Kultura Liberalna Kultura Liberalna
175
BLOG

100 lat „brzydkiego słowa na «f»”

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Pierwsze feministki narażały życie i zdrowie, abyśmy my mogły głosować i kandydować w wyborach, pracować, studiować. Jednym z wyrazów naszej wdzięczności i pamięci o nich powinny być żeńskie końcówki nazw zawodów”, mówi zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich.

Tatiana Barkovskiy: Jakimi środkami polskie feministki wywalczyły sto lat temu prawa wyborcze dla kobiet?

Sylwia Spurek: Przede wszystkim ogromną pracą u podstaw, przekonywaniem ludzi, w szczególności mężczyzn, że bez względu na płeć powinniśmy mieć te same prawa i wolności. Często spotykały się z bardzo negatywnymi reakcjami — były wyśmiewane, lekceważone, zastraszane. Przypomina to walkę o prawa i wolności różnych wykluczonych grup społecznych. Pierwsze feministki narażały życie i zdrowie, abyśmy my mogły głosować i kandydować w wyborach, pracować, studiować. Jednym z wyrazów naszej wdzięczności i pamięci o nich powinny być żeńskie końcówki nazw zawodów.

Nie wszystkie kobiety chcą być nazywane „socjolożkami”, „polityczkami” czy „filozofkami”.

Język nie tylko opisuje rzeczywistość, ale i kształtuje naszą świadomość — jeśli kobiet nie ma w języku, to ich nie dostrzegamy, szczególnie w życiu publicznym.

Powinniśmy zmuszać do ich stosowania?

Nadal spotykam się z opiniami, że żeńskie końcówki są śmieszne, i widzę, że wciąż budzą ogromne emocje – zwykle jednak u mężczyzn. Możemy powiedzieć, że jest to kwestia przyzwyczajenia, ale dla mnie te emocje są po prostu niezrozumiałe. Wygląda to tak, jakby ktoś czuł się zagrożony przez żeńskie końcówki, chociaż język polski jest bardzo elastyczny i może pokazywać obecność kobiet w różnych sferach życia. Powinniśmy korzystać z tej elastyczności i używać wszystkich końcówek. Mam wrażenie, że część mężczyzn nadal czuje się zagrożona tym, że współczesne kobiety – tak jak pierwsze feministki – po prostu chcą całego życia.

Mówi pani o tym, że feministki wyśmiewano. Czy wynika to z jakiejś immanentnej w polskiej kulturze mizoginii?

Te doświadczenia były wspólne dla sufrażystek na całym świecie. Lekceważenie, wyśmiewanie, upokarzanie, przemoc – tak niektóre osoby odpowiadały na postulaty zmian, widzianych przez nie jako rewolucyjne. Do dziś mamy do czynienia z naruszeniami praw kobiet wynikającymi ze stereotypów, uprzedzeń związanych z lękiem dotyczącym zmiany status quo.

W jaki sposób możemy przekonać mężczyzn do współczesnego feminizmu, o którym mówi się, że pomaga nawet im, cierpiącym z powodu pewnych wykreowanych kulturowo ról?

Dokładnie tak – pokazywać im, że feminizm jest korzystny dla wszystkich bez względu na płeć, zwracać uwagę na to, że każdy i każda z nas ma prawo do realizacji swoich celów i że nikt nie może nam narzucać jakichś ról. Oczywistym przykładem naruszeń praw mężczyzn przez funkcjonowanie krzywdzących stereotypów dotyczących ról płciowych jest obszar związany z ich rodzicielstwem.

Nadal niewielu polskich mężczyzn – 1 procent – korzysta z urlopu rodzicielskiego poza tymi dwoma tygodniami przeznaczonymi do ich wyłącznej dyspozycji. Ktoś mógłby powiedzieć, że skoro nie korzystają, to pewnie wcale nie chcą korzystać, ale z raportu Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że często otoczenie, pracodawcy, rodzina, tkwiąc w stereotypach, ograniczają mężczyznom możliwość realizacji się właśnie w tej roli, próbując im wmówić, że sobie nie poradzą, że się do tego nie nadają, że to rola kobiety. Równe prawa kobiet i mężczyzn to nasza wspólna sprawa i każda grupa może na nich zyskać.

Sto lat temu kobietom udało się uzyskać prawa wyborcze. Co jeszcze udało nam się osiągnąć od tego czasu?

Mam wrażenie, że przez te sto lat mogło nam się udać więcej. W tym momencie już nikogo chyba nie dziwi, że kobieta studiuje, pracuje zawodowo i ubiega się o funkcje publiczne, natomiast nadal w wielu obszarach dochodzi do naruszeń elementarnych praw kobiet. Pierwszą kwestią jest przemoc wobec kobiet, w szczególności przemoc w rodzinie – jedna z największych patologii XXI wieku, której przez te sto lat nie udało nam się wyeliminować.

Kolejny przykład: w XXI wieku kobiety w Polsce nadal nie mają zagwarantowanego prawa do rodzenia po ludzku; w niektórych województwach nawet 99 procent nie miało dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego. To nie tylko kwestia braku odpowiedniej liczby anestezjologów, ale też braku realnych gwarancji praw rodzących kobiet jako praw człowieka. Mówimy o rzeczywistości w 2018 roku w środku Europy. Kobiety nadal zarabiają mniej od mężczyzn na tych samych stanowiskach, a przepaść między wysokością przeciętnej emerytury Polaka i Polki wynosi prawie 40 procent.

Z czego wynika różnica płac?

W poszczególnych obszarach naruszeń praw kobiet, w tym także w życiu zawodowym, ogromną rolę odgrywają właśnie stereotypy dotyczące ról płciowych. Jeżeli nadal widzimy kobietę wyłącznie w sferze domowej, rodzinnej, opiekującą się – nieodpłatnie – dziećmi i starzejącymi się rodzicami lub teściami, to na pewno ma to wpływ na oferty w zakresie wysokości wynagrodzeń, które otrzymują kobiety. Na różnicę w wysokości emerytur ma wpływ to, że kobiety zarabiają średnio mniej od mężczyzn na tych samych stanowiskach, mają większe przerwy w pracy na przykład ze względu na trudności w pogodzeniu ról rodzinnych i zawodowych, podejmują pracę w gorzej płatnych zawodach, szybciej przechodzą na emeryturę – to wszystko powoduje, że na starość kobieta jest w większym stopniu niż mężczyzna zagrożona ubóstwem.

Wszystko zaczyna się od stereotypów i na nich się kończy. Dopóki nie zaczniemy wdrażać nowoczesnej edukacji antydyskryminacyjnej, na którą Rzecznik Praw Obywatelskich zwraca uwagę od bardzo długiego czasu, nie wyjdziemy z błędnego koła i nie osiągniemy punktu krytycznego, w którym zaczniemy porządnie traktować wszystkie luki i zaniedbania dotyczące praw kobiet. Polska szkoła uczy skomplikowanych operacji matematycznych, wzorów chemicznych, budowy pantofelka, ale nie uczy, czym jest demokracja, czym są prawa człowieka, nie wzmacnia wrażliwości na dobro wspólne, nie pokazuje, że świat, społeczeństwa i ludzie są różni, a nasze otoczenie jest tęczowe, a nie czarno-białe. Ale, oczywiście obok dobrej edukacji, i mówię to jako prawniczka, potrzebne są też precyzyjne przepisy i skuteczne polityki publiczne przyjazne dla kobiet, realizowane przez profesjonalną – niezależną od polityków i polityczek – służbę cywilną.

Co zostało jeszcze do zrobienia w Polsce, poza wyrównaniem różnicy płac i wprowadzeniem odpowiedniej edukacji antydyskryminacyjnej mającej na celu także ograniczenie przemocy domowej?

Cały wywiad TUTAJ

Sylwia Spurek

zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, doktorka prawa, radczyni prawna, legislatorka, współzałożycielka Kliniki Rządzenia; twitter: @SylwiaSpurek

Tatiana Barkovskiy

współpracowniczka „Kultury Liberalnej”, studentka Instytutu Romanistyki i Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo