"Być może jutro" - mówi cierpliwie Katarzyna Twardowska, rzeczniczka Krajowej Rady RTV. "Cierpliwie", bo choć zapytałem raz, nie wątpię, że na to samo pytanie Twardowska odpowiada dziś co kilka minut. Tak jak wczoraj, przedwczoraj, i być może tak, jak przyjdzie jej to robić jutro. Nie dodaje "Jak Bóg da", bo podważałoby to autorytet instytucji, którą reprezentuje. Ale trudno wątpić, że zgrubsza tak właśnie myśli. I na wszelki wypadek życzy spokojnych Świąt, choć jutro pewnie znów do niej zadzwonię.
Pytanie brzmi oczywiście: kiedy KRRTV ogłosi skład nowej Rady Nadzorczej TVP? Przesłuchania kandydatów dawno zakończone, ogłoszenie nastąpić miało w poniedziałek.I cisza. Sprawa utonęła, perspektywy zdaje się mieć podobne do szans załatwienia sprawy w urzędzie państwowym w świecie arabskim: "Inszallach bukra miniun" - tak to fonetycznie zapamiętałem, tak to wydaje się brzmieć przynajmniej pomiędzy Kairem i Bagdadem. W Maghrebie jakoś inaczej, już nie pomnę. Jak Bóg da, może jutro. A może nie. A może poszli do lasu, a może schowali się w studni.
Platformerski skok na media publiczne, jakkolwiek się zakończy, już przeszedł do historii jako genialnie nieudolny. Na dobrą sprawę trwa ponad trzy lata - gadanie zaczęło się nazajutrz po przejęciu władzy, potem były nieudane podejścia ustawowe, wreszcie specustawa z lata tego roku i tworzenie nowej KRRTV - do spółki z opozycją (tą z SLD, nie tą z PiSu), żeby ładniej wyglądało. Pół roku później wiadomo tylko, że nowe zarządy obejmą władzę w TVP i Polskim Radiu najwcześniej pod koniec lutego, ale raczej w marcu. Chyba, że w kwietniu, albo... Inszallach.
PS. Wśród zakwalifikowanych do ostatniego etapu konkursu na członków RN RdC (czyli regionalnej rozgłośni warszawskiej) jest Krzysztof Szamałek. Geolog, wieloletni członek PZPR, potem - SLD i Ordynackiej. Dlaczego o tym wspominam, dlaczego akurat Szamałka wybrałem wśród wielu kandydatów? A tak sobie, przez wrodzoną złośliwość.
