Obłok Obłok
783
BLOG

Budka po ubekach, czyli porządek publiczny wg. Warzechy

Obłok Obłok Protesty społeczne Obserwuj temat Obserwuj notkę 78

Redaktor Warzecha na swoim salonowym blogu, notką „Budka kłamców” - opublikowanej pod tytułem "Poseł Budka to hipokryta" - odniósł się dzielnie i pryncypialnie do ubranych na czarno nauczycielek z Zabrza. Trza by o tym pomówić.

Zwyczajowym elementem niemego protestu w stanie wojennym było wpinanie w odzież jakiegoś "opornika" (niekoniecznie był to opornik elektryczny, np. mój przyjaciel nosił jarmarczne serduszko z imieniem ELA - pytany o to objaśniał ELement Antysocjalistyczny)).

Ten symboliczny element ubioru "mówił" o stanowisku danej osoby wobec rzeczywistości politycznej w państwie - tak samo jak czerń odzieży nauczycielek "mówiła" o ich stanowisku wobec wniesionych w przestrzeń debaty publicznej projektów zmian do pewnej ustawy.

Mówił” opornik i „mówił” kolor odzieży. Oba te znaki przemawiały jako umowne symbole, a więc odwoływały się do skojarzeń patrzącego na nie – same jako takie nic sobą nie wyrażały, nie zawierały żadnego jednoznacznego komunikatu językowego czy obrazowego, który objaśniał czy propagował jakieś konkretne wyrażone zdanie czy konkretny pogląd ideowy.

Wniesienie takiego symbolu w przestrzeń publiczną (czy też zawodową lub służbową) nic jednoznacznie nie przekazuje, bowiem patrzący sam decyduje, jak i do czego się odnosi. W tej sytuacji przywdzianie symbolu jest demonstracją bierną – noszący zdaje się na skojarzenia innych osób i nic ponadto, a te mogą być rozmaite.

W konkretnej, szkolnej, sytuacji problemem byłoby, gdyby nauczycielki, nagabywane przez dzieci – np. „a czemu Pani jest ubrana na czarno, czy ktoś umarł?” - podjęłyby wykład na temat swoich poglądów etycznych czy politycznych. Hmmm... jakoś ani słowa o tym w donosie, który wpłynął do kuratorium.

Jednak redaktor Warzecha, przenikliwym okiem czekisty, odczytał wszystkie myśli ubranych na czarno nauczycielek, opisał je pryncypialnie i ocenił zgodnie z duchem (nie wiadomo jakim, ale jedynie słusznym) – po czym zagrzmiał, że to co sobie skojarzył, niezawodnie podzieliły w swoich skojarzeniach szkolne dzieci.

Pisze Warzecha :„... swoją demonstracją przed uczniami w szkole, dziesięć pań nauczycielek wywarło presję na poglądy uczniów, przekazując im wprost, że lewackie poglądy pań nauczycielek to poglądy właściwe i mile w szkole widziane. Owych dziesięć pań nauczycielek nie pozostawiło uczniom żadnego wyboru”. Posunął się więc jeszcze dalej, bowiem ustalił, że czarny kolor nauczycielskiego ubioru jest bezwzględną dyrektywą ideologiczną dla dzieci.

Zakładam (optymistycznie), że redaktor Warzecha nie jest idiotą, więc zastawiam się, skąd u niego kategoryczne przekonanie, że niema demonstracja nauczycielek powiedziała dzieciom wszystko to, co zrodziło się w jaźni Warzechy.

Pamiętam z czasów stanu wojennego jakiegoś tępawego pachołka reżimu, który wyciągnął palucha w stronę opornika w mojej klapie i z triumfującą przyganą skonstatował - „stan wojenny się nie podoba, obalenia ustroju się zachciewa, co?”, a na moje wzruszenie ramion powiadomił ”organy”.

W efekcie posadzono mnie przed obliczem dwu esbeków, których zresztą znałem, bo już wcześniej „rozpracowywali” moje środowisko i byłem przez nich przetrzymywany i przesłuchiwany.

Jeden z nich, tzw. „dobry glina” (w miarę inteligentny zresztą) zaczął: – „dobrze,że mamy chwilę czasu, bo inaczej znowu by pan posiedział jakieś 48 na dołku, panie Marku”, a „zły glina” dorzucił - „zdjąć to gówno z klapy i domu, więcej nie nosić, czytać dekret [o stanie wojennym] i stosować się”.

Ja na to z uśmiechem - „to gówno sam może mi pan wypiąć, nie będę stawiał oporu, wystarczy, że mi, że skala pan sobie delikatne esbeckie paluszki”. „Zły” się naburmuszył, a „dobry” westchnął: - „panie Marku, ja wiem, że pan sobie z tego wszystkiego i z nas robi  jaja i tylko prowokuje, że nie możemy przez głupi opornik stawiać zarzutów o działalność, ale w końcu się pan doigra, bo ileś tam jeszcze donosów i będzie dowód na aspołeczną postawę i aktywny sprzeciw. Niech pan idzie, ale przemyśli to wszystko”. Wypisał przepustkę na wyjście i podając ją dorzucił: „-ja wiem, że pan jest niepoprawny, bo w ogóle uważa pan poprawność za rzecz względną, ale niech pan już nam zbytnio nie zawraca głowy”...

Redaktor Warzecha lokuje się mentalnie gdzieś między pachołkiem reżimu a głupszym z esbeków z tej opowieści, z tym, że za normę dekretową ma swoje wyobrażenia o porządku społecznym i swoje skojarzenia wywołane konkretnymi postawami ludzkimi.

Warzecha nie odróżnia udziału w demonstracji publicznej z transparentami i skandowanymi hasłami od demonstracji postawy ogólnym i umownym, nie zawierającym w sobie konkretnego przekazu symbolem. Za wojny 1981/82 można było trafić do pierdla za udział w demonstracji ulicznej lub znaczek Solidarności w klapie, ale za opornik już nie - jeżeli był noszony, ale w ślad za tym nie szła żadna działalność, choćby tylko rozpowszechnianie niewygodnych dla władzy informacji.

Warzecha powędrował mentalnie głębiej niż późny peerel, wdepnął w metody propagandy i oceny postaw ludzkich z czasów stalinizmu w Polsce, kiedy to każdy gest, pojedyncze słowo, czy jakaś rozmowa na (nie tylko) szkolnym korytarzu mogły być podstawą do oskarżeń o prowadzenie wrogiej indoktrynacji, jeżeli tylko jakiś ubek czy inny pachołek reżimu coś sobie z nimi szerzej skojarzył.

Mentalność Warzechy jest sprawą Warzechy, ale jej publicystyczny wyraz jest sprawą powszechną i podlega analizie, bo przecież jest próbą kształtowania porządku zachowań publicznych w dzisiejszej Polsce. Czy ma być to porządek kształtowany według erupcji jaźni Warzechy?


Obłok
O mnie Obłok

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo