Niedawno wicepremier naszego rządu - Waldemar Pawlak - stwierdził, że nie liczy na emeryturę z ubezpieczenia społecznego, a woli gromadzić oszczędności oraz utrzymywać dobre stosunki ze swymi dziećmi, na okoliczność, jakby potrzebował wsparcia.
I zrobił to wyluzowany oraz z uśmiechem na ustach.
Muszę przyznać, że taki Waldemar Pawlak budzi sympatię, bo przeszedł ogromną metamorfozę. W czasie, gdy śpiewano mu: "panie Waldku, Pan się nie boi...", był zestresowany, twarz miał pobladłą i ściśniętą, oczy pląsające bądź wbite w ziemię, a o uśmiechu, to można było zapomnieć. Dziś to inny człowiek, bo uśmiechnięty i sypiący dowcipami.
No i fajnie, tylko w sprawach poważnych i mających wpływ - często - na być, albo nie być, zwykłych ludzi, powinien trochę powściągnąć, to narcystyczne zadowolenie.
Waldemar Pawlak, jako wicepremier pobiera niezłą kasę i nie powinien jej brać tylko za wdzięk oraz bezpretensjonalność, a za robotę, która winna przynosić pozytywne efekty.
Skoro wicepremier ma tak małe zaufanie do ubezpieczeń społecznych, to powinien dążyć do ich zreformowania. Jak nie sam, to wpływając na swoich ludzi z PSL, którzy dzierżyli - bądź dzierżą - ster właściwego urzędu, jak była pani minister pracy i polityki społecznej, Jolanta Fedak /przez cztery lata/, jak i obecny minister tego resortu, pan Władysław Kosiniak-Kamysz.
Jeśli państwo z PSL nie mają sensownego pomysłu na zreformowanie naszego systemu emerytalnego, to może nie powinni pełnić swoich urzędów.
A z drugiej strony, rodzi się pytanie: czy wicepremier, jego krewni i znajomi, oraz inni politycy PSL, mają pełne zaufanie do KRUS, do którego płynie ciężka kasa z budżetu państwa. Bo na pewno bronią tej instytucji, jak niepodległości.
Skoro, więc KRUS jest godzien takiej obrony, to może niech psl-owcy urzędnicy - na urzędach - przeszczepią i dla innych, a nie tylko rolników, to fantastyczne działanie i pomysły krus-owskie.
Wtedy i inni obywatele będą mogli - podobnie, jak wicepremier Pawlak - oczekiwać swego emeryckiego czasu ze spokojem i optymizmem.