Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha
12922
BLOG

Aktywiszcze w Kanale Zero, czyli gdzie jest miejsce bachorków

Łukasz Warzecha Łukasz Warzecha Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 39
Traktowanie aktywiszczy takich jak pani Jędroszkowiak jako partnerów w poważnej dyskusji radykalnie obniża jej poziom. Na skontrowanie każdej wypowiadanej przez nich bzdury trzeba zużyć nieproporcjonalnie dużo czasu.

Czy wiedzą państwo, że wszyscy przepłacamy na co dzień praktycznie przy każdych zakupach? Niesamowite, prawda? Podam przykład: idziemy do sklepu kupić chleb. Bochenek przyzwoitego, choć nie wybitnego, dobrej jakości chleba kosztuje 8 złotych. I my te 8 złotych płacimy, a powinniśmy płacić najwyżej 2 złote, bo resztę powinien na siebie wziąć producent chleba! Ale nie bierze, kapitalista wstrętny, więc płacimy, ile płacimy.

Nie rozumieją państwo? Cóż, nie wiem, jak można nie rozumieć tak prostej kwestii. Lecz w tej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak zacytować wypowiedź pani Wiktorii Jędroszkowiak z debaty o zielonym ładzie na Kanale Zero (o samej debacie kilka słów niżej). Pani Jędroszkowiak (lat 20, zawodowa aktywistka klimatyczna, Inicjatywa Wschód, wykształcenie średnie), odnosząc się do chwiejącego się właśnie w posadach zakazu rejestracji nowych pojazdów spalinowych od 2035 r., wypowiedziała słowa następujące – i cytuję je tutaj bardzo dokładnie, aby nie być oskarżonym o to, że coś przekręcam:

Jedynym tak naprawdę przemysłem, któremu zależy na tym, żeby samochody spalinowe dalej mogły być produkowane po 2035 r., jest przemysł tych jakby firm, które produkują podzespoły do budowy tych silników. Nie przemysł motoryzacyjny nawet. Więc wydaje mi się, że to na ten przemysł powinniśmy naciskać…

Robert Mazurek: Ale to jest część przemysłu motoryzacyjnego.

No ale chodzi mi o to, że to nie są marki samochodów. To są firmy, które produkują tylko i wyłącznie podzespoły. To, co musimy robić, to naciskać na to, by to bogaci, by to firmy za to zapłaciły, a nie każdy Polak i Polka.

Z tej wypowiedzi dowiadujemy się kilku ważkich kwestii.

Po pierwsze – że producenci podzespołów samochodowych to nie jest przemysł motoryzacyjny. A przynajmniej nie są to „marki samochodów”. To, muszę przyznać, bardzo nowatorskie podejście to problemu.

Nie wiem – ale się domyślam, choć niestety takie pytanie w programie ze strony prowadzącego pod adresem pani Jędroszkowiak nie padło – czy pani zawodowa aktywistka ma pojęcie, ilu jest w Polsce takich dostawców. Tak się bowiem składa, że w naszym kraju od dostarczania podzespołów samochodowych zależą tysiące miejsc pracy. Np. Kuźnia Polska, część Mangata Holding, produkuje części dla układów wydechowych, firma AC S.A. na Podlasiu wytwarza komponenty dla zasilania pojazdów gazem LPG, a Spinko z Wielkopolski wytwarza między innymi korpusy turbosprężarek. Producentów komponentów jest oczywiście w Polsce o wiele więcej, przy czym nie wszyscy produkują elementy bezpośrednio powiązane ze spalinowym typem napędu. Dla większości jednak przestawienie produkcji na pojazdy na baterię będzie stanowiło jakiś problem.

Warto tu zauważyć, że aktywistów klimatystycznych charakteryzuje rozczulająca dezynwoltura w podejściu do skutków gospodarczych czy społecznych ewentualnej realizacji ich postulatów. Ma być tak i tak, a że będzie to oznaczało zamknięcie tysięcy firm, utratę pracy przez setki tysięcy ludzi, podwyżki obciążeń – to się już w ich optyce nie mieści. Nie mieści się zaś dlatego, że aktywiszcza są po prostu kompletnymi, dziewiczymi można by rzec ignorantami w tych wszystkich dziedzinach. Ich wiedza na temat podstawowych nawet reguł ekonomicznych jest taka jak przedszkolaka na temat fizyki kwantowej.

Dalej powiada pani Jędroszkowiak: „To, co musimy robić, to naciskać na to, by to bogaci, by to firmy za to zapłaciły, a nie każdy Polak i Polka”. Nie wiem, czy są państwo w stanie ogarnąć jednym spojrzeniem cały ocean ignorancji i niedowładu intelektualnego, który niesie z sobą to jedno zdanie. Ba, to nawet nie ocean – to biblijny potop. Otóż jeśli coś jest, zdaniem pani Jędroszkowiak, za drogie, to producent tego dobra albo usługi ma obniżyć cenę tego dobra tak, żeby przestało być za drogie. Bo planeta płonie. Tak po prostu.

Pani Jędroszkowiak nie skończyła żadnych studiów, ale jej wywody są żywym przykładem porażki polskiej edukacji nawet na poziomie średnim, gdzie przecież pewne podstawowe reguły rządzące światem powinny jednak zostać uczniom wpojone. Być może ktoś powinien zawodowej aktywistce powiedzieć, że w gospodarce rynkowej przedsiębiorstwa działają dla zysku. Za jego osiąganie odpowiadają przed swoimi właścicielami czy też udziałowcami. Sprzedawanie produktów albo usług poniżej kosztów związanych z ich wytworzeniem nazywa się dumpingiem i w niektórych państwach jest zakazane. Nie jest to zresztą – jeśli się zdarza – praktyka wynikająca z obawy o losy świata, ale mająca inne, najściślej ekonomiczne cele (np. minimalizację strat albo agresywne wejście na dany rynek czy segment rynku z widokami przyszłych zysków). Żadna firma, działająca w warunkach gospodarki rynkowej, nie obniży swoich cen specjalnie dla Polaków i na stałe, żeby mogli sobie kupować autka na baterię i żeby pani Wiktoria była szczęśliwa.

Przy okazji może ktoś powinien pani Jędroszkowiak powiedzieć, jaka jest sytuacja ze sprzedażą aut na prąd w Europie. I o tym, że niemiecki przemysł motoryzacyjny jest tak przerażony całkowitym brakiem zainteresowania „elektrowozami”, że sam zaczął się dobijać, aby przynajmniej znacząco przesunąć granicę roku 2035.

Lecz cóż, takie drobiazgi jak reguły działania rynkowej gospodarki nie zajmują płonących umysłów aktywiszczy klimatystycznych.

Kanał Zero to prywatne medium i może do swoich debat zapraszać oczywiście, kogo chce. Może nawet zorganizować debatę o bozonie Higgsa z udziałem Marianny Schreiber, Roksany Węgiel i Jana Kapeli. Ja natomiast mogę wyrazić swoją na ten temat opinię.

Moja opinia jest zaś taka, że uwiarygodnianie i legitymizowanie klimatystycznych aktywiszczy poprzez zapraszanie do rozmów, robienie z nimi wywiadów, traktowanie jako poważnych partnerów do dyskusji tę dyskusję ogromnie psuje. Po stronie osób zaangażowanych w walkę „z klimatem” są ludzie, których argumenty uważam za całkowicie fałszywe, a ich samych za rodzaj lobbystów czy pieczeniarzy, żyjących z trąbienia o straszliwym zagrożeniu – ale jednak prezentują oni poziom intelektualny, który nie pozwoliłby im wygadywać podobnych dyrdymałów jak pani Jędroszkowicz. Rozumiem, że tezy o konieczności rezygnacji z naszego dobrobytu z powodu „płonącej planety” mogliby bronić wielokrotnie przeze mnie krytykowany prof. Szymon Malinowski, pan Marcin Popkiewicz czy pracujący przecież w Kanale Zero pan Tomasz Rożek. Broniliby jej jednak w taki sposób, że nie byłoby konieczne zaczynanie każdej odpowiedzi ab ovo – od absolutnych podstaw. Zapraszanie zaś pokrzykującej i podekscytowanej perspektywą spłonięcia planety pani Jędroszkowiak czy innego klonu Greci Thunberżanki ma tyle samo sensu co zaproszenie kija od szczotki czy pluszowego misia. Może nawet te ostatnie mają w tym przewagę, że się nie odzywają.

Niektórzy argumentują – zapewne w dużej mierze słusznie – że jednak obecność takich osób jest pożyteczna, gdyż obnaża ich poziom niewiedzy i niedowłady intelektualne. Komentarze, jakie pojawiają się pod ich wypowiedziami mogłyby tę tezę potwierdzać. Tylko czy to uzasadnia sprowadzanie dyskusji do poziomu przedszkolnej zerówki?

Z ludźmi wypowiadającymi piramidalne głupoty jest ten problem, że jeśli chce się te głupoty skontrować i sprowadzić debatę ponownie na jako taki poziom, trzeba każdemu ich absurdowi poświęcić nieproporcjonalnie wiele miejsca. Wypowiedź tak bezdennie głupia jak ta zacytowana przeze mnie wyżej wymaga przytoczenia co najmniej kilku podstawowych zasad, wskazanie, jak mają się do wspomnianej wypowiedzi, wskazanie, w których miejscach są z nią w sprzeczności. Stosunek objętości wypowiadanej głupoty do koniecznej riposty jest jak jeden do dziesięciu. To marnowanie czasu i zasobów.

Czasami pojawia się argument, że trzeba przecież docenić aktywizm sam w sobie, bo to potrzebne i pozytywne zaangażowanie młodych. Nie ma tu zgody. Fanatyczne i emocjonalne zaangażowanie nie ma w sobie nic dobrego. Nie ma znaczenia, czy jest udziałem osoby młodej czy starej. Tak zwana aktywność obywatelska sama w sobie nie jest żadną wartością – pora z tym mitem zerwać.

Aktywiszcza takie jak pani Jędroszkowiak należy w ramach podnoszenia poziomu dyskusji i ekonomii czasu oraz zasobów zacząć traktować tak jak na to zasługują: jako pokrzykujące bachorki, które wysyła się do pokoju z zabawkami, kiedy rozmawiają dorośli.


Oto naści twoje wiosło: błądzący w odmętów powodzi, masz tu kaduceus polski, mąć nim wodę, mąć. Do nieznajomych zwracamy się "pan", "pani".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura