Z wielkim smutkiem przyjąłem wiadomość o katastrofie samolotu z hokeistami w Jarosławiu. Szczerze mówiąc na początku nie wiedziałem, że zginęli tam zawodnicy bardzo znani i wybitni. Po paru godzinach otrzymałem informacje, że zginął Pavol Demitra. Słowak był naprawdę wielkim zawodnikiem. Słynął ze swojej pracowitości, a ta cecha w NHL liczy się najbardziej. Mailem szczęście oglądać jego grę m.in. w St. Louis i w Vancouver.
W amerykańskiej lidze hokeja było niewielu Polaków, więc utożsamiałem się z Demitrą (i kilkoma jego rodakami), który pochodził przecież z tej samej części Europy. Słowacy zwykle mieli świetną drużynę, ale jakoś nie mogli wywalczyć wielkich sukcesów. Demitra mógł się w tej kwestii czuć niespełniony. Jednak to on był zawodnikiem z charyzmą. Umiał zjednoczyć swoich kolegów. Podziwiałem u niego niesamowitą kulturę gry. Nie należał do hokeistów szczególnie mocno zbudowanych. On się nie przepychał. On myślał.
Szkoda, że już go nie ma. Posiadał ogromne doświadczenie, które mogło zaprocentować. Trzeba mu podziękować, za jego grę i za to, że miałem zaszczyt ją oglądać. Dość niespodziewanie przyszedł czas na pożegnanie.
Pavol byłeś, jesteś i pozostaniesz wielki. Nic nie zniszczy pamięci...
PS: W tej katastrofie zginęło wielu wspaniałych zawodników. Niestety również Stefan Liz, który z pochodzenia był Polakiem. Chciał odnaleźć w naszym kraju swoją biologiczną matkę, ale niestety mu się to nie udało.
