Coraz więcej publicystów, politologów i obserwatorów polskiej sceny politycznej uważa, że były Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski ma szansę zostania szefem rządu po październikowych wyborach. Scenariusz odsunięcia od władzy Donalda Tuska jest od dawna rozpatrywany. Schetyna czeka na okazję do zemsty za odwołanie go z rządzu i próby ograniczania jego wpływów w partii, a Komorowski wykorzysta sytuację do wzmocnienia własnej pozycji w stosunkach mały pałac - duży pałac. To na Prezydenta ustawa zasadnicza zrzuca obowiązek utworzenia rządu, to on desygnuje kandydata na premiera, któremu powierza misję skonstruowania gabinetu. Wyobraźmy sobie następujący bieg wydarzeń. Po wyborach wygranych przez PO, Komorowski optuje za koalicją "zgody narodowej" PO-SLD lub PO-SLD-PSL a jako kandydata na Prezesa Rady Ministrów wskazuje poprzednika Lecha Kaczyńskiego. Swój wybór uzasadnia tym, że w czasach głębokieo kryzysu finansowego szalejącego na europejskich rynkach potrzebny jest człowiek o dużo większym doświadczeniu i wiedzy niż Donald Tusk.
Czy Kwaśniewski byłby lepszym szefem rządu niż Tusk? Trudno powiedzieć. Donald Tusk jest fatalnym premierem i zawiesił poprzeczkę bardzo nisko. Kwaśnieskiemu nie trudno byłoby ją przeskoczyć. Ludzie z lewicy, których umieściłby w rządzie na pewno lepiej poradziliby z realizacją zadań w poszczególnych resortach aniżeli "pełowscy pseudospecjaliści". Chociażby Kołodko to lepszy minister finansow niż Rostowski.
Gdyby premier Kwaśnieski zablokował prywatyzację Lotosu, KGHM, PKO i innych kluczowych dla polskiej gospodarki państwowych spółek, zracjonalizował politykę zagraniczną w stosunku do Rosji i Niemiec (Kwaśniewski nie jest z Putinem w najlepszej komitywie po poparciu pomarańczowej rewolucji na Ukrainie) wystarczyłoby by pozytywnie odróżnił się od lidera PO.
Z drugiej strony sprzeciwiam się uczestnictwu w życiu publicznym osób silnie powiązanych z poprzednim systemem, uważam, że polskiemu życiu publicznemu potrzebna jest dekomunizacja z prawdziwego zdarzenia. Najlepszy dla Polski byłby scenariusz większościowcych rządów centroprawicowych na czele z PiS. Tylko Kaczyński jest w największym stopniu zagwarantować Polsce stabilny wzrost i obronę konserwatywnego systemu wartości. Niestety trzeba myśleć również w kategoriach "mniejszego zła". Jeśli nie Kaczyński, to lepszy od Tuska będzie Kwachu.
