Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
1939
BLOG

Kaczyński jak Sulla

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 34
Na koniec piątkowego wpisu zadałem pytanie, czy Jarosław Kaczyński może liczyć na zwycięstwo pomimo tak szerokiego, zdyscyplinowanego i zwartego – choć nie sterowalnego odgórnie – wrogiego frontu, który faktycznie stoi naprzeciw niego. Odpowiedziałem pozytywnie i jestem przekonany, że to możliwe, choć bardzo trudne. Przykładu może dostarczyć historia i postać wybitnego wodza, polityka i późniejszego dyktatora Rzymu, Lucjusza Korneliusza Sulli.
 
W cieniu Wielkiego Człowieka
 
Obaj wchodząc w dorosłość nie mieli perspektyw na zrobienie kariery politycznej. Kaczyńskiemu na przeszkodzie stał totalitarny ustrój, a Sulli brak gotówki, konwenanse i stygmat ojca-bankruta. Z drugiej strony obaj mieli wszelkie predyspozycje, aby stanowić przynajmniej elitę intelektualną kraju. Kaczyński, żoliborski inteligent wychowany w tradycyjnym polskim domu i Sulla, zdesperowany arystokrata, wśród którego antenatów znajdowali się konsul i całe zastępy pretorów. Wykształceni, ponadprzeciętnie inteligentni z daną od Boga charyzmą, która uwidoczniła się w późniejszych czasach. Wiele zawdzięczali kobietom – Kaczyński często podkreśla synowską miłość i oddanie; Sulla nigdy nie zapomniał swojej macochy i jej majątku, który pozwolił mu zostać oszacowanym w stan senatorski.
 
Los chciał, że swoje początkowe kariery złączyli z rewolucjonistami, których wspomagali najlepiej jak potrafili, choć w innych okolicznościach nigdy nie pomyśleliby o współpracy. Dla Kaczyńskiego był to oczywiście Lech Wałęsa, przywódca „Solidarności”. Sulla, dzięki związkom rodzinnym, został kwestorem w afrykańskiej kampanii Gajusza Mariusza – człowieka znienawidzonego przez większość klasy senatorskiej. Wałęsa i Mariusz rzucili wyzwanie przeciwnościom, stając na czele buntu. Polak zwalczał komunizm, Rzymianin arystokrację. Byli bez zasad, manier i wykształcenia, ale byli też symbolami sprzeciwu i wielkiego ruchu, który reprezentowali, choć doszło do tego niejako z przypadku.
 
Całe lata 80- te bracia Kaczyńscy stali przy nobliście. Jako jedni z nielicznych wspierali go też wówczas, kiedy ubiegał się o prezydenturę. To z namaszczenia Wałęsy, Jarosław był najpierw redaktorem naczelnym „Tygodnika Solidarność”, a później szefem jego kancelarii. Jednak Wałęsa jako symbol walki z komunizmem i Wałęsa-prezydent, to były dwie inne osoby. W czasach rewolucji wychodził zwycięski z najtrudniejszych opresji, choć i wówczas popełniał wiele błędów, a nierzadko jego postawa jest dziś idealizowana. Jako prezydent dał się poznać jako mały, zawistny awanturnik, który miota się i gubi w politycznych rozgrywkach. Stopniowo tracący popularność, odchodził z urzędu jeszcze bardziej przekonany o własnej genialności i jeszcze mocniej skłócony ze wszystkimi.
 
Na tym samym etapie politycznej drogi, Sulla służył jako kwestor Mariusza w trakcie wojny z Jugurtą. Na „czarnym lądzie” oddał mu wiele przysług i został zauważony. W kampanii przeciwko Germanom, był już bezsprzecznie pierwszym oficerem. W ciągu sześciu lat spędzonych na wojnach, sława Sulli rosła, ale jego dokonania i tak bledły przy osobie Mariusza. Ten ostatni przez pierwszych pięć swoich konsulatów spędził w stolicy zaledwie kilkadziesiąt dni, a wdzięczny lud za zażegnanie barbarzyńskiego zagrożenia przyznał mu zaszczytny tytuł Trzeciego Założyciela Rzymu. To mu jednak nie wystarczyło i w czasach pokoju musiał sięgnąć po szósty konsulat. Genialny wódz, który, jak dotąd, nie znalazł godnego sobie, gdy chodzi o kierowanie legionami w bitwie, uległ własnym słabościom, jakie w całej okazałości odsłonił w trakcie tego roku. Niezręczny, nieporadny, nierozumiejący reguł gry politycznej wpadł we własne sidła chciwości i braku lojalności. Wszystkie jego decyzje cechowały brak spójnego planu i krótkowzroczność, a także przerost własnego ego. Odchodził z urzędu jeszcze bardziej przekonany o własnej genialności i jeszcze mocniej skłócony ze wszystkimi.
 
Długa droga
 
Obu naszych bohaterów czekało od tego czasu jeszcze wiele lat nim mogli wejść do głównego nurtu polityki. Na obydwu patrzono z rezerwą. Ich pierwsze wybory bez protektoratu Wielkiego Człowieka skończyły się totalną katastrofą – Kaczyński nie wprowadził PC do Sejmu II kadencji, a Sulla poległ w roku 99 p.n.e. w wyborach o preturę. swoje cele osiągnęli przy następnych wyborach – odpowiednio cztery lata i rok później – ale byli jedynie politycznymi singlami, bez oparcia w wielkich obozach. Kaczyński dystansował się od rządów prawicowego AWS, Sulla, zdaje się, nie był zachwycony krótkowzrocznością arystokratycznego stronnictwa.
 
Polityka, której nie kształtowali i nie firmowali, faktycznie zaowocowała tragedią. Szansą Kaczyńskiego okazało się stanowisko ministra sprawiedliwości, sprawowane przez brata, a dla Sulli powołanie do armii w stopniu legata. Obydwaj zawdzięczali to zbliżającej się hekatombie – politycznej, czy też militarno-gospodarczej. Ale to właśnie te trudne lata, które nastały, przyczyniły się do niepowtarzalnej szansy, którą otrzymali. W wypadku Kaczyńskiego były to rządy postkuministów pod przywództwem Millera. Dla Sulli wielkie powstanie Italczyków. Długi czas nie byli i w tej walce głównymi rozgrywającymi. Jeszcze na początku 2005 roku, sondaże wróżyły PiS zaledwie kilkanaście procent; Sulla też niewiele posunął się naprzód przez pierwsze półtora roku trwania wojny. Odnosili jednak sukcesy, aż wreszcie je dostrzeżono. Niemal z dnia na dzień.
 
Początkiem drogi na szczyt Kaczyńskiego była „wiosna Polaków” – czyli de facto prekampania. Na to nałożyły się kolejne afery rządu i powszechne przekonanie o korupcji, która tłamsiła rozwój. Sulli sprzyjała inercja na froncie południowym wojny i regularne klęski, jakie zadawali Samnici Rzymianom. Ostatecznie to on wiosną 89 roku przejął naczelne dowództwo na tym odcinku.
 
Obaj wykorzystali okazję. Kaczyński poprowadził PiS do błyskotliwego zwycięstwa, a jego brat został Prezydentem. Choć nigdy nie był specjalnie kochany, tym razem dla wszystkich oczywistym i naturalnym faktem było jego przywództwo. „Dwugłowy Kaczor” cieszył się poparciem 124% rodaków.
 
Sulla stoczył swoją najbardziej błyskotliwą bitwę pod Wezuwiuszem z trzykrotnie liczniejszą armią samnicką; wciąż niepokonaną w tej wojnie. Choć przekazy na jej temat zostawione przez antycznych są nadzwyczaj skromne, to jednak wiemy, że zakończyła się ona totalnym pogromem wojsk Konfederatów; na polu bitwy miało paść nawet 20 tysięcy wrogów Rzymu. Lucjusz Korneliusz otrzymał najbardziej zaszczytne wyróżnienie, jakim mógł być uhonorowany republikański oficer – wieniec z trawy; nie otrzymali go uznawani za największych: ani Mariusz, ani Cezar, ani Pompejusz. Na jesieni 89 roku został wybrany starszym konsulem.
 
Złamane zasady
 
W przeciwieństwie do Sulli, Kaczyński przychodził z pakietem reform – chciał zmieniać kraj. Nie był jednak premierem i – co ważniejsze – nie miał większości w parlamencie. Bardzo szybko rozpętano przeciwko niemu kampanię nienawiści oraz oszczerstw. Histeria szerzyła się w kręgach intelektualnych, a także wielkiego biznesu. Postanowiono go zepchnąć do narożnika – Tusk nie chciał ani koalicji, ani przedterminowych wyborów. Wydawało się, że kwestia ostatecznego zniszczenia znienawidzonego wroga, jest w zasięgu ręki.
 
Sulla musiał stawić czoło wyzwaniom międzynarodowym. Tylko siebie widział jako głównodowodzącego siłami Republiki w wojnie z królem Pontu, który wymordował dziesiątki tysięcy współobywateli i szykował się do przeprawy na Półwysep Apeniński. Ale o stanowisku marzył też jego były mentor, Gajusz Mariusz. Sulla wprawdzie wygrał głosowanie w komicjach i miał większość w senacie, ale pod groźbą śmierci musiał odwołać swoje prawa – to trybun ludowy Saturninus, wykorzystując podjudzony motłoch upokorzył go w ten sposób. Wydawało się, że Sulla jest ostatecznie zniszczony.
 
Wrogowie obydwu naszych bohaterów nie wzięli pod uwagę jednego. A mianowicie, że skoro sami zdeptali wszystkie pisanie i niepisane reguły, odpowiedź będzie równie brutalna. Obaj zrobili coś niesłychanego, coś co sprawiłoby, że – gdyby o tym wcześniej wiedziano – nie zostaliby obrani na funkcje, które podówczas sprawowali. Kaczyński zawarł koalicję z populistami. Sulla pomaszerował z wojskiem na Rzym, jako pierwszy w historii Republiki. Posłuszeństwo wypowiedziało im wielu stronników. Do końca kadencji od obozu PiS odwróciło się wiele osób, a z obieralnych oficerów przy Sulli pozostał tylko jeden kwestor.
 
Od tej pory nie szczędzono sobie razów. Brutalność w polityce przekroczyła wszelką miarę. Oskarżeni o całe zło zostali Kaczyński i Sulla, choć oni jedynie nie dali się wyeliminować. Aby się bronić, musieli podeptać własne zasady. Skoro zaś to zrobili, dążyli do reform, które wzbudziły jeszcze wścieklejszy jazgot przeciwnego obozu. Doprowadzono do wojny domowej. Kaczyński musiał stawić czoła szerokiemu frontowi, który go bił za każde potknięcie. Naprzeciw Sulli, Mariusz z Saturninusem wystawili swoje oddziały na targu na Ekswilinie. Kiedy żołnierze weszli do Miasta, podjudzeni mieszkańcy miotali w nich dachówkami. Ale Sulla nie miał ochoty się cofać – rzucił pochodnię na jeden z domów i kazał krzyczeć heroldom, że spali całą dzielnicę, jeżeli kamienie wciąż będą leciały. Następnie sprawił krwawą łaźnię w bitwie na ulicach Rzymu.
 
Obaj odnieśli sukces, ale na krótką metę. Przeprowadzili część reform, ale wyborcy nie darowali im czynów, o które ich oskarżono. Kandydaci Sulli przepadli w następnych wyborach, a Tusk zastąpił Kaczyńskiego na fotelu premiera.
 
Zdradzeni o świcie
 
Choć odsunięto ich od władzy, nie przestano zwalczać. Wręcz przeciwnie – zajadłość i nienawiść przekroczyły wszelkie granice. Oczywiście sytuacje obu nie były analogiczne. Kaczyński po przegranych wyborach w roku 2007, został liderem opozycji. Sulla opuścił Rzym, aby udać się na wojnę, a jego stronnicy wciąż mieli duże wpływy w Mieście.
 
A jednak ich losy w ciągu następnych czterech były w pewnym sensie zbieżne. Media w Polsce wciąż się zachowują tak jakby to PiS był przy władzy, a Jarosław Kaczyński premierem. Część z reform zniesiono. Kraj zadłużono na potęgę. W stosunkach międzynarodowych dominuje brak spójnej wizji i zwyczajny serwilizm. A za wszystkie nieszczęścia odpowiada oczywiście opozycja. Wydawało się, że przełom może przynieść tragedia smoleńska. Nic bardziej mylnego. Choć Jarosław Kaczyński został nią dotknięty jak nikt inny – tracąc brata bliźniaka, bratową i przyjaciół – nasilono wobec niego „przemysł pogardy”. Postanowiono zdeptać i zaszczuć. Oskarża się go o fanatyzm i podżeganie do wojny. Choć to jego wrogowie ją wypowiedzieli, starają się wmówić społeczeństwu, że winna jest żądza władzy, która u Kaczyńskiego ma nie znać granic.
 
Od wiosny 87 roku p.n.e., Sulla toczył morderczą wojnę na Bałkanach. Z niewielką armią i bez wystarczających funduszy był zdany na samego siebie. W tym samym czasie w Rzymie doszło do przewrotu. Legalny rząd skapitulował jeszcze w grudniu; władza przeszła w ręce Gajusza Mariusza. Pięć dni trwał terror. Wybito elitę konserwatywnego stronnictwa, ogłoszono Sullę wrogiem publicznym, zagrabiono jego mienie i odebrano mu dowództwo w wojnie z Mitrydatesem. Jego żona wraz z dziećmi ledwo uszli z życiem.
 
Można by rzec o rodzinach i przyjaciołach ich obu, że – cytując wielkiego polskiego poetę – „zostali zdradzeni o świcie”.  
 
Odrzucona oferta
 
Wbrew temu, co się im implikuje, ani Kaczyński, ani Sulla nie dążyli do wojny. Nie dość na tym – obaj chcieli jej zapobiec. Kaczyński oferował zakończenie wojny polsko-polskiej w trakcie kampanii wyborczej podczas przedterminowych wyborów prezydenckich. Propozycję brutalnie odrzucono, a kurs jeszcze bardziej zaostrzono po zwycięstwie B. Komorowskiego.
 
Sulla, który odniósł wielkie wiktorie – ścierając w proch armie wschodu w bitwach o Ateny, pod Cheroneą i Orchomenos – powinien zostać okrzyknięty bohaterem narodowym. Zamiast tego spotykały go jednak tylko wściekłe ataki. Wprawdzie Mariusz zmarł już w styczniu 86 roku p.n.e., ale Cynna z Karbonem, którzy stanęli na czego jego stronnictwa, byli w równej mierze bezwzględni i żądni władzy. Nawet śmierć tego pierwszego nie pozwoliła nawiązać negocjacji pokojowych. Choć sytuacja ekonomiczna Rzymu się pogarszała, poprzestano jedynie na wywróceniu do góry nogami praw ustawionych przez Sullę. Na propozycję porozumienia odpowiedziano wściekłym atakiem. Karbon rozesłał agentów po Italii, wzniecając atmosferę histerii. Twierdzono, że Sulla wraca by się zemścić – rzekomo miał mieć chęć obrócenia kraju w perzynę. Odrzucono negocjacje. Spalono ostatni most. Zbierano wielką armię. A kiedy Sulla dokonał desantu wojsk w Tarencie i Brundyzjum – wiosną 83 roku p.n.e. – oskarżono go o zbrojną napaść na Półwysep Apeniński.
 
Co dalej?
 
Trudno dziś ocenić, co się wydarzy w najbliższym czasie w Polsce. Pewne jest tylko, że wybory parlamentarne, które odbędą się na jesieni, będą jedynymi z najważniejszych. Zwycięstwo Platformy da Tuskowi całkowity monopol władzy bez konieczności zabiegania o głosy rodaków przez następne trzy lata. Twierdzi się dziś, że Kaczyński chce podpalić Polskę i próbuje się na tym paliwie wygrać wyścig o władzę. Szeroki front polityczno-medialno-biznesowy broni w ten sposób swoich interesów. Większość wieszczy zwycięstwo Tuska.
 
Podobnie walczono z Sullą. Przyłączyli się do niego nieliczni, choć trójka z nich była bardzo znacząca. Ale większość arystokratów została w Rzymie, nawet jeżeli sercem wspierali sprawę Sulli. Spora część posiadaczy ziemskich i stołeczna finansjera udzieliły nieograniczonego poparcia sprawie Karbona. Większość wieszczyła zwycięstwo marian, tym bardziej, że przemawiały za tym także argumenty militarne – blisko dziesięciokrotnie większa armia.
 
Tutaj ujawnia się też kolejne podobieństwo obu polityków. Przekonani o tym, że górują intelektualnie nad większością z ludzi ich obozów, nie przejmowali się, kiedy trzeba było kogoś wyeliminować za nielojalność. Jak stronnictwo optymackie zaczęto w Rzymie nazywać stronnictwem sullańskim, tak PiS jest partią Kaczyńskiego. Możemy dziś powiedzieć z pełnym przekonaniem, że całkiem słusznie usunięto J. Kluzik Rostkowską, czy E. Jakubiak. Sulla był jeszcze mniej skłonny do ceregieli – kiedy jeden z jego stronników, który oddał mu wielkie przysługi w trakcie wojny domowej, L. Lukrecjusz Afella, zgłosił wbrew prawu kandydaturę na konsula, rozkazał go zabić na oczach tłumu ludzi. W myśleniu obu da się dostrzec przekonanie, że lepiej mieć kilku zaufanych oficerów i wiernych żołnierzy, zamiast tabunów mądrali. Z drugiej strony, chętnie sięgali po subtelnych intelektualistów, którzy w niektórych grupach legitymizowali ich działanie – u Kaczyńskiego jest to prof. R. Legutko, a dla Sulli był nim Kw. Cecyliusz Metellus Pius, jedna z najbardziej światłych postaci swojego pokolenia.
 
Nie brakowało symboliki w obu sprawach. Znamienne, że syn Wałęsy jest dziś posłem Platformy, a syn Mariusza był w obozie Karbona i został nawet konsulem na rok 82. Sulla rozbił go w walnej bitwie pod Sacriportus. Później starł się w nierozstrzygniętej potyczce z Karbonem pod Kluzjum, aż wreszcie pod Bramą Kollińską, 1 listopada 82 roku, stoczył najważniejszą z bitew. Popularzy połączyli swoje siły z nienawistnymi Samnitami, ale po strasznych walkach zagrożenie odepchnięto, a Sulla został panem Rzymu. Ogłosił się dyktatorem i sprawował funkcję przez następne dwa i pół roku, przeprowadzając najbardziej kompleksowy pakiet reform w historii Republiki Rzymskiej. Na całe lata pozostał symbolem sprawy konserwatywnego stronnictwa.
 
Jak będzie z Jarosławem Kaczyńskim? Trudno określić, ale jednego jestem pewien – on też na lata, nawet po swoim zejściu ze sceny, pozostanie punktem odniesienie dla prawicowych liderów. Trudno w takich chwilach oprzeć się chęci zacytowania słów ks. Staszica, który miał swego czasu stwierdzić, że: Polski nie uratuje nikt, chyba jaki Sulla.
 
Amen. 

 

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka