MacGregor MacGregor
364
BLOG

Marian Miszalski: Ryba gnije od głowy

MacGregor MacGregor Polityka Obserwuj notkę 0

 

 
  Ryba gnije od głowy
              *Młyny sprawiedliwości – czy frajda nekrofila? * Szansa dla prokuratury
            *Od „aresztów wydobywczych” do „procesów kneblujących”? * Gaudeamus!...
 
  Wolno mielą młyny sprawiedliwości w naszej biednej Ojczyźnie, ale jednak mielą – tak można by pocieszać się po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego o bezprawności stanu wojennego. Czy jednak te młyny cokolwiek przemielą? Czy ktokolwiek odpowiedzialny za przestępstwo wprowadzenia stanu wojennego i jego realizację – poniesie jakąkolwiek odpowiedzialność? Czy to więc nadchodzi „wytęskniona sprawiedliwość po latach” – czy raczej „lepiej późno, niż wcale” kochającego inaczej nekrofila?...
 Już sam fakt, że dopiero po 22 latach wolnej niby Polski TK stwierdza oczywistą od początku bezprawność stanu wojennego świadczy wymownie, jakie to „państwo prawa” zafundował nam „okrągły stół” i jak trwała jest konstrukcja tego dziwnej prowizorki. No ale mniejsza: spóźniona sprawiedliwość, czy nekrofilia – rodzi się kilka pytań, co dalej w związku z tym orzeczeniem. Czy na przykład „niezależna prokuratura” postawi przed sądem komendantów wojewódzkich MO z roku 1981, którzy podpisywali imieniem i nazwiskiem decyzje o internowaniu? A komendantów więzień i „ośrodków odosobnienia”, gdzie przetrzymywano porwanych z domów ludzi? A „żywioł drobniejszego płazu”, uczestniczący w tym bezprawiu? Ba! A co z forsą?
 Niektórzy internowani wyprocesowali sobie odszkodowania od Skarbu Państwa za bezprawne pozbawienie wolności i poniesione straty; te odszkodowania było dotąd ograniczone ustawowo do wysokości 25 tysięcy złotych (bez względu na rzeczywistą wielkość poniesionych strat z tytułu bezprawia). Ostatnio ograniczenie to zniesiono i wolno sądzić, że poszkodowani wyprocesują sobie bardziej realne odszkodowania. I oto pole do popisu dla niezależnej prokuratury pana Millera: te wszystkie odszkodowania płaci Skarb Państwa z pieniędzy podatkowych, a przecież zapłacić powinni ci, którzy bezprawia się dopuścili. Oczekujemy zatem, że „niezależna prokuratura” będzie wytaczać w imieniu tegoż Skarbu Państwa powództwa regresyjne wobec przestępców, organizatorów i realizatorów stanu wojennego, aby pokryli Skarbowi Państwa sumy, jakie ten wypłacił poszkodowanym stanem wojennym. Czyż nie wymaga tego sprawiedliwość, jeśli nie ma być tylko „przyjemnością nekrofila”?
 Ale nie tylko niezależna prokuratura ma pole do popisu. Także premier Tusk, jako szef rządu, więc i zwierzchnik wszystkich służb specjalnych, ile by ich na dzisiaj nie było... Czy wyda im polecenie, by opracowały listę „autorów i realizatorów stanu wojennego”, od których niezależna prokuratura będzie mogła teraz ściągać tę forsę?...
 Wprawdzie złośliwi powiadają, że prędzej premier Tusk zostanie nauczycielem historii w żeńskim gimnazjum, niż wyda takie polecenie służbom, albo niż służby go posłuchają... – no ale przynajmniej powinien spróbować. Za to miedzy innymi sam bierze pieniądze i korzysta z przywilejów premiera: żeby chociaż próbował.
 Ach, czy niezawisłe sądy zajmą się wreszcie czymś innym, niż powództwami gazety żydowskiej przeciwko naukowcom czy pisarzom?... A tu wkrótce – 12 kwietnia - proces TVN przeciw  Stanisławowi Michalkiewiczowi! Przyjedźmy tłumnie posłuchać, ocenić sprawiedliwość niezawisłego sądu.
 Na razie, owszem, Tusk próbuje, ale „metody Gierka” z repertuaru propagandy sukcesu, publikując na łamach gazety żydowskiej coś na kształt schyłkowego exposee pogrążającego się na wszystkich polach rządu. Wiadomo, „jak bida to do Żyda”, ale czy Żyd pomoże? I – za ile? Czy na wzór ministerstwa spraw zagranicznych, oddanego „zaciągowi Geremka”, Tusk odda i inne ministerstwa podobnym „zaciągom”? Ministerstwo kultury?... Telewizję publiczną?... To chyba ustalano na sesji wyjazdowej rządu Tuska w Izraelu?
 Z kolei minister Sikorski poucza innych w Sejmie, jak „kochać Polskę”. Kochać – czy „kochać inaczej”? Oddelegowanie specjalnego agenta PRL-owskiego Tomasza Turowskiego na półtora miesiąca przed „katastrofą smoleńską” do polskiej ambasady w Moskwie specjalnie dla „zorganizowania” tej prezydenckiej wizyty – nie świadczy najlepiej o miłości ministra Sikorskiego do własnej Ojczyzny, żeby nie wspominać już o innych skandalicznych zaniedbaniach po stronie resortu przy organizacji tej wizyty.
 Tymczasem „Rzepa” pokazała, jakie mechanizmy rządzą w telewizji publicznej, gdzie jakiś młodzieniec udając protegowanego kancelarii prezydenta Komorowskiego dostał sowitą, tłustą synekurę... Oto więc podszewka telewizji  państwowej: „burdel i serdel”. Nie dziwi zatem, że i dziennikarz  Polskiej Agencji Prasowej musiał wycofać niewygodne dla premiera Tuska pytanie na konferencji prasowej w Jerozolimie, bo podkablował go do zwierzchnika koleś premiera Tuska, no a zwierzchnik, jak to zwierzchnik: „policmajster powinność swej służby rozumie”... Redaktor Paradowska z „Polityki” też oszczędzała, jak pamiętamy, premiera Leszka Millera... Kto to w ogóle słyszał, żeby dygnitarzom państwowym zadawać trudne pytania! Jeszcze by do tego doszło, że na konferencji prasowej premiera Tuska, ministra Sikorskiego albo prezydenta Komorowskiego pytano by o Petera Vogla-Filipczyńskiego, Tomasza Turowskiego, powody tajności Aneksu do Raportu o Likwidacji WSI albo celowość utrzymywania „zbioru zastrzeżonego” w Instytucie Pamięci Narodowej! Czyż w domu powieszonego mówimy o stryczku? Czy w gnijącej demokracji mówimy o zgniliźnie? Czy w prosektorium mówimy nekrofilii? To po prostu brak kindersztuby!
 Wprawdzie w zachowaniach prezydenta Komorowskiego brak kindersztuby nikomu specjalnie nie przeszkadza, ale wiadomo: „Co wolno wojewodzie...”
Nikomu nie przeszkadzało, jak prezydent Wałęsa mówił, toteż i nikomu nie przeszkadza, jak prezydent Komorowski pisze: „Łączę się w  b u l u   i  w           n a d z i e j i ”... – jak wpisał się w księdze kondolencyjnej ambasady japońskiej.
 Czy nie pora na powrót do PRL-owskiej „kolegialnej głowy państwa”, ot, na przykład do kolegialnej prezydentury: Wałęsy i Komorowskiego?
 Za PRL krążył dowcip o milicjantach chodzących trójkami: „bo jeden umie pisać, drugi czytać, a trzeci pilnuje tych dwóch intelektualistów”.
 Kto pilnuje Komorowskiego?...Ten sam „trzeci”, co Wałęsy?...
 Tego, oczywiście, nie dowiemy się z konferencji prasowych.
 Natomiast usłyszałem niedawno z ust pewnego telewizyjnego agitatora, że, że „Polska należy do 10 najbardziej rozwiniętych krajów świata”... Odzyskaliśmy więc ranking gierkowski. Gaudeamus igitur!...
                                                        Marian Miszalski
 
 
MacGregor
O mnie MacGregor

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka