rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH
527
BLOG

Policja kontra śmiercionośne słoiki

rip LunarBird CLH rip LunarBird CLH Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Warszawscy policjanci do obezwładnienia jednego, pijanego mężczyzny ze słoikami i nożem potrzebowali sześciu radiowozów, gazu łzawiącego i strzałów z ostrej amunicji. Kiepski żart? Niestety nie.

Nie, to nie ponury żart ani Prima Aprilis. To niestety rzeczywistość. Ślady historii napotykamy na TVN Warszawa oraz na Wirtualnej Polsce. Tekst na WP jest właściwie tylko kopią. Wystarczy jednak tylko przeczytać wiadomość na TVN Warszawa i cała masa pierdół rzuca się w oczy.

Ot na przykład:

W niedzielę wieczorem świadkowie libacji, którą mężczyzna urządził na podwórku przy Łojewskiej wezwali policję.

Odnosi się wrażenie, że było to w jakiejś niskiej zabudowie. Tymczasem ja sprawę znam. Wydarzyło się to na blokowisku. Ot, ktoś zwyczajnie grupa znajomych na schodach piła piwo. Podwórko? Gdzie niby autor tego tekstu w blokach na Łojewskiej ma podwórka? Może się czepiam, ale jak już opisywać o może jednak w taki sposób, żeby nie sprawiać mylnego wrażenia.

Na widok mundurowych mężczyzna uciekł do swojego mieszkania i zabarykadował się. Policjanci próbowali namówić go do otwarcia mieszkania. W końcu im się udało i drzwi się otworzyły, ale mężczyzna nie zamierzał się poddać. W kierunku mundurowych poleciały... słoiki.

- Na koniec groził im jeszcze użyciem noża - dodaje Edyta Adamus, z biura prasowego KSP.

Wszystko to jednak policjantów nie zniechęciło. W końcu obezwładnili mężczyznę.

No i tu już mamy cyrk. Bo oto bohater najpierw ucieka do swojego mieszkania i się barykaduje, potem jakimś magicznym sposobem policjanci jednak wchodzą do środka, potem mężczyzna obrzuca nieszczęsnych funkcjonariuszy słoikami i grozi nożem. Na koniec dzielni funkcjonariusze obezwładniają mężczyznę. Śladu nie ma po informacji jak właściwie funcjonariusze weszli do zabarykadowanego przecież mieszkania, a zdradzę, że mieszkanie posiadło drzwi antywłamaniowe. Nie ma też informacji jak policjanci obezwładnili mężczyznę. A to tylko początek niedomówień i niekompletnych informacji.

Ktoś mógłby się zdziwić. O czym tu opowiadać? Ot, jakiegoś pijaczka zgarnęli, bo się awanturował. Otóż sprawę znam i jak najbardziej jest tutaj wiele ważnych rzeczy do rozważenia. I wcale nie jest tak, że bohaterscy warszawscy policjanci zgarnęli po szybkiej i sprawnej akcji jakiegoś tam pijaczka. Przeciwnie, interwencja jest skandalem, postępowanie Policji jest delikatnie mówiąc pokazem niekompetencji, a lekkomyślność z jaką zastosowano przemoc musi i powinna budzić wiele pytań. Ucierpiał bowiem nie tylko pijany mężczyzna. Ucierpieli niewinni ludzie, zniszczono bezmyślnie mieszkanie, wystraszono małe dzieci. I nie tylko wystraszono, ale wręcz bezmyślnie narażono te dzieci na utratę zdrowia tylko dlatego, że policjanci byli za wielkimi debilami, by pomyśleć, co właściwie robią!

Otóż rzeczony mężczyzna jest ojcem rodziny, ma z żoną dwójkę malutkich dzieci. Te dzieci były w mieszkaniu i wszystko widziały. Co więcej sam fakt podjęcia interwencji w mieszkaniu jest kontrowersyjny. Mężczyzna zbiegł do mieszkania, fakt. Zamknął drzwi i odmówił wpuszczenia Policji, to następny fakt. Policjantów do mieszkania wpuściła żona. Kobieta twierdzi, że jej mąż zachowywał się z początku spokojnie. Znam ją i nie mam powodu jej nie wierzyć. Nie wie, czemu właściwie mężczyzna zaatakował Policję. Była w pokoju gdy w kuchni sprawy przybrały zły obrót. Rzucał w funkcjonariuszy słoikami, potem do ręki wziął młotek, wreszcie nóż. Policja jednak wbrew bredniom portalu TVN Warszawa nie kwapiła się go obezwładniać. Zamiast tego policjanci ściągali kolejne radiowozy. Ogółem do zdarzenia przyjechało ich SZEŚĆ.

Sześć radiowozów na samotnego, pijanego mężczyznę uzbrojonego w słoiki i nóż. Śmiech bierze pomyśleć. Ci gliniarze że tak powiem trenowali cokolwiek, czy tylko udawali? Potrafią pałką rozbroić pijanego człowieka czy nie potrafią? Bo naprawdę nie wiem za co do cholery my im płacimy i co oni na treningach robią jeśli sześciu patroli trzeba na jednego pijanego człowieka.

Co więcej to nie koniec jaj w wykonaniu panów policjantów. Okazuje się, że czterech obecnych w mieszkaniu funkcjonariuszy nie było w stanie obezwładnić mężczyzny z użyciem pałek. POMIMO OBECNOŚCI W MIESZKANIU MALUTKICH DZIECI UŻYTO GAZU ŁZAWIĄCEGO I STRZELANO Z OSTREJ AMUNICJI. Ślady po pociskach do tej pory w mieszkaniu są, widziałem je na własne oczy. Bohaterscy policjanci warszawscy dysponujący przytłaczającą przewagą liczebną nad pijanym mężczyzną musieli użyć gazu i strzelać do napastnika uzbrojonego jedynie w broń białą. Nie wiem. jak wam, mi po prostu opadają ręce. Normalnie jakby w tym mieszkaniu nie było jednego pijanego faceta a cała grupa bandziorów uzbrojonych po zęby to bym zrozumiał, ale do jednego pijanego gościa z takimi środkami?! To jest jeszcze Polska czy może to już jakiś kiepski dowcip?!

Po użyciu gazu i strzałach mężczyzna się uspokoił. Mimo to został przewrócony na ziemię, wulgarnie zwyzywany i pobity na oczach żony i dzieci. Powtarzał „jestem spokojny” ale policjanci nie reagowali i bili go nadal. Jego żona próbowała mitygować funkcjonariuszy, ale nie przejęli się tym ani trochę.

Policjant, który strzelał, zachowywał się po zdarzeniu jakby nie był pewien, ile właściwie strzałów padło. Twierdził też, że dostał słoikiem w głowę i trzymał się za czoło. Jednakże był czysty, nie było ani śladu krwi. To podważa całkowicie jego twierdzenia. Byli świadkowie widzący go wychodzącego z mieszkania w czystym mundurze, bez śladu zabrudzenia krwią czy zawartością słoików, które podobno rozbiły się na jego głowie. Bo chyba te słoiki nie były jakieś ciężko opancerzone by wytrzymać uderzenie o głowę policjanta?

Policjant na komendzie nie był w stanie udzielić żonie informacji, gdzie aktualnie znajduje się jej mąż. Powiedział tylko, że na komisariacie go nie ma. Otwarcie natomiast przyznał, że udzielił szczegółowych informacji jakiejś kobiecie podającej się za matkę zatrzymanego. Policjant w żaden sposób nie zweryfikował, czy kobieta jest tym, za kogo się podaje. A na pewno nie była matką zatrzymanego, tej bowiem nie było na komisariacie ani nawet w Warszawie. Śmiem podejrzewać, że stąd właśnie TVN Warszawa i Wirtualna Polska mają informacje w tej sprawie. Pracownica któregoś z tych mediów okłamała policjanta.

Nie wiadomo też skąd TVN Warszawa bierze pewność, że mężczyzna usłyszy zarzuty, skoro nic na ten temat nie wie nawet żona zatrzymanego. Mężczyzna jest jedynym żywicielem rodziny, istnieje więc spora szansa, że do postawienia zarzutów może nie dojść. No chyba, że policjanci okłamali żonę zatrzymanego.

Ogólnie jestem świadom, że gość niewiniątkiem nie jest. Ale do kurwy nędzy kto upoważnił policjantów do gazowania malutkich dzieci?! Dlaczego konieczne było strzelanie do zatrzymanego?! Gazem i z bronią ostrą pijanego gościa we czterech zatrzymać to żadna sztuka, żadnego szkolenia do tego nie trzeba. Co więc ci policjanci na szkoleniach robią, pierdzą w stołki?

Czy naprawdę nie można było wejść, obezwładnić faceta pałkami, wytrącić mu słoiki czy co tam miał, zakuć i sprawnie wyprowadzić nie narażając dzieci na zbędne sceny przemocy i się nie znęcając? Czy ja naprawdę wymagam od Policji za wiele?

Kiedy ktoś nazwie cię koniem, nie zwracaj na niego uwagi. Gdy powtórzy to ktoś inny, poważnie się zastanów. A kiedy powie to ktoś trzeci, odwróć się i przywal mu zadnimi kopytami. Na drugi raz poważnie się zastanowi, zanim zaczepi konia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości