Krzysztof Bosak Krzysztof Bosak
3598
BLOG

O zmarłych można, a czasem trzeba mówić źle!

Krzysztof Bosak Krzysztof Bosak Polityka Obserwuj notkę 34

Śmierć Bronisława Geremka wywołała skrajnie różne opinie podsumowujące jego życiorys. Hagiografowie profesora odmawiają jego krytykom prawa do wyrażania swoich opinii. Stosują szantaż moralny twierdząc: albo milczycie, albo jesteście hienami! Czy rzeczywiście jedyną reakcją na przelewającą się przez media falę wazeliny może być palenie internetowych świeczek – [*] - ?

Śledzę odbywającą się na forach i blogach debatę i widzę całe zastępy ludzi bardziej lub mniej młodych, którzy przeświadczeni o swojej moralnej wyższości przytaczają maksymę „O zmarłych tylko dobrze albo wcale” („De mortuis nil nisi bene”), która jest przypisywana Chilonowi ze Sparty (VI w p.n.e.).

Jeśli rozumieć tą myśl dosłownie i bezwzględnie, to staje się ona kolejnym zabobonem poprawności politycznej. Zasada ta ma oczywiście swój sens, ale wobec ludzi w stosunkach prywatnych, a nie publicznych! Jeśli umrze nam ciotka, która wyrolowała naszych rodziców z podziału majątku, czy wyjątkowo podły i niewdzięczny kuzyn, to po ich śmierci powstrzymujemy się od powiedzenia o nich tego, na co zasłużyli. Powstrzymujemy się z  przyzwoitości, z delikatności wobec ich krewnych i po prostu po to żeby nie psuć atmosfery w familii.

Zupełnie inaczej się sprawy mają, jeśli chodzi o osobę, która zdecydowała się wejść do sfery publicznej! Jak najbardziej - podlega ona po śmierci krytyce, z tego prostego powodu, że również po śmierci na to życie publiczne oddziałuje. A jeśli była to ważna osoba publiczna, to czasem po śmierci oddziałuje nawet bardziej niż za życia, gdyż staje się mitem! Nie ma tu żadnej taryfy ulgowej i jest to po prostu kwestia wyboru człowieka, ale nie tego krytykującego, tylko tego który wchodzi na mównicę i obwieszcza światu co ma do powiedzenia.

Zgadzam się z tym, że przez pierwsze dni po śmierci, gdzieś do momentu pogrzebu, należy się powstrzymać od krytyki osoby publicznej za jej życie osobiste, np. za (daję przykłady czysto hipotetyczne) życie w konkubinacie, zaniedbanie opieki nieślubnych dzieci, czy nieuczciwe pozbawienie żony  większości majątku przy rozwodzie. O tym można milczeć, bo to nie są sprawy publiczne, nie dotyczą one życia zbiorowego. Natomiast czy można milczeć o politycznym wymiarze życia? Chyba tylko w dniu śmierci. Jest oczywiste, że moment po śmierci osoby publicznej jest takim momentem w jej historii, kiedy jej zwolennicy zrobią wszystko by wprowadzić ją do panteonu, by stworzyć wokół niej aurę dziejowej niemal wyjątkowości. Szczere uznanie zasług i autentyczny żal po śmierci, sąsiaduje u nich zazwyczaj z cyniczną kalkulacją zmierzającą do kreowania własnego „świętego”. Jeśli zmarły był osobą niegodną tej roli, jeśli jego idee były szkodliwe to milczenie i przyzwolenie na takie socjotechniczne operacje byłoby karygodnym zaniedbaniem! To przecież pierwsze dni po śmierci są momentem kiedy rozgrywa się walka o narzucenie interpretacji życiorysu.

Jeśli piewcy zmarłego nie poprzestają na publicznym wyrażeniu żalu, ale bez skrupułów pompują przez media wartki strumień wazeliny to musi mieć miejsce kontrakcja. Skoro w TVN24 nie ma miejsca na głosy krytyków, to niech wybrzmią one w Internecie. Oczywiście, żeby kontrakcja była skuteczna, musi to być krytyka z klasą, z szacunkiem, bez chorej satysfakcji, że kogoś spotkał tragiczny wypadek! Ale musi być. Tu jest np. dobry jej przykład – tekst napisany dokładnie w dniu śmierci:
http://apropos.salon24.pl/83761,index.html

Kolejna sprawa, która wyszła w polemikach wokół Geremka to jakaś dziwna mania okazywania szacunku, czy też nawet żalu po jego śmierci przez młode osoby, które Geremka nie tylko nie znały, ale wręcz nie lubiły i uważały za postać negatywnie odciskającą się na polskiej polityce.

Ja publiczne okazywanie szacunku, rezerwuję wyłącznie dla ludzi których szanuję – właśnie jako osoby publiczne. Szanowanie kogoś po prostu jako człowieka, zdecydowanie nie jest jeszcze powodem dla publicznego wyrażania tego szacunku. Bo publiczne wyrażanie szacunku wobec kogoś konkretnego to już jest gest poniekąd polityczny, coś jak podanie komuś ręki w telewizji. Skoro nie czujemy się zobowiązani do publicznego wyrażania szacunku wobec innych ofiar wypadków pod depeszami na różnych portalach, to dlaczego nagle osoby, które nie są politycznymi sympatykami zmarłego w imię jakoś dziwnie pojętej „przyzwoitości” czują się w obowiązku czynić deklaracje, że „bardzo szanują zmarłego”? Doprawdy, trudno doszukać się w takim zachowaniu logiki. Właściwie jedyna przyczyna dla wyrażenia takiej opinii, jaką potrafię sobie wyobrazić to gdy polityk przeciwnej opcji, mówi: „Był twardym przeciwnikiem, ale grał fair. Za to go szanowałem”. Komentatorzy jednak nie należą do grona ludzi, którzy ze zmarłym toczyli rozgrywki…

Bardziej zaawansowanym stadium tego mechanizmu jest okazywanie nie tylko szacunku, ale żalu po śmierci osoby nielubianej. Przejawia się to między innymi w dość dziwnym zwyczaju „palenia świeczek” w Internecie, czyli wstawiania znaków [*] lub [‘] na różnych forach i w komentarzach. Zawsze sądziłem, że żałuje się po śmierci kogoś bliskiego, znanego nam osobiście, lub kogoś z kim odczuwamy solidarność, kogo postawa, dokonania, droga życiowa czy idee były nam na tyle bliskie, że czujemy się niejako zobowiązani wyrazić szacunek po jego śmierci. Jeśli jednak nie zachodzą takie okoliczności to "palenie świeczek" jest po prostu jakąś niedojrzałą czułostkowością. Jest traktowaniem zmarłego nie jak człowieka z krwi i kości, wobec którego mamy konkretny stosunek, ale raczej jak postaci z telenoweli (politycznej w tym wypadku), której żałujemy gdy wypada z fabuły, bo już się do niej co nieco przywiązaliśmy.

Tak więc w imię prawdy, trzeba czasem o zmarłym mówić rzeczy niepochlebne, być może nawet o nim źle świadczące. Trzeba to robić dobitnie, ale bez zacietrzewienia i z klasą. Także tuż po jego śmierci. Co więcej – trzeba krytykować różnych przyjaciół i braci zmarłego, że robią jego kosztem polityczną hucpę nim jeszcze ciało zdążyli do grobu złożyć. Trzeba się wreszcie za zmarłego modlić. To chrześcijański obowiązek – jeśli kogoś uznajemy za wroga i podejmujemy się jego publicznej krytyki, powinna ona iść w parze z modlitwą za jego osobę. Inaczej może się okazać, że krytyka nie jest motywowana po chrześcijańsku, ale przeradza się w zwykłą nienawiść. A na to, nawet w swym własnym interesie, pozwolić sobie nie wolno.


PS Polecam dobry tekst Waldemara Żyszkiewicza „Niczego oprócz prawdy”, analizujący pochodzenie i kontekst powstania maksymy „O zmarłych tylko dobrze albo wcale” i rozwijający kwestię tego jak mówić o umarłych.

Ostatnio rzadko na s24, częściej na facebooku, gdzie prowadzę Krzysztof Bosak | MIKROBLOG Wypromuj również swoją stronę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka