Pustelnik północnego ogrodu
Pustelnik północnego ogrodu
Ksiazkiprzyherbacie Ksiazkiprzyherbacie
299
BLOG

Zwycięstwo, czy upadek rozumu?

Ksiazkiprzyherbacie Ksiazkiprzyherbacie Kultura Obserwuj notkę 0

 

Rozmowa o Bogu ukrytym między wierszami…
z karmelitą bosym o. Antonim Rachmajdą
autorem tomiku wierszy „Pustelnik północnego ogrodu”

Część II
Zwycięstwo, czy upadek rozumu?
 
 
 
 
W pierwszej części tej Rozmowy powiedział Ojciec, że może zdarzyć się tak, że osobę, która była kiedyś dla nas najważniejsza, ukochana, oskarżymy o wszelkie zło, które nas spotkało. Może się też tak zdarzyć, że ktoś oskarży nas. A jeśli zdarzyłoby się, że Osobą oskarżoną byłby Bóg? Czy zawsze możemy liczyć na to, że niezależnie od tego kto oskarża kogo, Bóg zawsze pierwszy wyjdzie nam naprzeciw, jak Ojciec Miłosierny z ewangelicznej przypowieści?
 
Wolałbym uszczegółowić to, że my oskarżamy Boga i że to my mamy pretensje do Boga. Podobnie jak w stawianym wielokrotnie pytaniu o puste niebo nad Oświęcimiem po drugiej wojnie światowej. To też było określone oskarżenie. „Puste niebo”, czyli „gdzie był wtedy Bóg”? Oskarżamy Boga w różnych sytuacjach, czasem banalnych, a czasem bardzo poważnych. Wydaje mi się, że odpowiedź jest jedna, bardzo prosta: Bóg zawsze wychodzi nam naprzeciw – to jest definicja, „jedna z…”, Boga. Czasem Bóg pojawia się w naszym życiu jako ten, na którego właśnie zrzucamy wszelką, ostateczną winę (za to, że taki jest świat, za śmierć kogoś etc.). A On nawet po to chce być obecny w naszym życiu, by wziąć na siebie te nasze zarzuty i oskarżenia, po to by być winnym. Bo nawet taka obecność jest już rodzajem relacji...
Z psychologicznego punktu widzenia musimy wrócić do sytuacji, w której człowiek oskarża człowieka. W Ewangelii wg Mateusza (czytanie z wtorku XX tygodnia roku B) Jezus mówi, iż bogaty z trudem wejdzie do Królestwa Niebieskiego (por. Mt 19,16-26), ale to bogactwo należy rozumieć w szerokim sensie, potwierdza to fragment z Księgi Ezechiela (przypadający na ten sam dzień): „rozum chciałeś mieć równy rozumowi Boga” (Ez 28,2), co oznacza, że człowiek uznaje się nawet, za mądrzejszego od Boga. Na tym polega to, co Biblia określa jako „duchowe bogactwo” człowieka. Nie tylko chodzi o dobra materialne, ale wszelkie inne: duchowe, moralne... A nawet możemy pokusić się, by mówić o „bogactwie zła”. My nie określamy tego w ten sposób, ale ktoś może być „bogaty” w pewną krzywdę, coś negatywnego, destrukcyjnego. Bogactwo duchowe, to bowiem wszelkie, powtarzam, wszelkie, posiadanie i zawłaszczanie! Stanowi je wszystko to, co tylko moje i dla mnie („nie  będę służył tym, nie podzielę się z nikim – to kwintesencja „nie będę służył” szatana, egoizm). Moje życie jest tylko dla mnie, i to, co mam jest tylko moje i dla mnie... Tak na przykład matka wychowująca samotnie dziecko, zapomina o jego wolności, pokładając w nim swoje nadzieje i realizację własnych planów i każąc mu je realizować. Lub kobieta, która zapomina o swoim mężu, odsuwając go na drugi plan, gdy najważniejszy dla niej staje się jej syn. A mąż musi rywalizować o uczucie swej własnej żony. To jest chore. Człowiek również może pielęgnować swe zranienia, złe wspomnienia i wydarzenia ze swego życia. A więc może być bogaty także w krzywdę jaką mu faktycznie wyrządzono. Dzieje się to wtedy, gdy nie chce tego zmienić, ale służy mu to do użalania się na swój los. Wtedy szuka tylko pocieszenia i jednocześnie przedziwnego wyróżnienia, tak jakby chciał usłyszeć: „powiedz, że ja mam najgorzej na świecie!”... Nie chce zmiany sytuacji, chce jej potwierdzenia. I tak działa „bogactwo duchowe”, wszelkie zawłaszczanie.
Chrystus, kiedy przychodzi, mówi: „moim pokarmem jest pełnić wolę Ojca”. W każdym Jego słowie i czynie wyraża się prawda: „Ja nie mam nic. Wszystko jest Ojca”. To jest czysta przejrzystość i czysta wolność. A poprzez to Bóg może przez Niego zdziałać wszystko, co chce i wszystko, co chce może Mu dać.
Ludzkie bogactwo i oskarżanie Boga dotyka duszy ludzkiej i ludzkiej psychologii. O dzieciach mówimy, że są nieposłuszne, jak zrobią coś przeciwko swym rodzicom. Może się zdarzyć, że o czymś zapomniały, nie wykonały jakiegoś polecenia czy złamały jakiś zakaz. Zdarza się, że wtedy kłamią, próbując się usprawiedliwić, wtedy gdy boją się, że zostaną ukarane. Ale dziecko nie racjonalizuje. Cechą człowieka dorosłego jest to, że w sytuacji kiedy zawinił, zaczyna racjonalizować. Czyli postępuje tak, jak to zostało zapisane w Księdze Ezechiela. Zaczyna usprawiedliwiać swoje wybory, zaczyna je racjonalizować różnymi argumentami. Nie zauważając, że jest to postępowanie, w którym jego rozum „jest lepszy od rozumu Boga”!... Na przykład usprawiedliwia jakieś swoje postępowanie „niewspółczesnością” przykazań, „nieznajomością życia”, „złą” interpretacją Kościoła, „bezwzględnością” Boga... Sam nie zauważył, że to on sam postępuje tak, jakby był mądrzejszy od Pana Boga. I właśnie w tym momencie dotykamy tego naszego misterium, tego nieszczęścia i problemu oskarżeń. Jeśli my oskarżyliśmy Boga, to nie jest to byle co. Ludzie, którzy oskarżyli Boga np. o śmierć ukochanej osoby, przychodzą do spowiedzi dopiero po jakimś czasie, bo problem ten długo w nich pozostaje i żyje. Oni Go oskarżyli i w jakiś sposób uczynili go winnym. To oczywiście może dotyczyć problemów prawdziwie trudnych, jak np. żałoba po ukochanej osobie, własnym dziecku, czy fakt, że ktoś nie może mieć dziecka. Zrzucając winę na Pana Boga czynimy Go niejako „kozłem ofiarnym” (por. motyw „kozła ofiarnego” obecny w kulturze u René Girard’a). I to zostało zrzucone na Pana Boga. Ale NIKT nie rozwiązał w ten sposób swojego problemu, ludzie ci zrzucili go tylko na Niego. A problem ich pozostał problemem i jest cały czas bolesny. I jak teraz wrócić do Pana Boga z nierozwiązanym problemem? Te dwie rzeczy są ze sobą zespolone: Bóg, który został obarczony i problem, który nie został rozwiązany i który w dalszym ciągu boli. Czy i w jaki sposób przestanie boleć – nie wiem. Sartre w wieku pięciu lat podpalił dywan. I świadomość tego, że Bóg wszystko widzi tak go zdenerwowała, że od tego momentu obraził się na Boga na zawsze…
 
Czasami okłamujemy siebie z tego powodu, że przeżywanie naszych problemów jest dla nas bardzo bolesne. Wolimy tkwić w nieświadomości i nie przyjmować pewnych faktów. Jest to często spowodowane niezrozumieniem własnej sytuacji. Zdarza się, że człowiek żyje pod zasłoną swoich myśli, nie dostrzegając tego światła, którym jest Bóg, czyli Prawdy. Czy i wówczas Bóg wychodzi nam naprzeciw? I co człowiek może zrobić sam ze sobą w takiej sytuacji? Jak może z tego wybrnąć, którędy prowadzi droga?
 
Już mówiliśmy, że definicją Boga jest wychodzenie naprzeciw! Co natomiast my możemy uczynić w tej materii? Odpowiedź jest jednocześnie bardzo prosta i skomplikowana. Prosta, to znaczy, że podobnie jak w przypadku relacji z drugim człowiekiem (miłości, przyjaźni, sąsiedztwa) chodzi o budowanie relacji. To te relacje otwierają człowieka. Zaufanie budowane, życie dzielone – dzielenie się radościami i trudnościami, znajdowanie dla siebie czasu (dobrego!), mówienie o sobie, wypowiadanie siebie, swych nadziei i lęków, opisywanie tego wszystkiego, sprawia, że budujemy więzi, relacje między sobą. Silne – pozwalają nam otwierać się na siebie wzajemnie, trwać przy sobie mimo upadków i słabości.  
W przypadku relacji z Bogiem mamy dodatkowy element: Bóg jest inny. Podobny, a jednak diametralnie inny (jak niebo i ziemia...). Stąd z jednej strony istnieje potrzeba budowania relacji, więzi z Bogiem („religio” znaczy „więź”, a modlitwa, to według klasyka nauki o modlitwie, św. Teresy od Jezusa, „przyjacielska relacja z Bogiem”). A z drugiej strony jest drugi człowiek, a także budowanie siebie samego, uczestniczenie w dobru (por. tekst od-redakcyjny z „Zeszytów Karmelitańskich” nr 4/2012) , które sprawia, ze człowiek ma odwagę spojrzeć na siebie, nie zamyka się w sobie, ani na innych, bo widzi, że jest dobry i godny miłości. Chce być w tym co dobre, prawdziwe i piękne!   
Ilustruje to przykład Piotra i Judasza. Obydwaj zdradzili. Ale różnica  między nimi polega na tym, że Judasz wcześniej zerwał relacje z Jezusem i nie wierzył, że może wrócić. Ze swoim problemem nie zwrócił się do przyjaciół – poszedł do złych ludzi. Poszedł do faryzeuszy oddać ich pieniądze i powiedzieć: „zgrzeszyłem, wylałem krew niewinnego człowieka”. A oni odpowiedzieli mu: nie interesuje nas to, chociaż mogli go uratować… Ale nie miał już odwagi wrócić do apostołów. To dlatego, że on zaczął wcześniej własne życie. Świadczą o tym np. sytuacje, które dzieją się w przeddzień męki Chrystusa: kiedy oskarża Marię z Betanii o rozrzutność, gdy ona namaszcza Jezusa olejkiem nardowym, podczas gdy w Ewangelii jest wyraźnie powiedziane, że Judasz był złodziejem i wykradał pieniądze ze wspólnego trzosa. A więc on już wtedy nie wierzył w Niego, tylko robił własny interes. I  odrzucał te wszystkie zabiegi Jezusa, żeby go uratować: podczas wieczerzy, nawet kiedy Judasz zdradza go pocałunkiem, a Jezus się zwraca się do niego: „przyjacielu, po co tu przyszedłeś?”, a dopiero potem dodaje, gdy nie ma odzewu na te Jego słowa: „pocałunkiem zdradzasz Syna Człowieczego?” Inaczej było z Piotrem, który także zdradził, ale żałował i wrócił do Chrystusa. Taka jest droga Piotra, co więcej: Bóg chciał, żeby taka była. I właśnie na pokorze Piotra Bóg zbudował Kościół. I w tym jest mądrość i wielkość Kościoła, że nie ukrywa tej prawdy o zdradzie. Pokazuje na czym został zbudowany. Nie na ludzkiej sile, a na Bożym przebaczeniu. Wiedząc o tym, człowiek ma odwagę wracać… Kiedy doświadczyliśmy dobra pewnej relacji, mamy odwagę wrócić. Jak dzieci, które nie boją się przyjść do domu, choć wiedzą, że bardzo zbroiły...
 
M. przy herbacie
 
przejdź do trzeciej części tej rozmowy iczytaj dalej...
 
 
Sprawdź w księgarni: Pustelnik północnego ogrodu Antoni Rachmajda OCD
Strona księgarni Książki przy herbacie
 
Inne ciekawe propozycje to: Zeszyty Karmelitańskie, Baśń jak niedźwiedź t. I, Baśń jak niedźwiedź t. II i Atrapia Gabriel Maciejewski, Twój pierwszy elementarz Toyah,,W Zamku wewnętrznym św. Teresy z Avila Antonio Maria Sicari OCD, Księga mojego życia św. Teresa z Avila, Zamek wewnętrzny św. Teresa z Avila, Psychologia św. Teresy z Lisieux Luis Jorge Gonzales OCD, Edyta Stein - kobieta modlitwy Joanne Mosley, Edyta Stein Życie cz. I Javier S. Fermin OCD, Edyta Stein Pisma cz. II Javier S. Fermin OCD, Dzieje duszy Teresa od Dzieciątka Jezus, reprinty
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura