Kiedy przebywałem w Norwegii moim ulubionym zajęciem było spacerowanie z wędką kaministym brzegiem fjordu. Podziwiałem przyrodę, zarzucając od czasu do czasu przynętę, z nadzieją na przywabienie jakiegoś czerniaka lub chociażby nędznej makreli.
Któregoś dnia zapuściłem się dalej niż zwykle, w miejsce gdzie było nieco mniej kamieniście, teren był wyższy; jakimś jednak zrządzeniem ślepych praw przyrody w podłożu było wiecej wilgoci, niż w niższych piętrach linii brzegowej, nieco więcej mchów, krzewinek i innych nieznanych mi wczesniej tworów roślinnych. Wzrok mój natrafił na roślinkę, której wygląd wydawał mi się dziwnie znajomy...Nie będąc pewnym, czy widzę własnie to co myślę, że widzę postanowiłem użyć niezawodnej weryfikacji: węchu!
Moje przypuszczenia się potwierdziły: znalazłem różeńca górskiego!
Wystarczyło powąchać kłącze, żeby różeniec potwierdził swoje "różane" oblicze. Bo nazwa tej rosliny nie jest przypadkowa. W zapachu przełamanego kłącza można doszukać się nutki różanego kwiatu.
Czemu tak podniecam się jakimś chwastem? Że niby ładnie pachnie?
Otóż jest to roślina czarodziejska, czyli lecznicza. I to nie byle jaka!
Surowcem służacym człowiekowi są właśnie kłącza różeńca.
Jego działanie można ogólnie określić jako ADAPTOGENNE.
Ogolnie można przypisać różeńcowi następujące efekty:
- Wzmacnia system immunologiczny organizmu
-Ma działanie antyoxydacyjne
-Wspomaga osiągnięcie przez organizm homeostazy
-Pomocny w leczeniu zaburzeń seksualnych
-Ma działanie hepatoprotekcyjne
-Działa kardioprotekcyjnie
-Ma działanie ogólnie wzmacniające
-Działa lekko antydepresyjnie
A oto jak wygląda różeniec:
Dla ciekawostki dodam , że można go zobaczyć również w Tatrach np: pod Giewontem
Dla zainteresowanych szersze omówienie na nieocenionej Panacei:
http://www.panacea.pl/print.php?what=article&id=227
