Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
714
BLOG

Prezydent Komorowski, czyli Platforma miała rację

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 9

Niejednokrotnie protestowałem przeciwko chamstwu wobec św. pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie przyłączę się więc do tych, którzy opluwają obecną głowę państwa. Ale nie można też wyznawać zasady, która zabraniałaby  prowadzenia konstruktywnej krytyki wobec jego działań. Niestety, jaki koń jest, to każdy widzi. Doczekaliśmy się w fotelu Prezydenta Polski osoby bezwolnej i bez pomysłu na sprawowanie urzędu. Co gorsza, ignoranta w sprawach polityki zagranicznej, którego otoczyli nienawistni politykierzy i emeryci.
 
Jaką piękną mamy konstytucję
 
Chór apologetów obecnej ustawy zasadniczej, wsparty przez „autorytety” wykreowane przez mainstreamowe media, wiele razy powtarzał, że mamy świetną konstytucję, która powstała na bazie konsensusu sił politycznych. Jest to oczywiście bezczelne kłamstwo – wszakże w Sejmie II kadencji zabrakło reprezentacji partii prawicowych, które zebrały blisko 1/3 głosów, ale wskutek rozdrobnienia żadna nie potrafiła przekroczyć progu wyborczego. Mówi się wprawdzie o referendum, ale zapomina się dodać, że większość zwolenników była niewiele liczniejsza od jej przeciwników, a wszystko to wsparte nachalną kampanią promocyjną, na czele której stał Aleksander Kwaśniewski.
 
Postulat PiS zmiany konstytucji był jednym z tych, który wynosił partię Jarosława Kaczyńskiego do władzy w roku 2005, a jego brata na urząd głowy państwa. W tej kadencji Platforma w ramach znajdowania tematów zastępczych wymyśliła nawet powołanie komisji konstytucyjnej, o czym pewnie większość z Państwa zdążyła już zapomnieć. Wszakże nic z tego nie wyszło, ale mogliśmy dowiedzieć się kilku rzeczy, np. pomysłów dwóch głównych sił politycznych na to jaki powinien być model ustrojowy państwa. PiS opowiedział się za systemem półprezydenckim, a Platforma parlamentarno-gabinetowym, sugerując, że Prezydent powinien być wybierany przez Zgromadzenie Narodowe, a nie jak dotychczas w wyborach powszechnych. W tej akurat sprawie miałem podobne zdanie do partii Tuska, a praktyka Prezydenta Komorowskiego wskazuje, że słusznie.
 
Nieważne co jest napisane, ważne kto stosuje wykładnię
                                                
Mało kto już to dziś pamięta, ale w październiku i listopadzie 2007r. przetoczyła się przez media dyskusja o tym, czy Prezydent Lech Kaczyński może powierzyć misję tworzenia rządu komuś innemu poza Donaldem Tuskiem. Kiedy jeden z polityków PiS – spoza ścisłego kierownictwa – przyznał, że istnieje taka ewentualność, chór krytyków zawył o pogwałceniu obyczajów i praktyki, która miałaby nakazywać desygnowanie na premiera osoby wskazanej przez lidera zwycięskiej partii w wyborach. Dziś ci sami ludzie przekonują wszystkich, że przecież konstytucja nic w tej materii nie precyzuje. I mają rację. Sęk w tym, że trudniej jest mówić o jakiekolwiek praktyce po dziesięciu latach obowiązywania ustawy zasadniczej, niż po czternastu od jej wejścia w życie. Szeroko komentowane już słowa Bronisława Komorowskiego dla dzisiejszego „Newsweeka” należy odczytać więc – z tego punktu widzenia – jako bezczelność.
 
Jeszcze bardziej kuriozalna jest sprawa dwudniowego terminu głosowania. Pomińmy już absurdalne tezy o tym, że frekwencja dzięki temu zabiegowi zwiększy się o dwadzieścia procent. Nagle też okazuje się, że demokracja musi kosztować, a w każdym razie stało się to dla polityków Platformy jasne kiedy już obcięli konkurentom dotacje. Znacznie bardziej istotne jest, że konstytucja w art. 98 ust. 2 jasno mówi o tym, że wybory powinny zostać przeprowadzone w „dniu” wolnym od pracy, a nie w „dniu lub w dniach”. Przywoływanie w tym momencie wykładni celowościowej jest nie na miejscu. Konstytucję powinno się czytać literalnie.
 
Niech Platforma spełni swój postulat
 
Biorąc pod uwagę jakich doradców sobie dobrał Prezydent Komorowski – na czele z siejącymi nienawiścią: aparatczykiem Nałęczem i bulterierem Nowakiem – a także brak jakiejkolwiek wizji polityki zagranicznej i wprost kompromitujące wpadki, które zalicza na każdym kroku, należy przychylnie spojrzeć na pomysł Platformy, aby to Zgromadzenie Narodowe wybierało głowę państwa. Pewnie i w takim wariancie mielibyśmy Bronisława Komorowskiego tam gdzie jest i dzisiaj, ale przynajmniej ranga sprawowanego przezeń urzędu byłaby znacznie mniejsza.
 
Wiele można wybaczyć politykowi i nawet trzeba próbować czasem zrozumieć nieporadność, czy drobne błędy, które przecież też zdarzały się św. pamięci Lechowi Kaczyńskiego i – może nawet częściej – jego urzędnikom. Choćby to, że zamiast flagi polskiej powiewały barwy Monako. Albo jak się naśmiewano z Pierwszej Damy, że do samolotu weszła z siatką. Ileż to śmiechu było, ile uwag o faux pas! Ale czym to wszystko jest dzisiaj wobec kaszalotów, braku znajomości podstawowych aktów prawnych, chodzeniu na partyjnym pasku, braku znajomości podstawowych zasad etykiety, czy siadaniu przed damami, w tym wypadku kanclerz Merkel?
 
Tak więc apeluję do Platformy – choć raz spełnijcie swoją obietnicę i przeprowadźcie zmianę w konstytucji. Niech już Prezydent będzie wybierany przez Zgromadzenie Narodowe.

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka