lideksynubeka lideksynubeka
1272
BLOG

Dwaj różni prezesi Giełdy-dwa różne podejścia do rynku

lideksynubeka lideksynubeka Gospodarka Obserwuj notkę 21

 Parę dni temu w atmosferze skandalu Rada giełdy odwołała z funkcji prezesa Warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych,po prawie 7 latach pracy dr Ludwika Sobolewskiego. Poprzedni prezes Giełdy,pan Rozłucki Wiesław sprawował tę funkcję przez 15 lat. Obecny prezes,pan Maciejewski Adam jest dopiero trzecim w historii działania naszej giełdy prezesem.

Można więc pokusić się o pierwsze podsumowania i charakterystyki stylu działania obydwu wcześniejszych prezesów.

 

Prezes GPW odgrywa dość poważną rolę. Jego podejście,zaangażowanie,energia,podejście do nowinek czy to poglądy na funkcjonowanie giełdy przekładają się na płynność obrotu,ta z kolei przyciąga emitentów,ci inwestorów,a końcowym ogniwem tego łańcucha są nasze emerytury. Tak,tak,bardzo poważnym inwestorem na GPW są Otwarte Fundusze Emerytalne. Mogą one w każdej chwili przenieść część swoich inwestycje na giełdy zagraniczne,odcinając od finansowania firmy krajowe.

 

Pan Rozłucki właściwie stworzył giełdę w 1991r.Do niego,jako prezesa Zarządu Giełdy należał wybór systemu transakcyjnego,regulacja notowań,ustalenie kryteriów dopuszczeniowych dla spółek i cała organizacja obrotu akcjami.

Niestety,z bólem serca oświadczam,że pan Rozłucki nie był właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Cechy charakteru predystynowały go do stanowiska urzędnika,a nie organizatora. Pan Rozłucki bał się wszystkich nowości,a jakiekolwiek zmiany paraliżowały go całkowicie. Miał daleko posuniętą niechęć do robienia czegokolwiek wychodzącego poza urzędniczą rutynę dnia codziennego.

 

Zaczęło się od wyboru systemu transakcyjnego dla warszawskiej giełdy-otóż pan Rozłucki zakupił był od giełdy paryskiej przestarzały system notowań z jednym fiksingiem. Gdy cały świat stosował notowania ciągłe,gdzie kursy akcji mogą zmieniać się wielokrotnie w ciągu dnia,w Warszawie kurs określano raz dziennie. Kto w niego nie trafił,transakcję mógł zawrzeć na następnej sesji giełdowej. System ten był bardzo podatny na manipulacje,czego wielokrotnie dał dowód w czasie wielkiej hossy lat 1993/94. Kostyczne trzymanie się regulacji doprowadzało do kilkudniowych wzrostów kursów o 10% w ciągu dnia,ale bez zawierania transakcji. Jakże to świetnie poprawiało wycenę portfela bez angażowania środków pieniężnych.

 

Do rozwiązania tego problemu pan Rozłucki dojrzał dopiero w roku 2001,gdy po prostu rozszerzono zakres widełek cenowych,w jakich mógł poruszać się walor.

 

Wielkiej popularności giełdy lat 93/94 nie wykorzystano w żaden sposób do zmian. Sesje odbywały się raz w tygodniu i pan Rozłucki chętnie by to zostawił.

 

Biura Maklerskie wywierały na prezesa Giełdy presję w celu wprowadzenia notowań ciągłych. Notowania ciągłe zwiększają obrót i płynność,co za tym idzie zyski maklerów i giełd,ale i przyciągają inwestorów. Tak jak to robił cały świat,za wyjątkiem może Bangladeszu i Botswany. Prezes opierał się skutecznie tej presji przez 3 lata. Dopiero w roku 1997 tytułem eksperymentu najpłynniejsze spółki oprócz fiksingu zaczęły być kwotowane w systemie ciągłym.

 

Kolejną niechęcią pana Rozłuckiego były instrumenty pochodne. Na całym świecie w latach 90 tych nastąpił ogromny wzrost popularności tych instrumentów,przekładający się na wolumeny obrotów. I kolosalne zyski dla giełd organizujących taki obrót. Mowa tu głównie o kontraktach terminowych,opcjach i warrantach. Ale pan Rozłucki długo się wahał,a jak podjął decyzje,to był już rok 1998.Wtedy wprowadzono kontrakty terminowe na indeks WIG20,co było strzałem w 10-tke. Cieszyły i cieszą się olbrzymią popularnością wśród inwestorów. Opcje pojawiły się po 10 latach hamletyzowania prezesa-w 2003 roku.

 

Nie ma się co dziwić,że z takim podejściem do innowacyjności pierwsza zagraniczna spółka pojawiła się na giełdzie w Warszawie dopiero w w 2003r.Był to Bank Austria Creditanstalt.

A prawdą jest,że spółki z małych krajów i małych giełd szukają dobrych parkietów do notowan swoich walorów. Mieliśmy szanse przyciągnąć dużo spółek ze Słowacji,Słowenii,Rumunii,Bułgarii czy Ukrainy,ale bojaźń i lęk prezesa nie pozwoliły na to.

 

Wreszcie w 2006r pan Rozłucki poszedł w cholerę i jak to u nas bywa,zaczął robić za autorytet.

 

Nastąpił po nim pan doktor nauk prawnych Sobolewski Ludwik. Na tle suchego,kostycznego Rozłuckiego jawił się jako dynamiczny,energiczny i otwarty. Podjął próbę stworzenia w Warszawie regionalnego centrum kapitałowego i przyciągnął na parkiet ponad 50 spółek z zagranicy.

 

Stworzył nowe parkiety-dla obligacji Bond Spot i Catalyst. Umożliwiają one wreszcie handel obligacjami korporacyjnymi w zakresie i warunkach podobnych do całego finansowego świata. A drobnym ciułaczom zakup obligacji niemal trzykrotnie wyżej oprocentowanych niż dotychczas jedyne na rynku obligacje Skarbu Państwa. Przy wielokrotnie wyższym ryzyku inwestycyjnym,co trzeba sobie jasno powiedzieć.

 

No i stworzył w 2007 platformę obrotu dla małych spółek,zbyt małych na giełdę. New Connect,bo tak się ta platforma nazywa obejmuje dziś notowania ponad 400 spółek. Firmy wybierające się tam w poszukiwaniu kapitału mają o wiele mniej surowe kryteria dopuszczeniowe niż te na GPW.

 

A jego porażki? Ponieważ dr Sobolewski z a cel postawił sobie zwiększenie liczby spółek i kapitalizację giełdy,wiec na New Connect zaczęto dopuszczać przysłowiowe warzywniaki,obiecujące akcjonariuszom miraże zysków i niedotrzymujące tych obietnic bez żadnych sankcji.

 

Co więcej,na parkiecie głównym GPW spółki mogły sobie drwić bezkarnie z akcjonariuszy,bez żadnej sankcji ze strony dowodzonej przez dr Sobolewskiego giełdy. Przykładem niech będzie firma Anti,która sprzedała swoje obligacje,wprowadziła je do notowań na rynku Catalyst,a potem nie wykupiła ich w terminie. Giełda nawet tej spółce nie pogroziła palcem,pozostawiając obligatariuszy samych sobie.

Pan Rozłucki,korzystając ze swoich prerogatyw zawiesił by notowania tej spółki.

 

Idee fixe dr Sobolewskiego było wydłużanie czasu pracy giełdy. Najchętniej trzymałby handelek do godz.22,czyli czasu zamknięcia giełdy w Nowym Yorku. Aby według niego,inwestorzy mogli się zharmonizować z trendami w centrum finansowym świata,

Fakt jest jednak taki,że po godz 16;30 dynamika transakcji przysiada,a personel w biurach maklerskich siedzi niepotrzebnie.

 

Ostatnim grzechem dr Sobolewskiego niech będzie mnożenie indeksów giełdowych ponad miarę. WIG,WIG20,mWIG40,sWIG80 i parę indeksów sektorowych typu WIG-budownictwo wystarczą. Byty typu WIG20 lev czy Respect nie są nikomu potrzebne.

   No i na tle skandalu powiedzmy,obyczajowego,(a nie finansowego) dr Sobolewski opuścił stanowisko.

 

A następca obydwu panów,czyli Adam Maciejewski?Jestem pełen obaw.To kierownik działu notowań z czasów pana Rozłuckiego i jego człowiek. Czy będzie zachowawczy jak jego mentor?

 

Zobaczymy.

 

 

 

tolerancyjny jak GW i obiektywny jak TVN.Przedwojenny warsiawiak,dawniej z Mokotowa,obecnie Bemowo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka