Właśnie oglądam sobie TVN24, a w nim podoficera prasowego tej stacji (dokładnego stopnia nie znam) Grzegorza Kajdanowicza, który wypowiada się na temat raportu w sprawie katastrofy smoleńskiej. Oglądałem tego dziennikarza z rozdętym ego wielokrotnie, kiedy to groźnie marszczył czoło, gdy ktokolwiek śmiał przypisać jakąkolwiek (podkreślam: jakąkolwiek) winę Donaldowi Tuskowi i to z dowolnego powodu.
Dzisiaj rozpoczął od ubolewania, że jednak PiS-owi i części rodzin smoleńskich udało się zasiać w społeczeństwie nieufność do oficjalnego raportu rządowego w sprawie katastrofy. Dodał, że widać, iż PiS-owi nie zależy na wyjaśnieniu przyczyn, które właśnie wczoraj się dokonało, lecz na dopadnięciu Tuska. Zdezawuował już dzisiaj dokument końcowy zespołu parlamentarnego pod przewodnictwem Antoniego Macierewicza oznajmiając, iż nie jest istotne, co w nim się znajdzie. Przypisał za to znaczenie potencjalnym działaniom prokuratury, których oczywiście dziś tak samo nie zna.
Grzegorz Kajdanowicz to cienki bolek, który może uchodzić wśród MWzWM za inteligenta pod warunkiem, że będzie brał udział wyłącznie w tefałenowych ustawkach, na przykład w starciu z Piotrem Knapikiem z jednej strony oraz z Agnieszką Kublik i Pawłem Wrońskim z drugiej, bo tak właśnie wygląda tefałenowski "pluralizm", wymodelowany m.in. dzięki nobliście Lechowi Wałęsie. Dla równowagi chętnie ujrzałbym Grzegorza Kajdanowicza w starciu z Rafałem Ziemkiewiczem i Łukaszem Warzechą (czwarta osoba jest nieistotna, może nią być Justyna Pochanke czy nawet Waldemar Kuczyński). Ale to nierealne.
Od Grzegorza Kajdanowicza, który niebywale eksploatuje swój skromny mózg z okazji publikacji raportu Jerzego Millera, można dowiedzieć się, że raport jest obiektywny, rzeczowy i w zasadzie nie jest dopuszczalne stawianie mu jakichkolwiek zarzutów (no, może poza literówkami), albowiem... nikt z członków zespołu nie zgłosił zdania odrębnego. Formułowane przez podoficera prasowego TVN opinie i osądy są ostateczne, o czym świadczyło jego groźnie zmarszczone czoło, gdy studyjna koleżanka jeden jedyny raz spróbowała zadać pytanie nie po jego myśli.
Oczywiście, od podoficera prasowego TVN Grzegorza Kajdanowicza postronny obserwator nigdy się nie dowie, że Jerzy Miller i inne osoby w składzie komisji były osobiście zainteresowane jego ostatecznym kształtem i że w tym zakresie można i należy mieć wątpliwości w zakresie jego obiektywizmu i rzetelności, że komisja nie miała dostępu do kluczowych informacji, że jest mnóstwo pytań i wątpliwości zgłaszanych przez osoby dalekie od PiS i Antoniego Macierewicza itd. itp. Nb. szlagierem jest wypowiedź samego ministra Millera w kwestii jednego z kilku kluczowych dowodów, tj. zaginionej kasety magnetowidowej z nagraniem wskaźników radaru RSP. Otóż, minister Miller powtórzył, że kaseta miała być niby w rosyjskiej prokuraturze, a potem okazało się, że jej nie ma i jednocześnie skonstatował, że jeszcze będzie starał się dojść (sic!), co się z tą kasetą stało. Rzeczona konkluzja chyba najlepiej podsumowuje raport Millera.
Niech mi ktoś teraz powie, że nie miał racji znienawidzony Jarosław Kaczyński sytuując "ich", czyli byłą UW i aktualną PO po stronie ZOMO, zaś Gazetę Wyborczą po stronie Trybuny Ludu. Tylko nieliczni MWzWM, z naturalnych powodów nie pamiętający lat osiemdziesiątych i nie interesujący się najnowszą historią Polski, dadzą sobie wcisnąć kit o wielkich przemianach w Polsce, zwłaszcza w zakresie sposobu sprawowania władzy. Oczywiście, przepływ kapitału nastąpił. Od swoich do swoich. No i teraz knebluje się usta niepokornym w inny sposób, lecz dla społeczeństwa skutek jest ten sam.
