Krzysztof Grzelczyk Krzysztof Grzelczyk
248
BLOG

Do Brukseli z piratem drogowym

Krzysztof Grzelczyk Krzysztof Grzelczyk Polityka Obserwuj notkę 2

 Wybory europejskie już za trzy tygodnie. Czas najwyższy, aby zapytać kandydatów, po co właściwie się do Parlamentu Europejskiego wybierają. Jako wyborca chciałbym wiedzieć, czy zamierzają tam walczyć o jak najlepszą pozycję Polski w Europie, o prawo sprzyjające rozwojowi  także tych słabszych państw członkowskich, o ochronę naszych interesów narodowych, o  tworzenie perspektyw dla młodych ludzi chcących pozostać i budować swoją przyszłość w ojczyźnie, traktowanej jako równorzędny partner w Europie?

A może ci politycy chcą tam z moim krajem walczyć, bo „Polskość to nienormalność” (Donald Tusk), „Czas odrzucić polskość” (Janusz Palikot), „Utwórzmy jedno państwo z Niemcami” (Lech Wałęsa), czy „Potrzebujemy niemieckiego przywództwa w Europie” (Radosław Sikorski)?

Z kampanii wyborczej nie sposób się tego dowiedzieć, bo albo udział w niej biorą ludzie znani z tego, że są znani i jako tacy w ogóle nie mają wiele do powiedzenia, albo politycy słabo znający kraj, który mają reprezentować, bo ich głównym problemem jest zamieszkanie w Bydgoszczu. Pozostali, po których można by się spodziewać, że są w stanie wyartykułować swój program, unikają jak mogą debaty publicznej.

W okręgu wyborczym obejmującym Dolny Śląsk i Opolszczyznę z konkurencyjnych list PiS i PO o mandat ubiegają się ministrowie kultury i dziedzictwa narodowego – były i obecny. Wydawałoby się, że pojawia się idealna sytuacja do zorganizowania merytorycznej debaty. Ale nie, Bogdan Zdrojewski odmawia rozmowy z Kazimierzem Ujazdowskim. Skąd ta rejterada? Sukcesów brak, to jedno – wszak siedem lat sprawowania urzędu okazało się niewystarczające, żeby np. napisać ustawę medialną. Ale drugie wyjaśnienie możemy znaleźć w zapowiedzi Zdrojewskiego, że w PE zamierza zająć się… budżetem i bezpieczeństwem. I w ten sposób przyznał, że rzeczywiście na temat kultury niewiele ma do powiedzenia.

Swój stosunek do rozmów z obecną opozycją parlamentarną wyraził też marszałek województwa (ustami swojego rzecznika). Kilka dni temu Kazimierz Ujazdowski zapowiedział utworzenie po wyborach Dolnośląskiej Rady Europejskiej w celu koordynowania prac różnych instytucji, których efektem miałoby być jak najlepsze wykorzystanie unijnych szans dla potrzeb województwa. Odpowiedź ze strony platformianego marszałka jest jednoznaczna: nie ma takiej potrzeby. To, że ten marszałek prochu nie wymyśli, wiadomo od dawna. Nie zakładam też, aby oczami swojej wyobraźni mógł zobaczyć, że jego partia straci kiedyś pełnię władzy i partnerów w rządzie, a tym samym wojewodę będzie miał z innej partii. A wtedy trzeba się będzie nauczyć rozmawiać.

Wszystkich chyba jednak przebił inny kandydat PO, który na swoim plakacie wyborczym umieścił wizerunek znanego we Wrocławiu pirata drogowego. Poza słowem „wybieram” nie ma tam innego przekazu. Czy należy rozumieć, że kandydat w zamian chce zabiegać o łagodne traktowanie niebezpiecznych kierowców na terenie całej Unii Europejskiej?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka