Łukasz Maślanka Łukasz Maślanka
479
BLOG

Jacques Bainville, Gdyby żył Bismarck

Łukasz Maślanka Łukasz Maślanka Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

 

Przebywałem w Niemczech przed siedemnastoma laty, gdy nadeszła wieść o śmierci Bismarcka. Jakkolwiek nienawistny był naszemu narodowi ten jego wielki wróg, nie mogłem powstrzymać się od chwili melancholijnej refleksji. Bardziej stworzony do gniewu niż smutku – jak każda aktywna natura – wygnaniec i samotnik z Varzin nie potrafił ukryć wściekłości, jaką wywoływała w nim niełaska. Patron niemieckiej jedności i założyciel Cesarstwa umierał jako buntownik i wyrażał często swój żal oraz pogardę dla młodego pana, który stał się tego stanu przyczyną. Rządzące koła niemieckie urządziły żelaznemu kanclerzowi pogrzeb uroczysty, lecz wstydliwy. Istniała powszechna świadomość, że odszedł mąż opatrznościowy nowego państwa, ale nikt nie miał odwagi powiedzieć tego głośno. Wśród Niemców panował ponury niepokój. Wilhelm II, wbrew swojemu zwykłemu buńczucznemu usposobieniu, wydawał się cokolwiek roztargniony. Niemcy bez Bismarcka! Uważano w tamtych dniach, że Cesarstwo straciło swój najmocniejszy pancerz i że rozpoczyna się właśnie historia nowych Niemiec...


 

Sam Bismarck zresztą, podczas długich godzin chmurnej bezczynności spędzonych w samotni w Varzin przed śmiercią, przewidział, co nastąpi, gdy jego zabraknie i gdy jego nauki zostaną zapomniane.


 

Doskonale był świadomy wysiłku, jaki włożył w przemianowanie Wilhelma I z króla Prus na cesarza Niemiec. Doświadczenie podpowiadało mu o niezdolności wyjścia rodu Hohenzollernów z tradycji pruskich i rozszerzenia świadomości do wymagań imperialnych. W 1871 roku, gdy Bismarck tworzył Cesarstwo, gdy podporządkowywał Prusom kolejnych książąt niemieckich po zwycięstwie nad Francją, Wilhelm I stał się dla niego powodem wielkich trosk raz to przez swój upór, innym razem przez swoje niezdecydowanie, zaś przyszły Fryderyk III – Fryderyk Szlachetny we własnej osobie – o mało nie doprowadził do fiaska planów kanclerza przez swoje wymagania i swoją butę. Tak, Bismarck wiedział, że Hohenzollernowie nie rozumieli i nie będą w stanie nigdy zrozumieć jego polityki, gdyż ich horyzonty myślowe pozostawały na poziomie chciwych margrabiów brandenburskich. Dlatego też, zatroskany o to, co przyniesie przyszłość, starał się ostrzec swoich następców, aby wystrzegali się błędów przez niego przewidywanych i aby nie wystawiali na szwank dobra Cesarstwa Niemieckiego.


 

Bismarckowi nie umykało, że jego wielkie Niemcy mogły powstać tylko dzięki wykradzeniu losowi łańcucha niespodziewanych szczęśliwych trafów i sprzyjających okoliczności. Pamiętał o przypadku posiadania za przeciwnika „nieznanej wcześniej światu chodzącej nieporadności” (tak nazywał Napoleona III), co stało się fundamentem jego sukcesu. Bismarck nie ukrywał, że Imperium, które stworzył „ogniem i mieczem” było gmachem wrażliwym i musiało być utrzymywane w stanie zwiększonej zdolności obronnej zarówno za pomocą nadzwyczajnej armii jak i dzięki dyplomacji o bezbłędnej sprawności i zdolności przewidywania. Do znudzenia powtarzał, że położenie geograficzne Niemiec jest czynnikiem niezmiennym i niesprzyjającym, gdyż otwarte granice kraju są wystawione ze wszystkich stron na ryzyko inwazji otaczających go ościennych mocarstw. Przypominał, że już Fryderyk II twierdził, iż jego królestwo to kowadło uderzane przez trzy młoty. Namawiał przy tym doradców, aby działali w taki sposób, żeby te trzy młoty nie były w stanie zjednoczyć swoich sił i jednocześnie uderzyć.


 

Często wyrażał Bismarck swój cauchemar des coalitions, strach przed jedną rzeczą: wojną totalną wypowiedzianą Niemcom przez zjednoczone mocarstwa europejskie! Wyjaśniał, że, choć sojusz z Austrią jest rozsądny i potrzebny, to nie warto, aby choć jeden grenadier pomorski narażał swoje życie dla zrealizowania obietnic złożonych Austrii przez niego samego, dotyczących powetowania strat przez wchłonięcie ziem wschodnich. Czyż nie był dobrym prorokiem ten twórca Trójprzymierza, gdy napominał swoich rodaków, aby nie byli na tyle nieostrożni i nie liczyli na wojenną pomoc Włoch!

Gdyby dziś Bismarck mógł powrócić na ten padół, zobaczyłby, że Wilhelm II – młody zarozumialec, który oddalił wiernego sługę swojego dziada – nie posłuchał mądrych rad założyciela Cesarstwa i popełnił wszystkie błędy, których Niemcy, idąc za lekcją bismarckowską, powinny się wystrzegać. Francja, Anglia i Rosja sprzymierzone przeciwko Niemcom, Cesarstwo narażone przez niezręczność i podstępy swojego przywódcy w wielką wojnę z całą Europą, neutralność Włoch i zagrożenie jedności Niemiec. W jaki gniew i w jaką rozpacz wpadłby żelazny kanclerz, gdyby mógł oglądać na własne oczy to widowisko niszczenia dzieła jego życia!


 

Historia z pewnością orzeknie, że jedność niemiecka była dziełem sztucznym, sprzeciwiającym się interesom i spokojowi całej Europy, a także że mogła się utrzymać wyłącznie dzięki patronatowi i geniuszowi politycznemu Bismarcka. Historia uzna również niezdolność Hohenzollernów do przewodzenia tak rozległemu państwu. Kiedy pomyśli się, że w dniu, gdy Wilhelm II słał swoje fatalne ultimata jednocześnie Francji i Rosji, mając zamiar pogwałcić neutralność Belgii i zmobilizować do boju Anglię, że w tym fatalnym dniu trzymał z pewnością w zasięgu ręki Myśli i Wspomnienia Bismarcka, w których ten ostatni tak jasno wyłożył niebezpieczeństwa i błędy, jakich Cesarstwo powinno się wystrzegać, to jest się pewnym, że dzień ten był równocześnie dniem abdykacji Wilhelma II.


 

L'Action Française,7 X 1914

Skoro nie mogę kontrolować rzeczywistości, to przynajmniej sobie ponarzekam ;).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura