Ludwiq Ludwiq
2335
BLOG

Droga korespondenta Polsatu

Ludwiq Ludwiq Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 46

Dziennikarz Polsatu, Wiktor Bater był jednym z wielu osób, którzy 10.04.2010 oczekiwali na cmentarzu w Katyniu na uroczystości upamiętniające 70-lecie Zbrodni Katyńskiej. W sobotni poranek, około szóstej korespondent polskich mediów wyszedł z hotelu „Smoleńsk” z kolegami z innych redakcji. Po szóstej wraz ze swoim operatorem udaje się samochodem do Katynia. Tak przedstawia to Krzysztof Łapacz (od 1:00):

Smoleńsk, 10 kwietnia. Wczesne godziny poranne, myślę, że to było gdzieś około szóstej. Po szóstej wsiedliśmy w auto z Wiktorem Baterem i udaliśmy się do Katynia. Dojechaliśmy na miejsce, wytargaliśmy cały ten sprzęt, który mieliśmy ze sobą, no i podstawowe pierwsze działania, tak czyli musisz znaleźć sobie miejsce, z którego będzie widać jak najlepiej wszystkich oficjeli. Trzeba to było udźwiękowić czyli zamontować sobie mikrofony na głośnikach, które były tam już rozstawione. No i jak tą bazę miałem no to już mogłem się właściwie zabrać za robienie zdjęć, które chciał Wiktor czyli dokumentowanie cmentarza, porozmawianie z rodzinami. Wyglądało to wszystko prosto, normalnie.

https://www.youtube.com/watch?t=111&v=Y2mVvxxxa2A

https://www.youtube.com/watch?v=V0r2CztEK20

Przejazd autem spod hotelu "Smoleńsk" do cmentarza w Katyniu zajmuje około 26 minut. Długość trasy to ok. 20 km.

Droga Batera

link do mapy

Droga BateraGodzina ok. 7:19 CEST Wiktor Bater na cmentarzu w Katyniu.

https://plus.google.com/photos/117587835008275210502/albums/5630052134504444513/5910149066127585234?banner=pwa&pid=5910149066127585234&oid=117587835008275210502

Początkowo w godzinach wieczornych 10 kwietnia Bater twierdził, że informację o tragedii otrzymał od jednego z uczestników oficjalnej polskiej delegacji o ósmej czterdzieści czasu polskiego czyli cztery minuty po zdarzeniu.

https://www.youtube.com/watch?v=_96X6s2eRvI

Następnie (09.04.2011) korespondent Polsatu zmienił ją na ósmą czterdzieści pięć.

„Był sobotni poranek. Wyszedłem z hotelu „Smoleńsk” z kolegami z innych redakcji. Wszyscy zapatrzyliśmy się w niebo. Zobaczyliśmy trochę przymglone słońce. Stwierdziliśmy, że będzie ładna pogoda. Ale kiedy dojechaliśmy do Katynia, zrobiło się pochmurno. Z ładnej pogody nici. Zamiast słońca, przenikliwy chłód.

Przy wchodzeniu na katyński cmentarz uderzyło nas, że w porównaniu ze środową wizytą premiera Donalda Tuska, który spotkał się z Władimirem Putinen, praktycznie nie było rosyjskiej ochrony. Wtedy mysz by się nie prześlizgnęła, a teraz w zasadzie można było spokojnie przechodzić. Była tylko kontrola naszych borowców. Nawet nas trochę urzekło, że tak bardziej po ludzku to wszystko wygląda.

Z moim operatorem Krzysztofem Łapaczem podeszliśmy do krzesełek naprzeciwko katyńskiego pomnika, które czekały na prezydenta i oficjalną delegację. Tu miały się odbyć centralne uroczystości. Położyliśmy w pobliżu kamerę, statyw, baterie i akumulatory. Krzysiek został przy naszych rzeczach, a ja – z koleżanką z Reutersa, Lidią Kelly – poszedłem napić się herbaty, którą harcerze rozdawali przy wejściu na cmentarz. Chcieliśmy się trochę ogrzać. Stanęliśmy w kolejce wśród weteranów i rodzin katyńskich. Wszyscy byli w podniosłych nastrojach. Gdy dochodziliśmy do herbatki, zadzwonił mój telefon. Była mniej więcej  8.45. Usłyszałem w słuchawce głos serdecznego przyjaciela – polskiego dyplomaty pracującego kiedyś w Moskwie, a teraz włączonego w delegację MSZ, która oczekiwała prezydenta na lotnisku „Siewiernyj”.

– Nie macie co czekać na prezydenta, prezydent nie przyjedzie. Coś stało się z samolotem – mówił zdenerwowany.

– Co się stało, coś przy lądowaniu? – dopytywałem.

– Nie wiem dokładnie. Biegnę się dowiedzieć. Zdaje się, że samolot się rozbił – odparł i rozłączył się.

Natychmiast podzieliłem się tą informacją z Lidią Kelly, która stała obok mnie. Byliśmy w szoku. Obydwoje znaliśmy człowieka, który do mnie zadzwonił. Wiedzieliśmy, że to nie jest osoba, której imają się żarty. Zwłaszcza w takiej chwili i na taki temat.

http://www.fakt.pl/Bater-Wiedzialem-pierwszy,artykuly,100785,1.html

W programie "Misja specjalna" z dnia 05.05.2010 Bater przyznał jednak, że telefon z pierwszą informacją o katastrofie otrzymał o 8:49.

Telefon kiedy ja czekałem na cmentarzu w Katyniu zadzwonił do mnie od mojego znajomego członka tej delegacji o godzinie 8:49. Wiem od niego, że byłem trzecią osobą do której on zadzwonił. W związku z czym uwzględniając, że jak sam powiedział z każdą z osób rozmawiał ze swoich zwierzchników po dwie minuty. Odejmijmy od tego kolejne cztery minuty, plus jedna minuta na wykręcanie numeru czyli pięć minut. Mamy w tym momencie ósmą czterdzieści cztery. Powiedział mi, że dzwonił z miejsca katastrofy do którego musiał dojść na piechotę z tego miejsca gdzie oni czekali, czyli 500-600 m. Zajęło mu to około pięciu minut. Uwzględniając wszystkie te czynniki można przyjąć prawie za pewnik, że do katastrofy doszło w okolicach godziny ósmej czterdzieści plus/minus dwie minuty.(od 00:02:06)

http://vod.tvp.pl/audycje/publicystyka/misja-specjalna/wideo/05052010/1697595

Godzinę nie wcześniejszą jak 8:45 potwierdzają relacje Dariusza Górczyńskiego i Tadeusza Stachelskiego.

Ja zadzwoniłem o 10.43 do Dyrektora Bratkiewicza i powiedziałem mu że samolot się rozbił i że jest rozbity na kawałki. Następnie zadzwoniłem do Tadeusza Stachelskiego do Katynia i do Wiktora Batera, dziennikarza który był w Moskwie.

http://niezalezna.pl/uploads/foto2013/40356-427481365947980.jpg

„Około godz. 10:45 otrzymałem telefon od Dariusza Górczyńskiego, który był w składzie osób witających prezydenta na lotnisku. Powiedział, że samolot się rozbił i leży kołami do góry” – zeznał Tadeusz Stachelski z Wydziału Wizyt Protokołu Dyplomatycznego MSZ.

http://niezalezna.pl/26327-rosyjski-kurs-sikorskiego

Relacja Krzysztofa Łapacza:

(od 3:27)
 
Dźwięk był zrobiony, wszystko było gotowe. Czekaliśmy tylko na to kiedy delegacja przyjedzie. No i w którymś momencie szybkim krokiem przychodzi Wiktor i mówi "bierz kamerę i chodź". No dobrze wziąłem kamerę od statywu i idę. No ale tempo Wiktora, tempo jego marszu było na tyle szybkie, że nie bardzo zrozumiałem co takiego niesamowitego i ważnego znalazł, że tak szybko musimy to zrobić. Nie wiem znalazł jakąś barwną ciekawą rodzinę smoleńską czy, czy... Nie wiedziałem, nie zdawałem sobie sprawy w ogóle o co chodzi.
 
(od 5:45)

Doszliśmy do parkingu przed cmentarzem i on powiedział, że ... tak na początku jakby nie wiem chciałby mnie wprowadzić w to czy ... popsuł się samolot. Jak to popsuł się samolot? Przepraszam, kółko mu odpadło, migacz odpadł czy co? Trywializuję teraz ale tak trochę wtedy to wyglądało, że jak to ... co się stało? No spadł samolot. Nie, no ale gdzie spadł samolot. No nie ma samolotu.

(od 12:22)

Była katastrofa. Nie, nie absolutnie poczekaj. Ponoć wszyscy nie żyją. Wziąłem głeboki oddech. Mówię dobra. Chwila, przeanalizujmy sytuację co sie dzieje, tak. Jesteśmy na parkingu, patrzę dookoła. BOR chodzi... przepraszam ... z kąta w kąt no ale ok mają swoje sektory, przemieszczają się, tak. No są spokojni. No właściwie jak wypowiedziałem te słowa nie minęło no mówię parę minut jak ci faceci, którzy chodzili po swoich sektorach jak jeden mąż zawinęli się, wsiedli do samochodu i na bombach odjechali w kierunku lotniska. Mówię no to w takim razie jest coś na rzeczy. Ja mówię dzwoń do stacji.  

(od 16:45)

Nie wiem chyba z 20 minut żeśmy jechali z cmentarza. Dojechaliśmy do murów lotniska, do tej bramy głównej wjazdowej. Okazało się, że ona jest otwarta. W ogóle więc nikt nas nie zatrzymywał. Wjechaliśmy bez problemu na kompleks ten lotniskowy, no w końcu wojskowy, tak obiekt. Nie zatrzymywani absolutnie przez nikogo. I dojechaliśmy do płyty lotniska, gdzie był szlaban, który też był otwarty. Zatrzymaliśmy się tuż przed płytą lotniska.  

https://www.youtube.com/watch?v=Y2mVvxxxa2A#t=38

Droga BateraGodzina ok. 8:59 CEST Bater stojący przed wejściem na cmentarz rozmawia przez telefon.

https://plus.google.com/photos/117587835008275210502/albums/5630052134504444513/5916938990071106802?banner=pwa&pid=5916938990071106802&oid=117587835008275210502

Droga BateraZdjęcie zrobione niecałą minutę później w porównaniu do poprzedniego. Bater nadal rozmawia przez telefon.

https://plus.google.com/photos/117587835008275210502/albums/5630052134504444513/5916938996236575074?banner=pwa&pid=5916938996236575074&oid=117587835008275210502

O 9:02 CEST Polsat News podaje jako pierwsze medium w Polsce na pasku informację o awarii prezydenckiego samolotu. Wiadomość ta do stacji Polsatu została przekazana telefonicznie przez Wiktora Batera.

Droga korespondenta Polsatu

Wiktor Bater jako pierwszy, o godz. 9:03 polskiego czasu, na antenie Polsat News podał informację o wypadku TU-154. Bater, tego tragicznego poranka, był w lesie katyńskim, a informację o katastrofie otrzymał telefonicznie od swojego informatora, członka polskiej delegacji czekającej na przylot prezydenckiego samolotu na lotnisku w Smoleńsku. Po potwierdzeniu informacji u funkcjonariusza BOR, Bater natychmiast wyjechał na miejsce katastrofy i w drodze do Smoleńska telefonicznie przekazywał informacje w Polsat News.

http://tvpolsat.info/news.php?readmore=2772

Relacja Wiktora Batera dla "Faktu" (link powyżej):

Zobaczyłem na cmentarzu katyńskim jednego z naszych dyplomatów. Podbiegłem do niego. Zapytałem, czy wie, że stało się coś z samolotem prezydenta. – Co ty mówisz, głupie żarty sobie stroisz – odparł.

Złapałem za telefon i zadzwoniłem do kolejnego dyplomaty. Z polskiej ambasady w Moskwie, który również był na smoleńskim lotnisku. – Wiktor nie dzwoń teraz do mnie, Wiktor nie mogę rozmawiać – tylko tyle zdołałem usłyszeć wśród steku przekleństw.

W tym momencie nabrałem pewności, że stało się coś nieodwracalnego. Przecież ten poważny człowiek nigdy tak się przez telefon nie zachowywał, nigdy tak nie przeklinał, a już zwłaszcza rozmawiając z dziennikarzem.Równocześnie Lidia Kelly próbowała dowiedzieć się czegoś u borowców, którzy byli na cmentarzu w Katyniu. Podeszła do znajomego funkcjonariusza i zapytała, czy coś wie. Zdębiał. Powiedział, że o niczym nie słyszał, że spróbuje się czegoś dowiedzieć. Za moment zobaczyła, jak biegnie w stronę borowskiego busa. Nic nie mówił, tylko pokazał kciuk skierowany w dół.

To był dla nas sygnał, że trzeba natychmiast gnać po sprzęt, wsiadać do samochodu i jechać na „Siewiernyj”. Wszystko działo się w odstępstwie kilku minut. Pobiegłem po operatora i kamerę. – Krzysiu, ja ci teraz nie będę nic mówił. Zbieraj szybko graty, bierz kamerę, jedziemy stąd! – rzuciłem do kolegi.

Mieliśmy wynajęty w Moskwie samochód, pięcioosobowy. Razem ze mną, Krzysztofem i Lidią, weszło do niego chyba ośmiu dziennikarzy. Gdy wskakiwałem do auta, było jeszcze przed dziewiątą, zadzwoniłem do swego szefa, dyrektora programów informacyjnych Polsat News, Radka Kietlińskiego. Zapytał mnie tylko, czy jestem pewien źródła swojej informacji. – Tak, jestem pewien – odpowiedziałem.

– Dobra, wrzucamy to natychmiast, wchodzisz z relacją – usłyszałem.

W telefonicznym połączeniu ze studiem powiedziałem, że prawdopodobniesamolotprezydenta się rozbił. Że na razie są to nieoficjalne informacje. Że będę próbował dostać się na lotnisko. Kilka minut później jeszcze raz zadzwonił do mnie z lotniska mój przyjaciel dyplomata. Prowadziłem samochód, więc przekazałem słuchawkę Lidii. Powiedział, że dobiegł na miejsce katastrofy. – Wszystko się rozwaliło, samolot się rozbił, praktycznie nie ma szans, by ktokolwiek przeżył, nie ma co zbierać – opowiadał.

Przekazałem taką relację w kolejnym połączeniu ze studiem w Warszawie. Jedną ręką trzymałem kierownicę, a drugą telefon. Mój operator zmieniał biegi, a ja tylko wciskałem sprzęgło. Przekraczaliśmy wszelkie ograniczenia prędkości. Gdy zatrzymywali nas milicjanci, mówiliśmy gorączkowo, że rozbił się samolot prezydenta i musimy jak najprędzej być na lotnisku„Siewiernyj”. – Jak tam dojechać? – krzyczeliśmy.

Przed dziewiątą Bater nie mógł jeszcze wskoczyć do samochodu i odjechać spod cmentarza ponieważ widział jak z parkingu ruszają samochód BOR-u i auto w którym byli pracownicy kancelarii prezydenta (Sasin, Kwiatkowski). Z relacji Sasina miało to miejsce o 9:10 CEST. Tak więc Bater musiał wyjechać z Katynia między 9:10 a 9:13. O 9:13-14 CEST Bater będąc już w samochodzie na żywo relacjonuje w Polsat News. (od 4:35 do 6:35)

- Dzień dobry, witam państwa.

- Powiedz czy wiadomo co się dzieje? Co się stało z prezydenckim samolotem?

- Potworne zamieszanie. Z nieoficjalnych, absolutnie nieoficjalnych informacji uzyskanych przeze mnie z grupy delegacji, która miała spotykać prezydenta Kaczyńskiego na lotnisku w Smoleńsku wynika, że samolot prezydenta rozbił się przy podchodzeniu do lądowania. Informacja najnowsza jest taka, cytuję swojego rozmówcę jak mówię anonimowego, że nie ma co zbierać. Nie wiadomo co będzie na cmentarzu w Katyniu. W tej chwili wszyscy chodzą zdezorientowani, nie ma żadnych informacji. Ja widziałem przed chwilą kolumnę ambasadzkich, dyplomatycznych samochodów i samochodów naszego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, które przyjechały z Warszawy oraz Biura Ochrony Rządu. Pojechały, ruszyły na sygnale spod cmentarza w Katyniu w kierunku Smoleńska. My jedziemy tam teraz też uzyskać więcej informacji. Samolot jest rozbity. Nic więcej na chwilę obecną nie jesteśmy w stanie przekazać. Całkowita blokada informacji.

- To powiedz jeszcze w takim razie kiedy możemy potwierdzić tę informację? Kiedy możemy się spodziewać, że te informacje zostaną potwierdzone?

- Jak tylko my dojedziemy do lotniska, będziemy mogli naocznie się przekonać co się stało. Cały czas wydzwaniamy z naszych dyplomatów usiłując się dowiedzieć wtedy kiedy będzie odblokowana informacja. To jest pytanie nie do nas tylko do przedstawicieli ambasady, kancelarii prezydenta kiedy zechcą udzielić jakichkolwiek informacji. Na razie, powtarzam, żadnych informacji nie udzielają. Do momentu kiedy my tam nie dojedziemy nie będziemy prawdopodobnie nic wiedzieli.

https://www.youtube.com/watch?v=-qGhY_Az2io

https://pl-pl.facebook.com/video/video.php?v=163514930357746

Zeznanie Sasina przed ZP:

Też może, ale to jest taka godzina, którą zapamiętałem, znaczy nie tyle ja zapamiętałem, co właśnie o tej godzinie, o 8.04 dzwoniłem do małżonki, o 9.04, a ona jakby miała czas w telefonie, więc sprawdziła później godzinę połączenia. Więc jeszcze, no to 10 po, mniej więcej wyjechałem, powiedzmy o wpół do byłem, o wpół do 10. byłem na lotnisku, bo tam spędziłem jednak myślę około, około godziny na miejscu katastrofy, więc to byłaby godzina wpół do 11., o 11. byłem z powrotem na, na cmentarzu. Więc myślę, że z ministrem Dudą, ja rozmawiałem z ministrem Dudą pewnie około godziny 12., a on relacjonował mi wydarzenia, które miały miejsce wcześniej. (strona 21)

http://orka.sejm.gov.pl/opinie6.nsf/nazwa/78_20101006/%24File/78_20101006.pdf

Będąc niedaleko lotniska Bater kierując samochodem ponownie połączył się z telewizją Polsat News i relacjonował na żywo:

- W tej chwili ja rozmawiałem z przedstawicielami polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, którzy czekali na lotnisku w Smoleńsku na polskiego prezydenta. Oni powiedzieli, potwierdzili, że samolot się rozbił podczas podchodzenia do lądowania. Był to prezydencki samolot Tu. Na lotnisku leżą ciała zabitych, tych którzy zginęli w katastrofie. Nie wiadomo czy ktoś wyżył - powiedzieli na razie świadkowie czyli ci przedstawiciele MSZ-tu, z którymi powtarzam rozmawiałem - że nie widać jakichkolwiek oznak życia, nie wygląda na to żeby ktokolwiek mógł przeżyć tę katastrofę. W tej chwili jedziemy na lotnisko w Smoleńsku. Jest mgła. Być może powodem tej katastrofy były złe warunki atmosferyczne. Żadnych więcej informacji nie jesteśmy w stanie uzyskać. Jeszcze przed chwilą rozmawiałem z przedstawicielami naszej ambasady, którzy również potwierdzili tę informację. Była katastrofa, był mały pożar. Pożar został zlikwidowany. Trwa akcja ratunkowa. Wszystkie inne informacje będziemy zbierać.

- Jak daleko jeszcze powiedz jesteś od miejsca katastrofy?

- W tej chwili zbliżamy się do lotniska, są drogi pozamykane, stoi wszędzie milicja. Ja jestem w tej chwili za kierownicą stąd też również moja ta relacja jest trochę nerwowa dlatego że staramy się dotrzeć tam jak najszybciej. Dzielą nas od lotniska być może dwa, trzy kilometry.

(od 8:02 do 9:28)

https://www.youtube.com/watch?v=HVdE_mNa-I0

Auto prowadzone przez Batera z Katynia na lotnisko dotarło w 20 minut jak podaje Krzysztof Łapacz (relacja powyżej). Razem z pracownikami Polsatu jechali także Justyna Prus, Lidia Kelly, Piotr Zychowicz i rosyjski fotograf. W sumie sześć osób. Piotr Zychowicz podawał, że jechali dziesięć, pietnaście minut.

Relacja Piotra Zychowicza

O tym, że z polskim samolotem „stało się coś złego”, dowiedziałem się kilka minut po katastrofie, która nastąpiła o 8.56 (10.56 czasu miejscowego). Byłem wtedy przed Polskim Cmentarzem Wojennym w Katyniu, gdzie wraz z kilkuset innymi osobami – przedstawicielami Rodzin Katyńskich, Polakami z Rosji, polskimi żołnierzami, harcerzami, politykami i dziennikarzami – czekaliśmy na przybycie prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Informacja o kłopotach na oddalonym o kilkanaście kilometrów wojskowym lotnisku w Smoleńsku pochodziła od stojącego opodal zdezorientowanego dyplomaty. Otrzymał ją przez telefon, ale połączenie było bardzo złe. Nie wiedział „nic na pewno”.

Wraz ze stojącymi w pobliżu dziennikarzami natychmiast podjęliśmy decyzję: jedziemy. Wsiedliśmy do samochodu. Korespondentka „Rz” w Moskwie Justyna Prus, reporter telewizyjny Wiktor Bater, jego kamerzysta, rosyjski fotograf, dziennikarka Reutersa i ja.

Po dziesięciu, góra piętnastu minutach szaleńczej jazdy byliśmy na miejscu. Jeszcze po drodze dostaliśmy telefoniczną informację: „z samolotu nie ma co zbierać”. Wydawało się to absurdalne, niemożliwe. Prezydenci takich krajów jak Polska po prostu nie giną w katastrofach. I to w dodatku tutaj, w Katyniu. Być może doszło do jakiejś drobnej awarii? Może się tylko poobijali, a ktoś wyolbrzymił całą sytuację? Gdy jednak dotarliśmy na lotnisko, wszelkie nadzieje się rozwiały.

Speszeni strażnicy przepuścili nas przez bramę – wystarczyło, że machnęliśmy im prasowymi identyfikatorami – i zatrzymaliśmy się przed pasem startowym. W miejscu, gdzie kilkunastu Rosjan i Polaków czekało na prezydenta. Lotnisko było pogrążone w gęstej mlecznej mgle. Od razu uderzył mnie panujący tu spokój. Gdyby ktoś został ranny, gdyby była jakakolwiek nadzieja, wszyscy ci ludzie by biegali, krzyczeli. Stojące obok samochody strażackie pędziłyby w stronę miejsca katastrofy.

http://www.rp.pl/artykul/460145.html

Po 10-20 minutach szaleńczej jazdy dziennikarze docierają na lotnisko, powiedzmy, że o 9:25 - 9:35 CEST. Niedługo potem nastąpiło spotkanie Batera z Wiśniewskim czyli około 9:30 CEST.

Droga korespondenta PolsatuPrzy bramie głównej lotniska Sławomir Wiśniewski przez chwilę rozmawia z dziennikarzami: Wiktorem Baterem, Lidią Kelly i Justyną Prus.

A oni, kompletnie zaskoczeni, wskazywali nam drogę. Z Katynia do Smoleńska pędziliśmy 200 km na godzinę. W mieście jechaliśmy ponad 100. Zobaczyliśmy główną bramę na lotnisko. Była otwarta. Właśnie wyjeżdżały przez nią karetki. Nie namyślając się, wtargnęliśmy do środka. Wszyscy zwróciliśmy uwagę, że te karetki nie jechały na sygnale. Ktoś z nas rzucił: – Chyba rzeczywiście nie ma co zbierać, nie ma rannych.

Na lotnisku była mgła jak mleko. Nie widzieliśmy niczego na odległość 50 metrów, nawet pasa startowego.

Podbiegli do nas oficerowie Federalnej Służby Bezpieczeństwa. – Kto was tu wpuścił, natychmiast stąd wypier…! – wrzeszczeli. Wdałem się z nimi w dyskusję i trochę uspokoiłem. Powiedzieli: – Powiemy wam, jak dojechać na miejsce katastrofy, ale natychmiast stąd spadajcie.

Mój operator wyskoczył za teren lotniska i złapał taksówkę, która go tam zawiozła. My dojechaliśmy kilka minut później.”

http://www.fakt.pl/Bater-Wiedzialem-pierwszy,artykuly,100785,1.html

Spod bramy wjazdowej lotniska Łapacz pojechał złapaną taksówką (wg relacji Batera) pod bramę boczną, gdzie po raz drugi spotkał Wiśniewskiego, którego przywieźli pod hotel "Nowyj" Rosjanie. W okolicach bramy bocznej była blokada i dziennikarze nie byli dopuszczeni do miejsca katastrofy dlatego pracownicy Polsatu po pewnym czasie udali się w inne miejsca, gdzie Tupolew zostawił ślady swojego przelotu.

Droga korespondenta Polsatuhttps://yurigagarinblog.files.wordpress.com/2014/04/wizja-lokalna-batera-i-zauchy-z-teczkc485.png

O 14:09 CEST korespondent Polsatu przekazywał wiadomości już z okolicy bramy bocznej i stacji benzynowej "Inprokom"

Droga korespondenta Polsatuhttp://4.bp.blogspot.com/-kuVfEsPEtKQ/TfPAzrXgg3I/AAAAAAAADG0/q51CmmkBUvY/s1600/Bater2.png

Ludwiq
O mnie Ludwiq

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka