Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
662
BLOG

Sondażowa „głupawka”

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 8

Zaznaczę z góry – nie należę ani do tych, którzy są wyznawcami bóstwa sondażowego, ani do tych, którzy uważają, że to wszystko jest z góry ustalane pod potrzeby jednej z partii politycznych. Pewnie jest tak dlatego, że sprawę znam niejako z autopsji – latem 2008 roku załapałem się „z ulicy” do pracy w jednym z ośrodków badań.
                                 
Jak w pięć sekund odjąć pięćdziesiąt lat?
                                              
Po rządach PiS – co miało przełożenie na lata 2006-2008 – mieliśmy do czynienia z boomem gospodarczym i także ośrodki badań najwyraźniej przeżywały okres prosperity. Tak w każdym razie myślę skoro pracę otrzymałem po „szkoleniu” trwającym ok. 30 minut. Jedna próbna ankieta i pani na stanowisku, nazwijmy to umownie, kierowniczym – kilka osób, które kontrolują prace telefonistów – powiedziała mi, że mam ładny głos i powinienem jak najszybciej podpisać umowę. Pracę rozpocząłem następnego dnia.
 
Najczęściej miałem do czynienia z ankietami o jednym z marketów, jakieś sieci komórkowej, czy banku. Zwłaszcza to ostatnie było dość frustrującym zajęciem, bo weź tu namów osobę na dyrektorskim stanowisku w dużej korporacji, względnie właściciela małej firmy, aby poświęcił 20 minut na idiotyczne badanie. Ale po kilku dniach doczekałem się też możliwości przeprowadzania sondaży preferencji partyjnych.
 
Zwłaszcza w początkowym okresie jest to stosunkowo sympatyczne badanie, gdyż nie trwa zbyt długo i ludzie całkiem chętnie rozmawiają. Firma musi się jednak zmieścić w określonym czasie, aby je przeprowadzić – zazwyczaj od dwóch do czterech dni. Mamy też określone przedziały pod względem płci, wieku, miejsca zamieszkania. Nagle okazuje się, że wyczerpał się limit kobiet z wyższym i średnim wykształceniem z dużych miast.
 
I tutaj zaczynają się schody – wszystko jest wszakże podliczane przez program komputerowy. A czas nagli. Idzie decyzja z góry – przyspieszyć. Więc kierownik podchodzi do kilku z wybranych ludzi, aby poinformować o konieczności podjęcia specjalnych kroków. Na czym one polegają?
 
Telefonista: W jakim przedziale wiekowym się pani mieści? ( w międzyczasie zaznaczamy w pytaniu o płeć „mężczyzna”) Proszę wybrać jedną z opcji…
Ankietowana:Niestety w tym ostatnim. Moje wnuki już są nawet pożenione. (zaznaczamy „przedział 15-19”).
T: A jakie jest pani wykształcenie? Wyższe, średnie…
A: Wyższe! (zaznaczymy „podstawowe”)
T: Tak… A proszę powiedzieć, czy miasto, w którym Pani mieszka to…
A: Warszawa. (zaznaczamy „wieś”)
T: Tak, zapisałem. Gdyby wybory miały miejsce w najbliższą niedzielę, to na jaką z partii oddałaby pani głos?
A: Na pewno nie na tego oszołoma Kaczora! Za komuny panie to było zupełnie inaczej. Nie wiem w ogóle, czy pójdę na wybory…
T: Na początku stwierdziła pani, że raczej tak (z naciskiem, gdyż inaczej badanie będzie nieważne).
A: Tak, ale wie pan jak na to wszystko patrzę…
T:Ale gdyby pani jednak poszła?
A: No dobrze. Proszę zaznaczyć, że na Platformę (zaznaczamy „PO”).
 
Manipulacja? Ach, to za duże słowo. Wszakże nie od dziś wiadomo, że czas to pieniądz. Stąd się właśnie biorą dysproporcje między sondażami, a wynikami wyborów – zdecydowaną większość, którzy biorą udział w tych pierwszych stanowią wykształceni z wielkich miast, a przecież nie tylko oni głosują.
 
Głupota, czy manipulacja?
 
To wszystko jednak nie tłumaczy zachowania „profesjonalistów” – którymi powinni być przynajmniej z założenia dziennikarze – i ich podejścia do sondaży. Trudno się nie irytować kiedy jeden, czy drugi cymbał dokonuje „analizy”, prosząc o komentarz swojego rozmówcę-polityka o to, że wczoraj Platforma miała 30%, a dzisiaj już 45%. No ale właśnie, tu się pojawia kolejna wątpliwość. Czy mamy do czynienia tylko z głupotą i niewiedzą, czy też już z manipulacją? Czy naprawdę można być tak ograniczonym, aby nie rozumieć takich podstawowych rzeczy? Część dziennikarzy pokazuje, że i to nie jest wykluczone. 
 
Jak czytać sondaże
 
Te wszystkie negatywne uwagi nie sprawiają jednak, że sondaże są zupełnie bezwartościowe. Wręcz przeciwnie. Zazwyczaj całkiem trafnie pokazują one pewne trendy. Ale przy analizie ich należy nie tyle porównywać wyniki SMG/KRC z tymi podanymi przez np. GFK Polonię, a zwrócić uwagę na zmiany, które zachodzą pomiędzy ostatnimi próbami tego samego ośrodka badań. Wówczas nawet jeżeli mamy do czynienia z takimi przekłamaniami, o których wspominałem w tekście, to można zobaczyć, czy poparcie dla danego ugrupowania rośnie, czy może maleje.
 
Powinniśmy żądać od wszystkich grup badawczych, aby podawały nie tylko ilość osób przepytanych. Ale też wszystkie proporcje pomiędzy pozostałymi wskaźnikami, które się uwzględnia – tj. wiek, płeć, wykształcenie, miejsce zamieszkania. Znacznie lepiej – i dla nas i dla nierzadko kompromitujących się firm – byłoby, aby podawali realne próby. W innym wypadku otrzymujemy jedynie oszustwo.
 
Dziś można odnieść wrażenie, że najbardziej rzetelne badania prowadzi Homo Homini. Uzewnętrznia się to nie tyle nawet poparcie dla PiS – wynik w ok. 30% dla tej partii prognozuje większość ośrodków – ale może nawet przede wszystkim procent osób wyrażających chęć głosowania na PSL.

 

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka