Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
764
BLOG

Pijar Jest Nasz – dlaczego muszą ponieść klęskę

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 13

Nie ma na polskiej scenie politycznej partii bardziej niespójnej, a zarazem mniejszej. Nie ma partii, której nie przewodziłby rozpoznawalny lider. Nie ma partii założonej z zemsty i chciejstwa – obrażonych ludzi przy ego monumentalnych rozmiarów, którzy dotąd skupiając się na aktywności medialnej nagle uznali, że najlepiej wiedzą jak powinna funkcjonować partia polityczna.
 
Pułapka salonu
 
Rzecz niesamowita jak na część polityków prawicy – i to często tych radykalnych – działa wejście na salony, zakosztowanie blichtru władzy i fleszy obiektywów telewizyjnych. Ci, którzy wydają nam się tak rozsądni przy publicznym artykułowaniu sądów i sprawiający wrażenie najlepiej merytorycznie przygotowanych, tak często okazują się ludźmi kompletnie nierozumiejącymi polityki. Dla nich wejście na salony – przy jednoczesnym kokietowaniu ich przezeń – bywa śmiertelne. Bo rzeczywiście, jakże to miło słyszeć: „pan(i) jest zupełnie inny(a), niż pana(i) koledzy z partii”; „gdyby wszyscy byli tacy jak pan(i)”; „dlaczego nie ma w pana(i) partii więcej takich ludzi?”. Ten medialny awans jedni potrafią wykorzystać w należyty sposób – jako trampolinę do dalszej kariery, ale inni dochodzą do wniosku o własnej genialności. Dla jednych i drugich niewątpliwym problemem stają się zazdrośni partyjni koledzy – bez podobnych talentów medialnych, a czasem w ogóle pozbawieni jakichkolwiek poza podlizywaniem. Dziennikarze – uwielbiający dokonywanie wszelkiego rodzaju uproszczeń – chętnie dokonują takich podziałów i spirala nakręca się coraz mocniej. Istnieje wszakże pokusa uwolnienia się od ciężaru łatki „partii oszołomów”.
 
Mit założycielski
 
Każda nowopowstała partia kreuje swój własny mit. Dla Platformy miało to być zdystansowanie się od „brudnej” polityki w połączeniu z pozornym zjednoczeniem kilku środowisk i krytyką próżniaczej klasy. PiS budował swoją legendą wokół dokonań Lecha Kaczyńskiego jako ministra sprawiedliwości i przekonania, że już wcześniej mieli rację. Dla Pijar Jest Nasz tym mitem stała się kampania prezydencka, rzekomo tak rewelacyjnie przeprowadzona. W rzeczywistości była to kampania zmarnowanych szans, a wynik Jarosława Kaczyńskiego był pomimo niej, a nie dzięki niej. I wcale nie chodzi mi o to, że trzeba było bez przerwy mówić o Smoleńsku. Ale niewykorzystanie najsilniejszych atutów Kaczyńskiego, to była zwykła głupota. Na bałagan panujący w sztabie spuśćmy zasłonę milczenia. Wszystkie akcje były obliczone tylko na propagandowy zysk w mediach i puszczanie „oczka” do mieszkańców wielkich miast. Efekt? Raptem ok. 27% w I turze i tylko 35% w II turze w 10 największych metropoliach Polski. Tymczasem potężny rezerwuar głosów leżał w małych miasteczkach i na wsi – ale na to wszyscy wielcy pijarowcy nie mieli pomysłów, ani chęci. Ludzie ci więc zostali w domach i tak obalono twierdzenie, że „kto wygrywa na wsi, ten wygrywa wybory”. A wiem co mówię, ponieważ sprawę znam z autopsji – byłem odpowiedzialny za kampanię w okręgu bydgoskim. Za absurd należy uznać twierdzenie, że sukcesem dla Lidera Opozycji jest jego przegrana różnicą miliona głosów. Gdyby się zgodzić z tą tezą, to Jarosław Kaczyński powinien natychmiast ustąpić z funkcji Prezesa partii. Tak więc powiedzmy sobie szczerze, mit założycielski tej formacji jest fałszywy.
 
Drużyna, która nie jest drużyną
 
Zauważmy, że PJN dzieli się zasadniczo na dwie grupy – medialnych polityków i ludzi z przypadku. Pierwsi opuścili PiS, ponieważ – po wcześniejszym zachłyśnięciu się własną popularnością – obrazili się na kierownictwo partii, gdyż zamiast stawiać im pomniki, wypominano nieskuteczność kampanii. Są to jednak ludzie, którzy nie wyrabiali sobie swojej pozycji politycznej latami ciężkiej pracy, ale niejako otrzymali ją na tacy. Kluzik-Rostkowska, Jakubiak, Cichocka-Dąbkowska, czy Migalski otrzymali „jedynki” w swoich okręgach tylko dlatego, że tak zadecydował Jarosław Kaczyński. Tak więc swój polityczny żywot zawdzięczają temu, którego dziś tak zaciekle zwalczają – można się zastanawiać, czy w ten sposób nie dyskredytują samych siebie. Również Ołdakowski i Kowal to politycy, którzy udają, że nimi nie są. Osobiście najbardziej mi szkoda Poncyljusza, Bielana i Kamińskiego. Cała reszta to zastępy przypadkowych posłów – Owczarski otrzymał śmieszne 1500 głosów i wszedł do Sejmu po rezygnacji kilku osób; Wojciechowski dostał mandat dzięki prezentowi od Palikota; historia bydgoskiego posła Walkowiaka również jest podobna. Łączy ich wszystkich jedno – brak jakichkolwiek talentów organizacyjnych, nieznajomość mechanizmów funkcjonowania partii, przerost aspiracji nad umiejętnościami, lenistwo i usilne pragnienie odnowienia mandatów poselskich. To za mało, aby gwarantowało sukces.
 
Pijar Jest Nasz musi ponieść klęskę, ponieważ nie ma lidera, nie ma zaplecza, nie ma programu, ani nowych, nośnych haseł. Ich wegetacja jest możliwa tylko ze względu na wprost niebywałą sympatię mediów. Ale to wszystko się rozwieje, gdy przyjdzie czas wyborów, a sondaże uparcie zaczną wskazywać, że PiS wygrywa z PO. Nikt wówczas nie będzie się przejmował tym, czy PJN przekroczy próg.       

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka