Dwa dni przed ustąpieniem z urzędu prezydent Komorowski wręczył ostatnie odznaczenia. Mogą o tym przeczytać Państwo w oficjalnej informacji zamieszczonej w witrynie internetowej Prezydenta RP. Prezydent dziękował za zasługi dla Polski m.in. aktorowi Piotrowi Fronczewskiemu (to rozumiem) i biznesmenowi Zbigniewowi Niemczyckiemu (to rozumiem nieco mniej).
Jak się jednak okazuje, tego dnia w Pałacu Prezydenckim odbyły się dwie uroczystości, o drugiej próżno szukać wzmianki na stronie prezydent.pl. A była to uroczystość znacznie ciekawsza, bo odznaczenia wówczas dostali ludzie zasłużeni – jak się wydaje – nie tyle dla Kraju, co osobiście dla Bronisława Komorowskiego. Ostatnie srebrne łyżeczki z zastawy na Titanicu przed załadowaniem się do szalup.
W Pałacu panowała atmosfera jak w domu powieszonego. Niektórzy już byli spakowani, inni – ci z niższych stanowisk – zadawali sobie pytanie: jak głęboko nowi będą ciąć? Czy sekretarka ma szansę się uchować, czy nie? A większość, łącznie z Komorowskim, jakby jeszcze nadal nieotrząśnięta z szoku powyborczego.
Prezydent Duda sprawia wrażenie inteligentnego człowieka, liczę, że także z lepszą znajomością ortografii. Mam szczerą nadzieję, że jego ostatnie wystąpienia przed zaprzysiężeniem, w których jednoznacznie popierał PiS były tylko rytualnym spłacaniem długu zaciągniętego u Kaczyńskiego i skończą się wraz z dzisiejszym zaprzysiężeniem. Polska to jest znacznie więcej niż jedna czy druga partia polityczna. Andrzej Duda jest jeszcze młody i zrobiłby sobie wielką krzywdę gdyby zakończył urzędowanie (nieważne czy po pięciu, czy po dziesięciu latach) z opinią człowieka, który przewodzenie trzydziestoparomilionowym dumnym narodem i okazję przejścia do historii zamienił na załatwianie interesów kolegów i znajomych.