Maciej historyk Maciej historyk
1722
BLOG

Zozworówka, czyli imbir po beskidzku

Maciej historyk Maciej historyk Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Jak wieść gminna na Priwiślu niesie, są dwa rodzaje wódki: dobra i bardzo dobra. Nie ukrywam, że teoria ta jest mi bliska – jej akuratność i prostota wprost zbijają z nóg. (Ach proste definicje, proste myślenie, proste życie...) Jednakowoż warto czasami zwrócić uwagę na subtelności w naturze rzeczy...

Wszyscy znamy ów słynny rym - wódka/śledzik. Ja zaproponuję inny – wódka... imbir.

Okazuje się, że jedna z najstarszych azjatyckich przypraw (podobno właściwości imbiru znane były już autorom chińskich ksiąg medycznych z 2700 r. a. Ch. n.) doskonale komponuje się z mocnym, jak najbardziej polskim, alkoholem. Skąd to wiem? Trafiłem na pewien regionalny produkt – anonsowaną w tytule Zozworówkę.

Imbir w gwarze beskidzkiej określany jest mianem „zozworu” – właśnie w góralskich domostwach powstała receptura na wódkę imbirową, która, do dzisiaj bacznie strzeżona, przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Miód, rozmaryn, naturalne kłącze imbiru... Ostrawy, ale niezwykle orzeźwiający, „czysty” smak na długo pozostaje w pamięci. Azjaci twierdzą, że imbir wywołuje „ogień” w ciele człowieka. Proszę sobie wyobrazić, jaki ogień wywoła u Państwa imbir rozpuszczony w okowicie...

Zachęcam do poszukiwań, polecam spożycie.

(Imbir do beskidzkich górali przywędrował wojenną ścieżką, wraz z koczowniczymi Azjatami: Scytami (VI- V w. a. Ch. n.), Hunami (V w. a. Ch. n. ), Tatarami (XII - XVII w. p. Ch. n). A że górale talent do wytwarzania i smakowania trunków mają...)

 

Światopogląd konserwatywny, wzrost wysoki; w mieście, ale nie lubię miasta; bluesa lubię, piwo jałowcowe... Wspólnie z Łukaszem, "towarzyszem podróży", prowadzę blog, który, mam nadzieję, jest początkiem czegoś ważnego. Będziemy zachęcać zacne salonowe grono do regularnych odwiedzin... "Dlaczego Kuchnia historyczna? Interpretować tę kuchnię trochę jak synonim alchemii?" - pyta Lula322. Hmm, przenikliwy trop - alchemia... Metaforyczny, mistyczny... Trochę też wolnomularski;-) Czy chcielibyśmy przenosić czytelników w sferę: prawdy, dobra i piękna? - bardzo byśmy! Człowiek - substancja poddawana rozmaitym procesom... Podoba mi się ten trop. Chcemy też żeby było trochę "w poprzek" i żeby raczej czosnkiem pachniało niż farbą drukarską... Czujemy ponadto, że z życia publicznego eliminowany jest (subtelnie lub całkiem ordynarnie) pewien typ wrażliwości - powołujemy się na tę wrażliwość, ogrzewamy się przy niej... Oblężonej twierdzy tylko nie chcemy - duuużo światła z zewnątrz nam trzeba. Trochę kuchni, trochę historii, trochę historii "od kuchni". Tyle. I jeszcze Łukasz... Czy można zbudować piękną opowieść obierając sobie za punkt wyjścia posiłek? Wierzę, że tak. Na pewno można snuć historię przy stole, wieczerzając choćby. Bo czy na przykład taki bigos hultajski nie jest dobrym pretekstem by wspomnieć antenatów naszych? Czy antałek trójniaka nie przywodzi na myśl imć Zagłoby i oblężenia Zbaraża? Nawet gorzałka i śledź mogą odnaleźć swoją opowieść, na przykład zasłyszaną niegdyś z ust rotmistrza Augustowskiego o Józefie Mackiewiczu, którego okowita wpędzała w ponury nastrój, każdy haust poprzedzało długie wpatrywanie się w przestrzeń za oknem, sam zaś akt był zdecydowany, szybki i gwałtowny. Jakby jakąś myśl chciał zabić, jakby serce uciszyć. To ledwie kilka przykładów. Z kuchnią można podróżować przez kraje, przez wieki. Spożywać skrzydełka kurczaka przyrządzone przez Rossiniego, biesiadować na uczcie u Wierzynka czy też w ciszy, w kryjówkach, w puszczach chleb zwykły z żołnierzami Armii Krajowej dzielić...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości