi niż pomoże sprawie emancypacji mniejszości w Polsce.


Owszem, Palikot powinien dostać „Hiacynta”, bo twórczo nawiązał do znanej akcji Urzędu Bezpieczeństwa, od której nagroda środowisk LGBT wzięła swoją nazwę. Ale obawiam się, że nie tędy szło rozumowanie nagradzających. Natomiast ich nieświadomość zbieżnej logiki obu akcji (ubeckiej sprzed kilku dekad i palikotowej sprzed roku), ujawniająca się w dzisiejszym fetowaniu błazna PO, doprawdy poraża. Być może środowiska mniejszości seksualnych tak spragnione są dobrej nowiny ze strony polityków, że wszystko gotowe są wziąć za dobrą monetę, dać się wykorzystać i porzucić, zawsze, gdy stanie sprawa zmiany konserwatywnych regulacji prawnych. W tym kontekście nie zaskakują sondaże, wskazujące na szerokie poparcie dla PO wśród homoseksualistów i lesbijek, choć politycy Platformy dzielą się na takich jak Niesiołowski, którzy uważają, że homoseksualizm to choroba, oraz takich, jak Donald Tusk, którzy uważają, że to tylko fanaberia.

Jak niegdyś carscy chłopi - gotowi są kochać cara i trwać w poddaństwie. Lewica powinna martwić się nie tylko o stan świadomości zepchniętych w biedę i populizm robotników, ale także statystycznie lepiej sytuowanych i wykształconych, ale równie omamionych warszawskich gejów. Tych drugich, trudniej jednak zrozumieć.

Sławomir Sierakowski

---
Tekst ukazał się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka