Lubomir Baker Lubomir Baker
345
BLOG

STALKER po polsku - debiut Michała Gołkowskiego

Lubomir Baker Lubomir Baker Kultura Obserwuj notkę 0

Stalkerem można być z dala od monitora i kart książki. Według Michała Gołkowskiego, który właśnie wydał książkę "Ołowiany świt", stalker to stan ducha, w którym człowiek goni niedościgłe marzenie. Stalker ma być współczesnym błędnym rycerzem, który przezwycięża własne ograniczenia i w tym celu wkracza do zakazanej strefy. Jednak odkładając na bok ideologię, można też spróbować przeżyć w realu scenariusze z gry i literatury. W tym celu warto skrzyknąć grupę przyjaciół i zorganizować stalkerski wypad w odludne miejsce. Dobre do tego celu są opuszczone, stare budynki pofabryczne, popegieerowskie, miejsca, w których nikt postronny nie będzie się dziwił grupie dorosłych „bawiących się” w wojnę. Jak mówi Gołkowski, nie jest ważny rezultat zmagań, ale wczucie się w klimat Zony.

Zafascynowany rosyjskojęzyczną serią polski tłumacz Michał Gołkowski postanowił wprowadzić stalkera na polskie podwórko. Czy mu się udało? Pierwszoosobowa narracja zawsze jest trudna, opisywany świat zamkniętej Zony ciekawy i obcy, występujące anomalie i artefakty – dziwne. Jak dla mnie to raczej świat gry komputerowej nazywanej pogardliwie strzelanką, ale jestem świadom, że to, co dla mnie stanowi wadę, dla wielu pasjonatów gier i militariów brzmi jak niebiańska muzyka.  

A jak to się wszytsko zaczęło? 

- W Komisji, wspólnie z innymi kolegami, reprezentujemy międzynarodowe środowisko naukowe, kontrolując wykonanie rezolucji ONZ w sprawie eksterytorialności Stref Lądowania. Brutalnie mówiąc, pilnujemy, żeby wszystkim, co znajduje się w Strefach, dysponował wyłącznie Międzynarodowy Instytut.

- Czyżby na te pozaziemskie cuda jeszcze ktoś miał apetyt?

- Tak.

- Zapewne ma pan na myśli stalkerów?

- Nawet nie wiem, co to takiego.

- Tak u nas, w Harmont, nazywają zuchwalców, którzy na własne ryzyko przekradają się do Strefy i wynoszą stamtąd wszystko, co im wpadnie w ręce. To nowy, nieznany dotychczas fach.”

To dialog z książki „Piknik na skraju drogi” Arkadiusza i Borysa Strugackich, którzy są ojcami zjawiska o nazwie ‘stalker’. Zaczęło się niewinnie: w wydanej w 1972 roku książce science-fiction opisali sześć niedostępnych stref po lądowaniu kosmitów i bohatera – Reda Shoeharta, który próbuje dotrzeć do jednej z nich. Po raz pierwszy pojawiło się tam słowo stalker, zakazana Zona oraz anomalie – artefakty i zjawiska działające niezgodnie z zasadami znanej ludzkości fizyki. Książka zainspirowała najpierw reżysera Andrzeja Tarkowskiego, który pięć lat później nakręcił film pt. „Stalker”. Minęło dziewięć lat, podczas których widzowie zaciekle dyskutowali, co Tarkowski naprawdę sportretował w swoim filmie, gdy wybuchł reaktor jądrowy w Czarnobylu. Siła rażenia była tak duża, że skażeniu uległo ponad 130 tys. km kwadratowych i ewakuowano około 350 tys. ludzi. Ostatecznie zamknięto całkowicie teren o powierzchni około 5 tys. km kw. Od tego wydarzenia kwestia ostatecznego usytuowania Zony w czarnobylskiej zamkniętej strefie była już tylko kwestią czasu.

W 2007 roku ukraińskie studio GSC Game Word wydało grę komputerową „S.T.A.L.K.E.R. Cień Czarnobyla”, która tylko w ciągu pierwszego roku sprzedała się w nakładzie dwóch milionów egzemplarzy. Ta fabularna produkcja z gatunkufirst-person shooteropowiada o zamkniętej Zonie wokół krateru w Czarnobylu. Na napromieniowanym terenie zaczęły powstawać artefakty – przedmioty o niezwykłym działaniu, bardzo cenne dla ludzkiej nauki i równie niebezpieczne, bo niezbadane. Zonę zamieszkują też mutanty – nowo powstałe gatunki zwierząt, których kod genetyczny został nieodwracalnie zmieniony pod wpływem napromieniowania podczas wybuchu. Działają tam też anomalie – niezbadane, niezwykłe zjawiska, które należy starannie omijać, by nie uruchomić ich aktywności. Wejście do Zony jest zabronione, ale wytyczone granice przekraczają stalkerzy – łowcy artefaktów; wkraczają tam także wojskowi i naukowcy, dla których możliwość zbadania i wykorzystania powstałego w Zonie świata jest warta każdego ryzyka. Tam, gdzie krzyżują się ważne interesy, słychać szczęk broni.

W kolejnych dwóch latach ukraiński producent wypuścił kolejne części gry: „S.T.A.L.K.E.R. Czyste niebo” oraz „S.T.A.L.K.E.R. Zew Prypeci”. Te trzy produkcje wraz z książką Strugackich stanowią biblię każdego stalkera. Wkrótce okazało się, że wielbiciele Zony rozpoczęli także niezwykłą aktywność na polu literatury. Książek opowiadających historię zamkniętej czarnobylskiej strefy powstało w Rosji i krajach dawnego ZSRR około 80. Rzecz jasna są wśród nich pozycje lepsze i gorsze, ale co ważne, każdy może znaleźć w nich coś dla siebie. Jeśli bliższy jest komuś styl Conana Barbarzyńcy - będzie zadowolony, jeśli woli bardziej współczesne, paramilitarne historie – także ma w czym wybierać. Jak mówi polski stalker Michał „Meesh” Gołkowski, najbardziej w świecie stalkera podoba mu się fakt, że to nie jest świat zamknięty, że każdy może opowiedzieć swoją własną historię z tego kręgu. Żałuje też, że ta przebogata literatura pozostaje niedostępna dla przeciętnego polskiego odbiorcy, który nie włada dostatecznie językiem rosyjskim. Nikt z polskich wydawców nie zdecydował się na wydanie tłumaczenia choćby pilotażowej pozycji, mimo że gra komputerowa jest w Polsce dystrybuowana przez CD Project i Cenegę. Na forach internetowych co chwila pojawiają się pytania żądnych lektury stalkerów, czy ktoś widział wydaną po polsku choćby jedną książkę z tej serii. Pozostają jednak bez odpowiedzi. Dwa lata temu wydawało się, że coś drgnęło w tej sprawie, gdy zdecydowano się na publikację w języku polskim powieści Dmitrija Głuchowskiego „Metro 2033” i „Metro 2034”. Obie są napisane w stalkerowskim klimacie, jednak ich akcja nie rozgrywa się w czarnobylskiej Zonie, a więc trudno je uznać za pozycje kanoniczne. Wyraźną lukę polskiego rynku postanowił wypełnić cytowany już Michał Gołkowski, pisząc „Ołowiany świt”, który właśnie pojawił się w sprzedaży. O wygłodzeniu polskich stalkerów świadczy fakt, że zanim zdążyli zapoznać się z książką, już stali się jej wielbicielami i z wielkim entuzjazmem „lajkowali” okładkę.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura