Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
54
BLOG

Kapela: Czy moja komórka jest przeciwko wolności?

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Gospodarka Obserwuj notkę 6

Ja nie wiem. Ja pytam. Bo trochę tak to wygląda. Ale od początku. Dałem się uwieść szałowi gadżeciarstwa. Chciałem mieć dotykowy ekran, odtwarzacz mp3, aparat i facebooka w jednym. Chciałem móc wysyłać mejle i czytać blogi. Więc kiedy zadzwoniła do mnie pani z Orange, że może mi dać pięknego nowego HTC Magica za zaledwie drobną opłatą, byłem skłonny się zgodzić. Później, co prawda, okazało się, że opłata musi być jednak większa, a oferta nie dotyczy przedłużenia umowy, a jedynie aktywacji nowego numeru, więc wcale nie może i trochę się obraziłem na mojego operatora sieci. Obrażać za bardzo się nie mogłem, bo przecież ciągle musiałem korzystać z jego usług. Co prawda, ponoć tańszy internet jest w Play, ale za to z jego zasięgiem bywa, co najmniej, różnie. Nie to co Orange, który jest prawie wszędzie. A przynajmniej jeszcze nie dojechałem do takiej wioski, gdzie nie mógłbym z niego korzystać. Co może wydawać się niezbyt logicznie, bo skąd mogę wiedzieć, skoro dopiero rozmawiam panią z Orange? Dobre pytanie.

Ale mogę to wiedzieć, bo już w mojej starej komórce miałem internet. Co prawda w komórce nie dawało się z niego korzystać, ale za to można było jednym ruchem połączyć się przez bluetootha z laptopem i cud. Miałem internet nie tylko w komórce, na której nie dało się z niego korzystać, ale też w laptopie. I to było dobre. Ale po co o tym piszę? Bo choć nie dogadałem się z panią, to potem zadzwonił do mnie pan, któremu powiedziałem, że jestem obrażony na jego firmę oraz dlaczego. Pan był równym ziomem, mówiąc przeciągał głoski, jakby zaraz miał zacząć rymować, i szybko mi wytłumaczył, że nie mam co się obrażać, bo on da mi to wszystko, czego tamta pani nie mogła, bo nie miała wystarczających uprawnień. A on ma. Ziom. Więc wziąłem, co mi dawali. Piękny HTC Magic prosto z linii produkcyjnej w Tajwanie, gdzie pewnie składały go jakieś zwinne dziecięce rączki. Ale nie o nich tu chciałem. Ale o internecie. Który w moim HTC śmiga i hula. Mogę sprawdzać facebooka, oglądać youtube’a i odpisywać na mejle. Ale nie mogę się nim podzielić z moim laptopem. Mój laptop, co prawda, ma swój własny internet i przeważnie nie potrzebuje innego. Chyba że gdzieś wyjeżdżam, a często gdzieś wyjeżdżam. I chciałbym wtedy móc pracować na moim laptopie, a nie tylko na HTC, który, choć piękniejszy, to jednak nie posiada tej funkcjonalności przy pisaniu, co ją daje jedynie tradycyjna klawiatura.

I to ma być postęp? Że moja stara, wytarta komórka z odpadającymi klawiszami mogła robić coś, czego nie może mój piękny, nowy HTC Magic? Który powinien umieć robić wszystko, bo ma Androida czyli otwarty systemem operacyjny oparty na Linuxie. Ale dzielić internetem się nie chce. To nie jest postęp, sam sobie odpowiem. Ale dlaczego nie ma postępu? Skoro nie jestem zapewne jedyną osobą, która chciałby mieć internet w laptopie niezależnie od miejsca pobytu. Wiem, że nie jestem. Jest całkiem sporo takich osób i one właśnie kupują mobilny internet. Niektóre jednak nie chcą kupować kolejnego internetu, skoro mają już jeden w swojej komórce i wystarczyłby mały krok, żeby mogli go udostępniać swojemu latopowi. Chyba, żeby nie wystarczał. Czasami nie wystarcza, bo operator Twojej komórki woli, żebyś miał dwa internety niż jeden. Ale ponieważ – jak wszyscy wiemy – internet jest tylko jeden, więc nie można mieć drugiego. Ale można mieć dwa abonamenty na ten sam internet. I tutaj – jak podejrzewam – kryje się cały sekret.

Oczywiście sytuacja nie jest całkiem przegrana. Ponieważ Android jest oparty na Linuxie, każdy (jeśli potrafi) może zrobić potrzebną aplikację. Na razie powstały dwie. Tylko, że jedna działa wyłącznie pod Windowsami (a ja mam na laptopie Linuxa) i kosztuje trzydzieści dolarów, a druga po prostu nie działa. Bo nie. Zawsze też mogę sobie zrootować oprogramowanie i wtedy dopiero hulaj dusza. Wtedy mogę zamienić swoją komórkę w router wifi i dzielić się internetem z każdym, z kim zapragnę. Ale, gdy to zrobię, stracę gwarancję. A przecież taki skomplikowany i cudowny telefon może się pewnie skomplikowanie i cudowanie popsuć. Już się psuje, bo niektórym z moich znajomych przysyła zamiast liter w smsach jakieś dziwne znaczki. Ale może, gdy go zrootuję (znaczy uwolnię), to przestanie?

A piszę o tym wszystkim, żeby powiedzieć, że postęp się sam nie zrobi. Że rozwój techniki nie zawsze musi się równać rozwojowi wolności. A piszę o tym, bo ludzie mówią, żebyśmy zostawili  to wszystko w spokoju. Nie jest tragicznie, a z czasem będzie całkiem spoko. Z czasem się wszystko ułoży. Może i się ułoży. Ale może się ułożyć tak, że będę nam kazali płacić za dwa internety. A przecież wiemy, że jest tylko jeden. I powinien być dla wszystkich za darmo.

Jaś Kapela

Tekst ukazał się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.
 

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka