Od kiedy pamiętam PiS przyjął taktykę wrzucania kamyczka do ogródka PO w każdej wypowiedzi każdego polityka PiS bez względu na temat tej wypowiedzi, wywiadu, polemiki.
To, że jest to taktyka widać choćby po zachowaniach J. Gowina, który, aczkolwiek ostrożnie, z umiarem i kulturą mu właściwą, ale jednak ją przyjął.
Wczoraj znowu Brudziński dał popis w radiowej trójce.
Nic nie rozumiem.
Partia współpracująca z wieloma PR-wcami robi takie proste, ordynarne błędy.
Wiem, że krytyka rządzących to wilcze prawo opozycji, ale krytykować można inteligentnie, a nie jak chłop z widłami ( z całym szacunkiem dla chłopów) czy kowal z młotem (podobny szacunek dla kowali).
Po latach słuchania wypowiedzi tych polityków czułbym się zażenowany po oddaniu na nich głosu. Myślę , ze nie jedyny. I tak swoje często słuszne i szlachetne idee topią w zbiorniku krytykanctwa o niezbyt przyjemnym zapachu.
SLD także czasem krytykuje, ale z większym umiarem, inteligentniej, nie tak ordynarnie.
Dobrego , wykształconego polityka poznaje się po tym, że interlokutora skrytykuje, a nikt mu nie zarzuci prymitywnego krytykanctwa tylko pomyśli, ze jest coś na rzeczy, natomiast polityk prostak to zwykły krytykant i po czasie już może nie mówić nic bo nawet słuszne zarzuty każdy odbierze tylko jako krytykanctwo.
Tak więc politycy PiS mogą sobie darować już wszystkie wypowiedzi.